Milioner_i_bogini_milbog.pdf

(2981 KB) Pobierz
Tytuł oryginału: Mister Moneybags
Tłumaczenie: Marta Czub
ISBN: 978-83-283-3997-2
Copyright © 2017. Mister Moneybags by Vi Keeland and Penelope Ward.
All rights reserved. No part of this publication may be reproduced, distributed, or
transmitted in any form or by any means, including photocopying, recording, or other
electronic or mechanical methods, without the prior written permission of the publisher,
except in the case of brief quotations embodied in critical reviews and certain other
noncommercial uses permitted by copyright law.
Polish edition copyright © 2018 by Helion SA
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Autor oraz Helion SA dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce informacje były
kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za ich wykorzystanie,
ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub autorskich. Autor oraz
Helion SA nie ponoszą również żadnej odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe
z wykorzystania informacji zawartych w książce.
Helion SA
ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
editio@editio.pl
WWW:
http://editio.pl
(księgarnia internetowa, katalog książek)
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
Rozdział 1.
Rozdział 1.
Bianca
Wygląda na to,
że
firma tego palanta zajmuje całe górne piętro.
Nacisnęłam przycisk w windzie i na odwal się skończyłam pisać
w telefonie listę pytań do wywiadu. Sylvia, moja przełożona, nie
będzie zadowolona, zwłaszcza
że
miałam przygotować pytania dwa
dni temu, a teraz nie będzie miała czasu na wprowadzenie
żadnych
zmian. A ona
uwielbiała
wprowadzać zmiany.
Byłam już pięć minut spóźniona, a winda strasznie się wlokła.
Dźgając kilka razy palcem przycisk numer trzydzieści cztery, mruk-
nęłam,
że
następnym razem pójdę schodami. Ale kogo chciałam
oszukać? W tych butach? W tej obcisłej spódnicy? To cud,
że
w ogóle
byłam w stanie wejść na chodnik, gdy taksówka wysadziła mnie przed
budynkiem.
Westchnęłam głośno.
Czy my się w ogóle przemieszczamy?
To
naprawdę była najwolniejsza winda, jaką kiedykolwiek jechałam.
Sfrustrowana i może odrobinę zniecierpliwiona, bo chciałam mieć
już ten wywiad za sobą, znów zaatakowałam panel. Naciskając po-
nownie guzik, jęknęłam:
— No rusz się. Jestem już potwornie spóźniona.
Odetchnęłam z ulgą, gdy kabina w końcu przyspieszyła. Ale na-
gle gwałtownie stanęła, a w
środku
zrobiło się zupełnie ciemno.
— No i proszę, zepsuła pani windę — odezwał się za moimi ple-
cami niski głos. Podskoczyłam przestraszona i poczułam,
że
komórka
wymsknęła mi się w ciemności z rąk i upadła na podłogę. Towarzy-
szący temu trzask powiedział mi,
że
się rozbiła.
5
Kup książkę
Poleć książkę
Milioner i bogini
— Jasna cholera! No i co pan narobił?! — Schyliłam się i zaczę-
łam
macać po podłodze, ale nie mogłam jej znaleźć. — Czy mógłby
mi pan przynajmniej poświecić,
żebym
mogła znaleźć swój telefon?
— Z przyjemnością.
— Dziękuję — prychnęłam.
— Gdybym tylko miał ze sobą swój.
— Pan
żartuje?
Nie ma pan telefonu komórkowego? Kto się
w ogóle rusza bez telefonu?
— Może sama powinna pani tego spróbować? Gdyby nie była pani
tak zapatrzona w ekran, nie znaleźlibyśmy się w tej sytuacji.
Wstałam i chwyciłam się pod biodra.
— A to niby dlaczego?
— Była pani tak zajęta klepaniem w klawiaturę,
że
nawet pani
nie zauważyła,
że
nie jest sama w windzie.
— No i co z tego?
— Gdyby mnie pani zauważyła, nie przestraszyłaby się pani na
dźwięk mojego głosu i nie rozwaliłaby pani telefonu. Wtedy zaś mieli-
byśmy
światło
i widziałaby pani przyciski w windzie na tyle wyraź-
nie,
żeby
móc nacisnąć guzik jeszcze jakieś dwadzieścia lub trzy-
dzieści razy. To na pewno by pomogło.
Poczułam,
że
mężczyzna poruszył się za mną.
— Co pan robi?
Gdy odpowiedział, jego głos dobiegał z innego miejsca. Z dołu
po mojej lewej stronie.
— Ukucnąłem,
żeby
poszukać pani komórki.
Było naprawdę ciemno. Zupełnie nic nie widziałam, ale poczułam
ruch powietrza i domyśliłam się,
że
mężczyzna musiał się podnieść.
— Proszę nadstawić rękę.
— Da mi pan telefon, tak?
— Nie, zdjąłem spodnie i dam pani potrzymać swojego fiuta.
Jezu, niezła z pani jędza, co?
Przekonana,
że
nie może mnie zobaczyć, uśmiechnęłam się, sły-
sząc jego sarkastyczną uwagę, i wyciągnęłam rękę.
6
Kup książkę
Poleć książkę
Rozdział 1.
— Niech mi pan da ten telefon.
Jedna z jego dłoni musnęła moją i przytrzymała ją, podczas gdy
druga położyła mi telefon na ręce i zacisnęła wokół niego moje
palce.
Ładnie
się pani uśmiecha. Powinna to pani częściej robić.
— Tu jest zupełnie ciemno. Skąd pan wie,
że
się
ładnie
uśmie-
cham?
— Widzę pani zęby.
Puścił moją rękę, a ja natychmiast poczułam,
że
zaczyna mnie
ogarniać panika.
Cholera. Nie tutaj. Nie teraz.
Złapałam go znów za rękę, zanim zdążył ją cofnąć.
— Przepraszam… Czy… Eee… Może pan jeszcze przez chwilę
potrzymać mnie za rękę?
Zrobił bez pytania to, o co go prosiłam. To było przedziwne, ale
ten człowiek po prostu stał i trzymał mnie za rękę,
ściskając
ją od
czasu do czasu, jakby wiedział,
że
potrzebuję otuchy. W końcu po-
czułam,
że
fala strachu odpływa i rozluźniłam uchwyt.
— Może mnie już pan puścić. Przepraszam. Miałam mały atak
paniki.
— Już po wszystkim?
— Czasem tak mam, pojawia się i znika. Mam przeczucie,
że
im
dłużej będziemy tu tkwić, tym większa szansa,
że
znów mnie dopad-
nie. Niech pan do mnie mówi. To odwróci moją uwagę.
— No dobrze, jak pani na imię?
Poczułam nieodpartą potrzebę, aby krzyknąć.
— Aaaaaaaaaaaaa!!!
— Co to, do cholery, było? — warknął.
Wydałam z siebie kolejny wrzask, tym razem jeszcze głośniejszy.
— Po co pani to robi?
Nie odpowiadając na jego pytanie, powiedziałam po prostu za-
dyszana:
— Och, to mi dobrze zrobiło.
— Przeraziła mnie pani nie na
żarty.
7
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin