Wilczyńska Karolina - Na nową drogę życia 01 - Pierwsze wesele.pdf

(1877 KB) Pobierz
Bum! Wystarczyła sekunda, żeby Tosia utonęła w niezmierzonym błękicie oczu, które
wpatrywały się w nią z zaciekawieniem.
– Oskar – usłyszała jak przez mgłę.
– Antonina – wyjąkała prawie szeptem i wyciągnęła dłoń.
Oby tylko nie zorientował się, jakie zrobił na mnie wrażenie – pomyślała w panice. – W biznesie
to niedopuszczalne.
– Przepraszam, nie dosłyszałem… – pochylił lekko głowę i uśmiechnął się.
– Tosia. – Tym razem starała się nadać głosowi obojętny, silny ton.
Wyciągnęła ponownie rękę i poczuła, że kiedy ją uścisnął, jakiś dziwny prąd przeszedł od dłoni
wprost do jej serca. Po raz pierwszy w życiu zrozumiała, co znaczy, gdy ktoś mówi, że uginają się pod
nim nogi. Miała wrażenie, że zaraz upadnie.
Tośka! – skarciła się w myślach. – Bądź profesjonalistką!
Tymczasem mężczyzna nie przestawał wbijać w nią zaciekawionego spojrzenia.
– Jak ta z
Plastusiowego pamiętnika?
– mrugnął porozumiewawczo. – Na pewno zapamiętam.
– Nie sądziłam, że ktoś to jeszcze czyta – odparła.
Czuła, że wybrzmiały w tym stwierdzeniu zaczepne nuty, ale, po pierwsze, nie znosiła, gdy ktoś
wspominał o tej nieszczęsnej bohaterce szkolnej lektury, a po drugie – lepiej już, by pomyślał, że ją
zdenerwował, niż gdyby dostrzegł, jak bardzo jego uroda wytrąciła ją z równowagi.
– Moja babcia czytała mi o Plastusiu. – Kolejny uśmiech, który jej posłał, był równie
zniewalający, jak poprzedni.
Nie wiedziała, jak zareagować. W ogóle doznała przerażającego zaćmienia umysłu. Ona,
mistrzyni ciętej riposty, znana z tego, że nie sposób jej przegadać. A tu coś takiego?!
Na szczęście mężczyzna już na nią nie patrzył. Podszedł do kolejnej osoby, żeby się przedstawić.
Tosia usiadła i natychmiast skierowała wzrok na swoje notatki, bo czuła, że tylko w ten sposób
będzie w stanie się uspokoić. Starała się skupić na tabeli z wynikami za ostatni kwartał i ignorować
obecność człowieka, który przed chwilą wywołał w niej burzę emocji.
Serce dziewczyny powoli odzyskiwało miarowy rytm, ręce przestały drżeć, a oddech znowu stał
się spokojny.
No i co ja najlepszego pokazałam? – złościła się na samą siebie. – Jestem menadżerką działu,
a zachowałam się jak jakaś… pensjonarka, która pierwszy raz widzi mężczyznę.
Prawdę mówiąc, dotychczas uważała się za odporną na przystojniaków w garniturach. Spotykała
ich każdego dnia i doskonale wiedziała, że bez skrupułów potrafią korzystać ze swego uroku.
Kiedy po studiach udało jej się zdobyć posadę w korporacji, szybko zrozumiała, że jeśli chce
zrobić karierę i awansować, musi traktować czarujących kolegów jak konkurentów. Tak, byli
sympatyczni, przystojni, dobrze ubrani i grzeczni, ale za tą fasadą kryła się bezwzględność w dążeniu do
celu i bardzo często brak zasad. Dlatego właśnie Tosia postanowiła, że nie da się złapać na lep
uśmiechów i gładkich słówek. Zresztą trzeba przyznać, słowa dotrzymała.
Dzięki temu powoli, ale konsekwentnie wspinała się po szczeblach korporacyjnej drabiny, aż
w wieku dwudziestu sześciu lat z dumą przyjęła awans na menadżera jednego z działów handlowych
swojej firmy. W pojedynku o to stanowisko pokonała dwóch kolegów, którzy oczywiście pogratulowali
jej z uśmiechem, choć zaraz potem nie omieszkali skomentować tego faktu.
– Musi ją coś łączyć z prezesem.
– Chyba wiadomo co…
Tosia akurat przechodziła korytarzem i dosłyszała tę wymianę zdań przez uchylone drzwi.
– To wszystko, co macie do powiedzenia? – W trzech krokach znalazła się w środku i nie
przeszkodził jej nawet fakt, że była to męska toaleta. – A nie przyszło wam do głowy, że jestem po prostu
lepsza od was?
Zostawiła ich, mocno skonsternowanych, nie zaszczycając więcej ani jednym słowem.
Tak, Tosia umiała być twarda. Co nie oznaczało, że praca w korporacji pozbawiła ją wszystkich
uczuć. Co to, to nie. Nawet twarde reguły wyścigu szczurów nie mogły zabić w niej radości, optymizmu
i spontaniczności. Nad tą ostatnią nauczyła się, co prawda, nieco panować, ale i tak nie potrafiła przejść
obojętnie wobec ponurej miny współpracownika czy przemilczeć niesprawiedliwości, jaka działa się na
jej oczach. Narażała się tym od czasu do czasu przełożonym, którzy jednak wybaczali te drobne oznaki
niesubordynacji, bo wyniki, jakie Tosia osiągała, były naprawdę doskonałe. Natomiast koleżanki
i koledzy lubili tę sympatyczną dziewczynę, oczywiście na tyle, na ile mogli sobie na to pozwolić
w firmie, w której każdy dla każdego stanowił konkurencję.
W sumie Tosia mogła uznać, że osiągnęła zawodowy sukces. I tak właśnie powtarzała sobie
codziennie, zgodnie z zasadą, której nauczyła się na szkoleniu dla menadżerów. Wiadomo, afirmacja to
ważna rzecz. Oczywiście nie zmierzała na tym poprzestać. Jej celem był kolejny awans i zastanawiała
się nawet, czy nie porozmawiać o tym z prezesem i nie skorzystać z faktu, że właśnie, dość
niespodziewanie, odszedł z firmy dyrektor handlowy.
W firmie jestem od trzech lat, zaliczyłam bezpłatne praktyki, szeregowe stanowiska, od roku
pracuję na stanowisku menadżera – zastanawiała się. – Mój dział podwoił wyniki, odkąd nim kieruję. To
chyba mocne argumenty na rozpoczęcie rozmowy?
Tymczasem dziś rano, gdy w końcu zdecydowała się na umówienie spotkania z prezesem, ten
nieoczekiwanie wezwał do siebie wszystkich menadżerów pionu handlowego.
– Chciałbym państwu przedstawić nowego dyrektora – oświadczył. – Za chwilę powinien tutaj
być.
No to po herbacie! – Tosia pokiwała smętnie głową. – Po jaką cholerę tak długo zwlekałam?
Powinnam od razu uderzyć do szefa. Znowu straciłam szansę! Wszystko przez zbyt małą pewność siebie.
– Zacisnęła usta ze złością. – Za miękka jesteś, Tośka!
Była wściekła. Nie wykorzystała okazji i teraz na kolejną przyjdzie jej czekać co najmniej rok.
To pewnie kolejny goguś w garniturku z najwyższej półki. – Jeszcze nie poznała nowego
dyrektora, a już go nie lubiła. – Będzie się mądrzył i wprowadzał zmiany. Jak każdy, kto przychodzi
z zewnątrz.
Tosia nie należała do zawistnych osób. No, może trochę zazdrościła temu nowemu, ale tak
naprawdę znała scenariusz najbliższych tygodni z własnego doświadczenia. Wiedziała że „nowy” będzie
chciał pokazać prezesowi, co potrafi, a to oznacza, że wszystkich menadżerów działów czeka trudny
czas. Znała to dobrze – rozmowy o wynikach, wyższe limity, szukanie oszczędności, wytykanie
najmniejszych błędów.
Westchnęła więc cicho, odgarnęła za ucho kosmyk włosów, który wysunął się ze spinki,
i popatrzyła na drzwi do sali konferencyjnej, które właśnie się otworzyły.
– Dzień dobry.
– Dopiero co o panu mówiłem – ucieszył się prezes. Tosia miała wrażenie, że zabrakło jej tchu.
– Proszę państwa, przedstawiam Oskara Wierzbickiego, nowego dyrektora handlowego. – Szef
wskazał dłonią na mężczyznę, który do nich dołączył. – A oto najbliżsi pana współpracownicy.
– Miło mi państwa poznać. Pozwolicie, że przywitam się z każdym, a potem opowiem coś
o sobie. Na pewno się zastanawiacie, jak bardzo jestem niesympatyczny i jak bardzo postanowiłem
uprzykrzyć wam życie – zaczął z uśmiechem.
Żart został przyjęty z umiarkowanym entuzjazmem, choć oczywiście wszyscy grzecznie się
uśmiechnęli.
Tylko Tosia stała jak wmurowana. I nie mogła zrozumieć, co się z nią dzieje.
Teraz, ślęcząc nad swoją tabelą, nadal tego nie pojmowała.
*
– Tośka!
Zatrzymała się i poczekała, aż Magda ją dogoni.
– Widziałaś go? – Zdyszana koleżanka położyła dłoń na biuście falującym od szybkiego oddechu.
– Kogo? – udała, że nie wie, o kim mowa.
– Nawet nie żartuj! Tego nowego dyrektora! – Magda była mocno podekscytowana.
– Widziałam. Prezes nam go przedstawił.
– Niezły, co? – Dziewczyna przewróciła oczami. – Myślałam, że padnę, kiedy wszedł i tym
swoim aksamitnym głosem zapytał o drogę do sali konferencyjnej. I jeszcze ten uśmiech!
– Daj spokój! – machnęła ręką Tosia.
– No proszę cię! – Magda prychnęła z oburzeniem. – Nie udawaj, że cię nie ruszyło! Takiego
przystojniaka to nie widziałam chyba nigdy w życiu. Apollo normalnie!
– Apollo nie Apollo, a ja pewnie przez miesiąc z roboty nie wyjdę…
Tosia za nic nie chciała się przyznać, że na niej też nowy dyrektor zrobił piorunujące wrażenie.
Co prawda, Magda to pierwsza osoba, jaką poznała w firmie, i z nią właśnie była najbliżej, ale nawet jej
nie ufała do końca.
Sekretarka prezesa tylko z pozoru wydawała się roztrzepana i słodka. Pod tą maską kryła się
doskonale zorganizowana kobieta, która panowała nad kalendarzem szefa i wiedziała wszystko o tym,
co dzieje się w firmie. – Awansować? – roześmiała się kiedyś, gdy Tosia zagadnęła ją, czy nie myślała
o karierze. – Przecież ja mam najlepsze stanowisko w całej firmie! Prezes mnie nie wyrzuci, bo znam
doskonale jego zwyczaje i wszystkiego pilnuję. Płaci mi jak menadżerom, żebym tylko nie odeszła. Nikt
na mnie nie wrzeszczy, nikt nie oczekuje ode mnie coraz wyższych wyników. Żaden dyrektor mi nie
podskoczy, bo jak się obrażę, to mogę mu zaszkodzić. Czego chcieć więcej? Mam spokój, zero stresu,
dobrą pensję – wyliczała. – Nie chcę niczego zmieniać. Dobrze mi tak, jak jest.
Tosia po namyśle przyznała jej rację, choć sama miała trochę inne podejście do pracy. Szukała
możliwości awansu, lubiła rywalizację, kolejne wyzwania pozwalały jej spożytkować przepełniającą ją
energię. Ale musiała uznać słuszność argumentów Magdy. Skoro zależało jej na stabilizacji i spokoju, to
wybrała doskonale.
Z czasem zaczęły też spotykać się poza firmą. Bywały razem w klubach, dwa razy wybrały się
na zagraniczne wycieczki. W pracy jednak starały się ukrywać tę prywatną zażyłość, aby nie narażać się
na plotki. Skoro Magda zdecydowała się zaczepić koleżankę na środku korytarza, to znaczyło, że
naprawdę jest przejęta.
– No tak! – uderzyła teraz dłonią w czoło. – Przecież to twój bezpośredni przełożony. Masz
szczęście, dziewczyno!
– Niby dlaczego?
– Nie zgrywaj głupiej! Reszta menadżerów w handlowym to faceci. Nie masz żadnej
konkurencji.
– Nie wiem, o czym mówisz – wzruszyła ramionami.
– O tym, że będziesz go widywać każdego dnia. Tośka, jak się dobrze zakręcisz, to jest już twój!
Obrączki nie ma, więc możesz startować od razu!
Proszę! Od razu wiedziała, co sprawdzić – zamyśliła się Tośka. – Mnie nawet do głowy nie
przyszło, żeby patrzeć na jego dłonie, a Magdzie owszem.
– Nie mam zamiaru do nikogo startować – starała się nadać głosowi obojętny ton. – Zresztą on
na pewno będzie częstym bywalcem gabinetu prezesa, więc…
– Serio nie jesteś zainteresowana? – zdziwiła się Magda.
– Serio.
– A ja owszem. – Sekretarka obciągnęła obcisły żakiet. – Skoro ty rezygnujesz, to ja wchodzę do
gry. Założymy się, że w ciągu miesiąca będzie mój? – ściągnęła usta w zalotny dziubek i mrugnęła
uwodzicielsko.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin