Deja_vu_e_c26n.pdf

(29 KB) Pobierz
Sople
Sople wisiały zadumane nad ulicą białą,
zmarzniętą. Powoli, jakby natchniony, szedł
w płaszczu beżowym umysł parujący ciepłem
z niezakrytej głowy. „Teraźniejszość będzie
przeszłością, była przyszłością. Będzie więc
tym, co było – była zaś tym, co będzie. Jest
czymś coś, co będzie zanim było,i było, zanim
będzie? Czymże to jest? A czym jest
jest?”
– olbrzymi sopel oderwał się od dachu i wbił
w sam środek myślącej jeszcze głowy. Mane-
kin wyrzucił w górę ręce, chwycił za skrwa-
wiony słup lodu i – niczym postać z grote-
skowego widowiska – zatoczył się na środek
ulicy, szurając czarnymi butami o bruk zadu-
many. . .
6
Wiadomość
Baltazar zmartwiał – Pongo wbiegł na
jezdnię wprost pod nadjeżdżający autobus.
Wielka maszyna z szumem przemknęła nad
przypadłym do asfaltu zwierzakiem. Który
poderwał się, otrzepał jakby nigdy nic, i pod-
biegł do Baltazara. Który:
– Cud, cud, cud! – krzyczał i tańczył,
a Pongo szczekał, radośnie biorąc udział w za-
bawie. Baltazarowi przyszło nagle do głowy,
że skoro istnieje potencjalnie nieskończenie
wiele równoległych światów, to w którymś
z nich Pongo mógł zginąć pod autobusem.
Wyobraził sobie, jakby się czuł, gdyby pies
zginął w jego świecie. Przeszedł go dreszcz
zgrozy. Musi dać znać sobie samemu z rów-
noległych światów, że Pongo żyje – koniecznie
musi! Ale jak? Jak?
Zapadł się w sobie i zaniedbał wszyst-
ko i wszystkich. Nawet Ponga, który snuł się
smętny po niesprzątanym od coraz dłuższe-
go czasu mieszkaniu. Aż któregoś wieczoru –
7
Kup książkę
olśnienie! Baltazar zaczął tańczyć jak szalo-
ny! Znalazł sposób – postanowił zwariować.
Liczył, że on sam w równoległych światach
też zwariuje. Ale było to wariactwo z głową!
Tańczył w specjalny sposób, wystukując od-
powiednio zaszyfrowaną alfabetem Baltaza-
ra wiadomość: „Baltazarze wykrzyknik Pon-
go żyje wykrzyknik Nie trać ducha wykrzyk-
nik Nadawca myślnik Baltazar”. Teraz wy-
starczyło, że jakiś doktor rozszyfruje taniec
wariata i tym samym uleczy go z rozpaczy
po stracie Ponga.
Pongo zaszczekał, ale nie przyłączył się
do tej nowej zabawy.
8
Kup książkę
Tertium non datur
Arystokrates, znany z umiejętności po-
wiedzenia słowa „stomatolog” w ten sposób,
że zaczynało się na „k”, „g” miało w środ-
ku i było dowolnie obraźliwe dla kogokolwiek,
wyjaśniał swym uczniom, dlaczego seryjna
produkcja zdystansowała rękodzieło.
– Widzicie – Henry Ford wprowadził
seryjną produkcję samochodów, taśmową.
Wszystkie wyroby takie same. Mawiał: mo-
żecie zażyczyć sobie dowolny kolor – pod wa-
runkiem, że to będzie czarny!
– Mistrzu – wtrącił Arcyfus, jeden
z uczniów – czy takie wyeliminowanie różno-
rodności nie pozbawia życia tego, co najważ-
niejsze – piękna?
– Wcale nie uważam, by w życiu najważ-
niejsze było piękno – nie omieszkał zaprze-
czyć Termos, drugi z uczniów. – Najważniej-
sze jest dobro.
– Jaki pożytek z dobra, jeśli brak piękna?
– oburzył się Arcyfus.
9
Kup książkę
– Panowie! Jaki pożytek ze sprzeczki, jeśli
nie znacie kryterium?
– A ty, Mistrzu, czy mógłbyś podać jasne
kryterium?
– Owszem – napuszył się Arystokrates. –
Opłacalność, panowie. Mmgbrlo zaczął rów-
nolegle z Fordem. Produkował ręcznie, pano-
wie – rękodzieła! Co ciekawe – każde w innym
kolorze.
– Kto? – zdziwił się Termos.
– A widzicie? Nikt już o nim nie pamięta.
Zbankrutował i został mechanikiem u Forda.
Opłacalność, panowie, opłacalność!
– Ależ mistrzu! Czy takie nastawienie nie
pozbawia życia tego, co najważniejsze – pięk-
na?
– Wcale nie uważam, by w życiu najważ-
niejsze było piękno, bo jaki pożytek z piękna,
jeśli brak dobra? – i szli razem, przekomarza-
jąc się nadal, choć każdy z nich mógł podążyć
swoją drogą. A przynajmniej im się zdawało,
że tak mogą.
10
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin