Jacek Dąbała - Złodziej twarzy.pdf

(905 KB) Pobierz
Jacek Dąbała
ZŁODZIEJ TWARZY
2006
Spis treści
Strona tytułowa
ROZDZIAŁ I
ROZDZIAŁ II
ROZDZIAŁ III
ROZDZIAŁ IV
ROZDZIAŁ V
ROZDZIAŁ VI
ROZDZIAŁ VII
ROZDZIAŁ VIII
ROZDZIAŁ IX
ROZDZIAŁ I
Morderca był czarującym człowiekiem. Nazywał się Wiktor Szober i uchodził za
niezwykle uzdolnionego lekarza. Kiedy pojawiał się w towarzystwie, roztaczał wokół
siebie zapach drogiej wody kolońskiej i emanował rzadko spotykaną uprzejmością.
Miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu i ubierał się w najlepszych sklepach.
Studia medyczne z wyróżnieniem ukończył w Nowym Jorku i w Warszawie. Cztery
lata później w Wiedniu otrzymał tytuł doktora na podstawie pracy o przeszczepach
skóry. Doktor Szober, ceniony chirurg plastyczny, znał większość najważniejszych
ludzi w stolicy, poczynając od prezydenta, a kończąc na popularnych artystach. Nic
nie zapowiadało, że kiedykolwiek zrobi coś złego.
W wieku dwudziestu dziewięciu lat poślubił najładniejszą studentkę Szkoły
Głównej Handlowej w Warszawie. Szczęście małżeńskie przerwał jednak wypadek:
samolot pilotowany przez doktora rozbił się o ziemię. Mąż i żona cudem uniknęli
śmierci. Niestety, twarz Patrycji Szober na zawsze oszpeciły blizny po oparzeniach.
Po czwartej operacji doktor zmuszony był przyznać, że przegrał.
Zniekształcona skóra wciąż pozostawała odrażająca. Gdyby nie fotografie, głos i
piękne ciało, doktor nigdy nie rozpoznałby żony…
Przez wiele miesięcy oboje dodawali sobie otuchy. Czasami, jakby wbrew logice,
to ona każda mu wierzyć w sukces operacji i namawiała do podjęcia kolejnej próby.
Niestety, skóra, którą hodował z jej komórek, nie była przydatna: zawsze pozostawały
blizny, brakowało brwi, rzęs, ust i nosa. Żadna rekonstrukcja dawnej urody nie była
udana, dlatego doktor godzinami siedział w laboratorium i eksperymentował.
Poświęcał wszystkie swoje siły i zdolności wynalezieniu lekarstwa, które hamowałoby
odrzucenie przez organizm obcego ciała. Kiedy po raz kolejny okazywało się, że
eksperyment zawodził, z wściekłości krzyczał i kopał w ścianę. Chyba właśnie wtedy
niebezpiecznie zbliżył się do ostatecznej granicy…
Przełom pojawił się nagle. Preparat „MX”, którym doktor karmił laboratoryjnego
szczura, zadziałał. Po operacji rany zwierzęcia szybko się zagoiły i stały prawie
niewidoczne. Organizm nie odrzucił przeszczepu, a nowa sierść całkowicie zakryła
ślady po skalpelu. Szczur zdechł dopiero siedem dni po odstawieniu leku. Wniosek
był prosty: bez regularnego zażywania „MX” przeszczep był odrzucany i następował
zgon. Potem Szober zrobił coś, czego nie powinien, a mianowicie zoperował sobie
fragment skóry na ręce. Wycięty kawałek zamroził i schował w lodówce. Trójkąt o
równych dziesięciocentymetrowych bokach pobrał z ciała młodego mężczyzny
oczekującego na sekcję zwłok.
Przez dwa miesiące doktor po kryjomu łykał preparat i obserwował przeszczep.
Ręka przestawała boleć, a blizna kurczyła się szybciej, niż przypuszczał. Kobieta
przeczuwała, że mąż ryzykuje, ale nie miała siły mu tego powiedzieć. Myślała
wyłącznie o pozbyciu się swojej szpetnej twarzy. Budziła się w nocy zlana potem,
zasypiała i ponownie budziła. W jej głowie rodził się pomysł, którego nie chciała
nazwać. Odkrycie doktora przyniosło obojgu nadzieję, ale także strach przed
własnymi pokusami.
Kiedy okazało się, że preparat działa, doktor zdecydował się dłużej już nie czekać.
Po śniadaniu usiadł w fotelu i przez chwilę udawał, że czyta gazetę.
- Wiesz, o czym myślę? - jego głos nie zabrzmiał naturalnie.
- Nie wiem - skłamała żona.
- To jest możliwe… - kontynuował, nie odrywając oczu od gazety. Chciał, żeby
przejęła inicjatywę.
- Co jest możliwe? - zapytała cicho.
Podniósł głowę. Kobieta zacisnęła zniekształcone powieki.
- Wszystko - odparł. - Znowu możesz być piękna. Jeżeli tylko tego chcesz…
- Boję się - tym razem powiedziała prawdę.
- Ja też - stwierdził drżącym głosem.
- Powiedziałeś profesorowi o swoim odkryciu? - zapytała cicho. Wierzyła, że ma
jeszcze szansę i może zmienić swoje życie. Potrzebowała tylko impulsu.
- Nie, nie powiedziałem…
Tego się spodziewała.
- Nikt nie wie, co odkryłem. Tysiące ludzi czeka na to, a ja od kilku miesięcy
trzymam wszystko dla siebie… Dopóki jesteś chora…
Zgłoś jeśli naruszono regulamin