Drzewo_rozane_e_020o.pdf
(
1027 KB
)
Pobierz
MARCIN KRÓLIK
DRZEWO RÓŻANE
Oficyna wydawnicza RW2010 Poznań 2013
Redakcja: Joanna Ślużyńska
Korekta: Natalia Szczepkowska, Robert Wieczorek
Redakcja techniczna zespół RW2010
Copyright © Marcin Królik 2013
Okładka Copyright © Dalia Żmuda-Trzebiatowska
zdjęcia na okładce © Tryfonov / Fotolia.com
Copyright © for the Polish edition by RW2010, 2013
e-wydanie I
ISBN 978-83-63598-82-2
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie całości albo fragmentu – z wyjątkiem
cytatów w artykułach i recenzjach – możliwe jest tylko za zgodą wydawcy.
Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.
Dział handlowy:
marketing@rw2010.pl
Zapraszamy do naszego serwisu:
www.rw2010
Kup książkę
Marcin Królik
R W 2 0 1
0 Drzewo różane
ROZDZIAŁ 1:
Echa burzy
S
tojąc w rozsłonecznionej kuchni, z rękami ciasno splecionymi na piersiach, patrzyła
beznamiętnie na śmigłowiec wiszący w powietrzu tak nisko, że prawie muskał
płozami dach bloku po przeciwnej stronie ulicy. Łopaty wirujące nad smukłym,
pszczelim korpusem zlewały się w morderczy, lśniący dysk. Czającemu się w progu
Bartkowi zaświtało złe przypuszczenie, że źródłem fascynacji, z jaką jego żona
kontempluje ten hipnotyczny widok, jest myśl, iż mogłaby dostać się pomiędzy
młócące wiosła i zostać przez nie poszatkowana. Obsesja samounicestwienia, mimo
iż Paulina dokładała wszelkich wysiłków, także farmakologicznych, by trzymać ją na
wodzy, uporczywie trwała za kulisami, zawsze gotowa wychynąć i zepsuć tkany
z trudem gobelin. Terapeutka, do której Paulina jeździła dwa razy w miesiącu,
przestrzegała, że taki stan może się utrzymywać jeszcze dosyć długo, ale – na litość
boską! – minął już ponad rok!
Najczarniejszy rok
– dodał w duchu Bartek.
Bezpośrednio po Tym – Paulina nadal z oporami nazywała rzecz po imieniu
i w końcu Bartek również nauczył się traktować ją bezosobowo, co niewątpliwie nie
było dobre dla procesu leczenia – wydawało mu się, że psychoterapii, stanowczo
zalecanej przez lekarza prowadzącego, da się uniknąć. Przez kilka pierwszych
tygodni Paulina sprawiała wrażenie pogodzonej z sytuacją. Nawet umieli o Tym
spokojnie rozmawiać, analizować, zwierzać się z towarzyszących im uczuć,
planować przyszłość. Jednak w czerwcu Paulina nagle zupełnie się rozsypała.
Oznajmiła mu stanowczo, że zamierza poddać się terapii, bo jeśli tego nie zrobi,
zwariuje do reszty. Psycholog z cisowskiego PCPR, do którego zwróciła się o poradę,
dał jej namiar na jedną z renomowanych, a przy okazji droższych warszawskich
specjalistek, której usług nie refundował Narodowy Fundusz Zdrowia.
3
Kup książkę
Marcin Królik
R W 2 0 1
0 Drzewo różane
Ale pieniądze – dwieście złotych za sesję, najpierw co tydzień, a od stycznia co
dwa tygodnie – były naprawdę najmniejszą ze zmór. Okazało się, że terapia miała siłę
młota
pneumatycznego
uderzającego
w rurę
szamba,
z której
nagle
pod
gigantycznym ciśnieniem zaczęły wybijać nieczystości, nagromadzone nie wiadomo
kiedy, i tak wstrętne, że blakły przy nich słowa. Najgorsza zaś była pod tym
względem zima. Bartek mógł ją porównać tylko do koszmarnego snu o podróży przez
mroczną komnatę pełną potworów. Najzupełniej realnie bał się, że Paulina może
spróbować
popełnić
samobójstwo.
Podczas
lekcji,
tłumacząc
licealistom
z „Nałkowskiej” meandry angielskiej gramatyki, nie mógł odegnać wizji, w której
wracał po południu do domu i znajdował ją w wannie pełnej krwi, powieszoną na
żyrandolu bądź leżącą w poprzek łóżka z pustym opakowaniem po proszkach
nasennych w ręce. Podświadomie spodziewał się telefonu, że w ich mieszkaniu
ulatnia się gaz. Nękało go też podejrzenie, że któregoś dnia Paulina zamiast wrócić
z galerii, gdzie prowadziła sklep z akcesoriami sportowymi, najzwyczajniej zniknie,
a po kilku dniach policja znajdzie jej zwłoki w jakimś odległym hotelu lub co gorsza
w lesie. Na pewno rozważała skończenie ze sobą.
Którejś grudniowej nocy, po bardzo złym popołudniu, gdy Paulina na kilka
godzin zamknęła się w łazience, a później nie chciała z nim rozmawiać, Bartek,
tknięty przeczuciem, odchylił rękaw jej piżamy i dostrzegł ślady ugryzień oraz
owalne siniaki mogące być pamiątką po szczypaniu. Nie wątpił, że samookaleczenie
zdarzyło się jej nie po raz pierwszy, i gdyby poszukał, znalazłby na jej ciele więcej
makabrycznych pieczątek. Była to jedyna chwila, kiedy bardzo poważnie rozważał
porzucenie jej; leżąc w bezsennej ciemności, zaczął sobie na zimno układać
w wyobraźni scenariusz rozstania.
– Ciekawe, czemu on tam tak wisi – odezwała się, a Bartek ponownie przyłapał
się na tym, że usiłuje wysondować, czy w jej głosie nie kryje się mrok. Ale na
szczęście brzmiał normalnie.
A jeśli to tylko cisza przed burzą?
4
Kup książkę
Marcin Królik
R W 2 0 1
0 Drzewo różane
– Może prowadzą jakieś pomiary meteorologiczne albo robią zdjęcia – odparł,
zakładając lekką płócienną kurtkę. Zbliżała się osiemnasta, powinien był wyjść już
kilka minut temu. – A może kogoś szpiegują.
Paulina wypuściła z palców brzeg firanki i flegmatycznie odwróciła się od okna.
Nimb rozświetlający pszenne, spływające luźno na ramiona włosy sprawiał, że twarz
częściowo skrywał cień. Bartek domyślił się, co za chwilę usłyszy.
– Nie idź. Podaruj sobie dzisiaj.
– Daj spokój. – Tę kwestię zawsze wypowiadał protekcjonalnie. Sięgnął po
torbę i przerzucił sobie pasek ukośnie przez tors. Tę szpanerską dziennikarską torbę
– nylonową, zapinaną na rzepy, ze skórzanymi wstawkami i mnóstwem sprytnych
schowków – Paulina kupiła mu trzy lata temu, w innej epoce, w świecie przed
zaćmieniem i szambem. – Godzina, góra półtorej i będę z powrotem.
– Zawsze tak mówisz, a później siedzisz tam Bóg raczy wiedzieć jak długo i po
kiego czorta! – żachnęła się, co, podobnie jak jego próby pacyfikowania jej,
stanowiło część coczwartkowego spektaklu. – Te wasze niby kolegia mają tyle sensu,
co durszlak bez dziurek. Sobotka chrzani jakieś głupoty, napawa się swoją urojoną
wielkością znamienitego liryka, a wy mu przytakujecie.
– Nie przesadzaj, czasem coś musimy ustalić.
Paulina miała stuprocentową słuszność. Kolegia redakcyjne w cisowskim
Echu
były w istocie przeciągającymi się niekiedy nawet do trzech godzin seansami
chwalby własnej Wacława Sobotki, założyciela, redaktora naczelnego i głównego
autora największego i najbardziej opiniotwórczego tygodnika w powiecie. Sprawy
organizacyjne – podział tematów do następnego numeru, krótkie podsumowanie
numeru bieżącego, który po całonocnym składzie miał w piątek rano trafić do
czytelników – załatwiali w przeciągu kwadransa. A potem Wacław Sobotka mógł się
już bez przeszkód puszyć, zadręczać zespół najnowszymi wierszami, wieszać psy na
każdym, kto w minionym tygodniu ośmielił się nadepnąć mu na odcisk (taki desperat
5
Kup książkę
Plik z chomika:
P.Kuba-47
Inne pliki z tego folderu:
24h_e_1r04.pdf
(717 KB)
Amanda_e_0wgs.pdf
(2562 KB)
3_ebooki_Chata_wuja_Toma_Nauka_angielskiego_z_ksiazka_dwujezyczna_e_1ca1.pdf
(528 KB)
24_godziny_kochania_e_10zb.pdf
(255 KB)
3_ebooki_Lord_Jim_z_angielskim_Literacki_kurs_jezykowy_e_1bw0.pdf
(486 KB)
Inne foldery tego chomika:
Administracja
Afryka
After Effects
Agile - Programowanie
AJAX
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin