Siepielska Agnieszka - Dylogia uczuć 01 - Pętla kłamstw.pdf

(1289 KB) Pobierz
Przedsłowie
Kochani Czytelnicy,
zapraszam Was gorąco do przeczytania historii, która wpadła mi do głowy ot tak. Niemafijna,
niemotocyklowa, zupełnie inna, a jednak długo nie dawała mi spokoju. Jednak czegoś mi w niej
brakowało – aż do pewnego wieczoru, kiedy mój mąż z synem grali w szachy. I właśnie wtedy kliknęło,
wszystko ułożyło się w całość. Tak powstał prolog, a potem już tylko pisałam. Dla Was.
Witajcie w świecie Avy i Masona, a może powinnam napisać Avy i Mitchella? Zobaczcie,
przekonajcie się sami.
Buziole
Aga
Prolog
Gdyby nie promienie słońca, wdzierające się nachalnie w prześwity między zasłonami
w odcieniach malachitu, w pokoju panowałby zupełny mrok. I bez tego komnata była ciemna.
Zabytkowe łóżko, ogromna szafa czy sekretarzyk, a nawet drzwi, były nieomal czarne. Pomieszczenie
zdobiły ciemnozielone tkaniny, a także tapeta w tym samym kolorze. Pokrywające ją drobne białe wzory
były chyba najżywszym elementem wystroju.
Charles Cunningham siedział zwrócony tyłem do swojego łoża. Wodził wzrokiem po wielkiej
szachownicy i stukając palcami o brzegi fotela, obmyślał kolejny ruch.
W wieku dziewięćdziesięciu czterech lat jego umysł działał bez skazy, pracował na pełnych
obrotach i bez problemów.
Psiakrew – pomyślał. – Gdyby tylko jeszcze uparte serducho chciało współpracować.
Czego jednak mógł się spodziewać w tym wieku?
Starzec przesunął gońca i spojrzał na siedzącą naprzeciwko piękną młodą dziewczynę.
Przygryzała dolną wargę, przeskakując wzrokiem z pionka na pionek, a jemu najzwyczajniej w świecie
zachciało się śmiać.
Charles zdawał sobie sprawę z tego, że szachy ją nudziły, nawet nie potrafiła dobrze grać.
Udawała zainteresowaną tylko po to, żeby zrobić staremu człowiekowi przyjemność.
W takie dni jak ten wolała wypchnąć go na wózku w głąb ogrodu, usiąść na ławce pod drzewem
i zatruwać jego uszy wierszami Dantego do Beatrycze albo studiować
Dumę i uprzedzenie,
mrucząc pod
nosem, jakim dupkiem był Darcy. Frustrowało go to, a jednocześnie za każdym razem z niecierpliwością
czekał na ten moment. Uwielbiał naturę tej dziewczyny, niepoprawnej romantyczki o dzikiej duszy.
Widział też, jak korci ją, by odsłonić okna i je otworzyć, żeby wpuścić trochę świeżego powietrza, aby
przepędziło panujący w pomieszczeniu zaduch.
Normalnie by jej pozwolił, jednak nie tego dnia. Nie chciał widzieć, co traci, czego nie będzie
dane mu już ujrzeć. Rozumiał, że nadchodzą ostatnie chwile. Skierował wzrok na sekretarzyk za plecami
dziewczyny, gdzie leżało czarne pióro, przypominając mu, że musi dopiąć pewne sprawy i złożyć ostatni
w swoim życiu podpis.
Wrócił spojrzeniem do osoby przed sobą i poczuł bolesny ucisk w klatce piersiowej.
– Dzisiaj już się pożegnamy, moja droga – przemówił z żalem.
Od razu zauważył niepokój w pięknych, dużych oczach swojej towarzyszki.
– Źle się pan czuje?
– Nie, ale te stare kości potrzebują odpoczynku – odpowiedział, poklepując drżącymi dłońmi
swoje kolana.
Dziewczyna wstała więc powoli i jak za każdym razem podeszła do starca. Pochyliła się i złożyła
niewinny pocałunek na jego policzku.
– W takim razie do zobaczenia w przyszłym tygodniu – oznajmiła, prostując się, po czym
odwróciła się, aby odejść.
W tym momencie dłoń mężczyzny oplotła jej nadgarstek. Zaniepokojona zwróciła się ku niemu
i zauważyła, że w drugiej ręce trzymał jeden z pionków. Królową.
– Weź to – rozkazał, wyciągając w jej stronę przedmiot.
– A… Ale ja nie mogę, to pamiątka rodzinna. Jak chce pan grać, jeśli…
– Jestem już na to za stary. Poza tym musisz coś wiedzieć i zapamiętaj, co ci powiem. Twoje
życie będzie wyglądać jak ta szachownica. Będziesz zmuszona myśleć nad każdym ruchem i niszczyć
przeciwnika, choćby wbrew własnej woli. W innym przypadku przegrasz i wszystko pójdzie na marne.
Słowa Cunninghama tylko potwierdziły jej wcześniejsze obawy. Czuła, że miało się stać coś
złego. Nie chciała wychodzić, lecz dobrze wiedziała, że Charles był upartym człowiekiem, a kiedy coś
powiedział, musiało być to zrealizowane.
Z żalem opuściła pokój i po chwili już mknęła przez korytarze rezydencji, a łzy zamazywały jej
drogę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin