Morgan MB - Celebryta 01 - Celebryta.pdf

(2092 KB) Pobierz
…zaleca się czytać z kieliszkiem dobrego wina w dłoni ;)
1.
– Dobrze, dziękuję za informację. Czekam w takim razie na dalsze instrukcje… – wydukałam
drżącym głosem.
– Wkrótce je dostaniesz. Do usłyszenia – odpowiedział spokojny męski głos w słuchawce.
– Do usłyszenia.
Czułam, jak żołądek wywraca mi się na drugą stronę. Nie mogłam uwierzyć w to, co się
właśnie wydarzyło.
Zadzwonił do mnie. Osobiście. I zgodził się! Zgodził się na wywiad!
– Mała, co jest? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha… Czarna siekiera, taka jak lubisz –
powiedziała Kaśka, stawiając przede mną malutką filiżankę z moim ukochanym espresso.
– Nie uwierzysz, co się właśnie stało… – Popatrzyłam na nią, nie kryjąc zdumienia.
– Jesteś w ciąży? – zapytała, bezpośrednia jak zawsze.
– Nie, no coś ty, oszalałaś?! – obruszyłam się.
Swoją drogą musiałabym być chyba wiatropylna, żeby być w ciąży. Zresztą w tym momencie
była to ostatnia rzecz, na jaką miałabym ochotę.
– Więc? Powiesz mi w końcu czy mam wysłać pisemną prośbę z Krzysztofem w CC?
– Powiem. Ale najpierw usiądź.
Kaśka oparła się o moje biurko i popijając kawę, patrzyła na mnie z ciekawością. Przez moment
próbowałam dojść do siebie, bo to wszystko było tak surrealistyczne, że nie potrafiłam przyjąć tego do
wiadomości.
– Nie uwierzysz, kto właśnie do mnie zadzwonił… – wyszeptałam po chwili, stukając nerwowo
paznokciami o blat biurka.
– No wyglądasz, jakby to był co najmniej papież. To jakaś tajemnica? Jakiś mroczny kochanek,
o którym zapomniałaś mi wspomnieć? – Kaśka patrzyła na mnie z zaciekawieniem.
– Lepiej, stara, lepiej. – Uśmiechnęłam się tajemniczo i ściszyłam głos. – To był Milewicz.
Młody Milewicz.
– Co, kurwa?! – huknęła, krztusząc się swoją lurą z mlekiem i dwiema łyżeczkami cukru. –
TEN Milewicz?! Syn TEGO Milewicza?!
– Tak – wyszeptałam, próbując ją uciszyć. – We własnej osobie… I nie zgadniesz, kto ma z nim
wywiad za tydzień…
– Co?! Zgodził się?! Chyba żartujesz! Jak ty to zrobiłaś?
– I to jest najlepsza część tej historii… – westchnęłam i wzięłam łyk gorącej kawy. – Ja
w sumie nic takiego nie zrobiłam…
Wyjaśniłam jej pokrótce, jak to Krzysiek kazał mi wysłać do niego prośbę o udzielenie naszej
gazecie wywiadu. Ja grzecznie wysłałam maila do agencji Milewicza i napisałam, co i jak, jakie nasz
magazyn ma plany, czego wywiad miałby dotyczyć… Wspomniałam, że mieliśmy już okazję poznać
się z panem Milewiczem podczas degustacji półtora roku temu i że bardzo bym chciała, aby
opowiedział mi o swoich początkach w świecie wina i kulinariów, o tym, jak to jest być synem TEGO
Milewicza, no i jakie ma plany na przyszłość… Standardowy
bullshit.
Byłam przekonana, że nie
odpisze, przecież wszyscy w branży wiedzą, że on „nie rozmawia z mediami”. A tu nagle telefon: „Z
tej strony Daniel Milewicz, czy rozmawiam z panią Marceliną?”.
– Ja pierniczę, chybabym się posikała na twoim miejscu! Kurde, stara, i ty o tym tak spokojnie
opowiadasz?! Przecież to trzeba oblać!
– No tak, zdziwiłabym się, jakbyś nie uznała tego wydarzenia za okazję do chlania… –
Wywróciłam oczami.
Jeśli chodzi o imprezy, to moja szalona przyjaciółka była zawsze pierwsza, zarówno w kwestii
ich organizacji, jak i uczestnictwa w nich. Lubiłam to, bo tak naprawdę gdyby nie ona, moje życie
byłoby już totalnie nudne.
– Oj, wiesz, że po rozstaniu z Mateuszem jeszcze nie doszłam do siebie…
– Wiem. Ale obie mamy świadomość, że to całe rozstanie wyszło ci na dobre – powiedziałam,
rozkoszując się błogim aromatem wciąż jeszcze gorącego espresso.
– Niby tak, a jednak mi go brakuje… Szczególnie wieczorami… – westchnęła znacząco.
– Spokojnie, jak cię znam, to zaraz się znajdzie jakiś pocieszyciel i tego też ci z całego serducha
życzę. Ale wiesz co… Tym razem chyba masz rację, trzeba to oblać. – Odwróciłam się w stronę okna
i się zamyśliłam.
– Marcel… Mów mi tu wszystko jak na spowiedzi! Jakaś taka tajemnicza jesteś. – Kaśka
spojrzała na mnie podejrzliwie.
Moja przyjaciółka znała mnie lepiej niż ktokolwiek inny i bez trudu wyczuwała moje nastroje.
– Bo wiesz co… On powiedział coś takiego… – Odruchowo przygryzłam wargę.
– Wiedziałam, że jest coś więcej! Gadaj natychmiast!
– Po pierwsze to nie uwierzysz, ale on mnie pamiętał… Czujesz? Z tej degustacji półtora roku
temu. Wiesz, z tej, po której… – Popatrzyłam na nią wymownie.
– Po której nakryłaś Piotrka z tą lafiryndą od niego z pracy.
– Tak. Ale nie wracajmy do tego. W każdym razie powiedział, że mnie pamięta i że od tamtej
pory obserwuje mnie na Instagramie, i że, uważaj, „zgadza się na wywiad tylko dlatego, że w zeszłym
tygodniu piłam jego ulubione wino”. To chyba miało zabrzmieć jak żart, ale sama nie wiem…
– Co takiego?! Żartujesz chyba?! Jak mogłaś nie wiedzieć, że ON cię obserwuje? Kurde, ja to
od razu bym jakieś półnagie foty zaczęła wrzucać… Może zrobić ci jakąś sesję? – zapytała, śmiejąc się
głośno.
– Ciszej, wariatko, nie musi o tym wiedzieć całe piętro – zachichotałam, wywracając oczami.
– Spoko. Ale jaja, kurde no, powiem ci, zajebista akcja. TEN Milewicz… – Przymknęła
powieki, mrucząc rozkosznie. – Ale ci zazdroszczę! Na twoim miejscu chyba bym dziś nie zasnęła.
– Luzik, wieczory z Piotrem są tak ekscytujące, że raczej z zaśnięciem problemu nie będzie… –
skwitowałam ze zrezygnowaną miną.
– Naprawdę nie wiem, czemu ty z nim jeszcze jesteś. Szczególnie po tej akcji wtedy…
– Bo jest moim mężem? Sama nie wiem. Zresztą to nie temat na dziś.
– Dokładnie! Pogadamy o wszystkim wieczorem, bo rozumiem, że jakieś alko dzisiaj będzie
grane?
– Niech ci będzie. A tymczasem idę do Krzysztofa. Chyba spadnie z krzesła, jak mu powiem
o tym, co się tu właśnie wydarzyło.
– Fiu, fiu, awansik będzie jak nic. A Marcinka szlag trafi… – jęknęła z satysfakcją Kaśka,
siadając przy swoim biurku.
– Szczerze? Niech trafi! A tymczasem mam nadzieję, że Krzysiek ma w pokoju Szampana.
– Ty, gwiazda! Jeśli go ma, to nie zapominaj o starej przyjaciółce! Kieliszeczek przed wyjściem
z pracy mi też dobrze zrobi.
– Zobaczymy, co da się zrobić! – Puściłam jej oczko i ruszyłam w stronę gabinetu szefa.
***
– Do szefunia na dywanik czy może donieść na kogoś? – zapytał Marcin, mój, nienawidzony
przez wszystkich, kolega z pracy, wychylając się znad swojego ogromnego monitora. Czasem
zastanawiałam się, co jest większe, ten cholerny monitor czy może jego ego.
– Nie twój interes – odpowiedziałam, uśmiechając się sztucznie. – Krzysztof jest u siebie?
– Tak. Tylko nie proś o podwyżkę, bo ma dziś zły nastrój.
– Zaraz będzie miał lepszy.
– Żebyś się nie zdziwiła. Uprzedzałem, jak coś…
Zapukałam do drzwi i zapytałam, czy mogę wejść.
– Masz pięć minut. I żadnych złych wiadomości, bo mnie tu dzisiaj trafia! – odpowiedział
Krzysztof wyraźnie poirytowany.
– Mam dobre wiadomości… – powiedziałam, siadając na krześle naprzeciw jego biurka.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin