Zabojczy_pocalunek_e_1r03.pdf

(1258 KB) Pobierz
Prawda wychodzi na jaw
Wczesnym rankiem udałam się prosto do kawiarni, gdzie
czekała na mnie Juliette.
- Niestety klient nie dojedzie. Zadzwoni, by umówić się na
inny termin.
Usiadłam i zamówiłam dużą latte.
- Trudno.
- Dlaczego jesteś zadowolona?
- Mój kuzyn znalazł pracę i się wyprowadza.
- Aha. To dobrze - upiła łyk dopiero co podanej kawy i
utkwiła wzrok gdzieś za mną. Po chwili zobaczyłam jak
marszczy brwi.
- Victorio, spójrz jakiego przystojniaka szukają. Co za czasy,
mógłby spokojnie zostać modelem albo aktorem.
Odwróciłam głowę i otworzyłam szeroko usta, kiedy mój
wzrok zatrzymał się na ekranie małego telewizora. Spikerka
2
Kup książkę
mówiła coś, a obok niej widniał list gończy, na którym był nie
kto inny jak Eric.
- O mój Boże… - szepnęłam przerażona.
- No właśnie. Taki przystojniak.
Przełknęłam ślinę. Wiedziałam, że coś zrobił, ale nie
myślałam, że może być poszukiwany. Ukrywałam w swoim
domu przestępcę. Próbowałam się pocieszyć myślą, że po
powrocie do domu go nie zastanę.
Wracając, studiowałam ulotkę super środka w sprayu, który
miał uchronić moje buty przed przemakaniem. Schowałam go
do kieszeni, kierując w stronę budynku. Obok z piskiem opon
zatrzymał się samochód. Z tylnego siedzenia wyskoczył facet
w kominiarce i złapał mnie za ramię, prawie wyrywając go ze
stawu. Z krzykiem uderzyłam go torebką, trafiając metalową
sprzączką idealnie w nos, o czym świadczył cichy trzask. Nie
wiedzieć skąd pojawił się drugi typ. Złapał za mój szalik i
szarpnął nim tak, że aż brakło mi tchu. Szamocząc się z nim
wyciągnęłam z kieszeni spray i psiknęłam zawartością w oczy.
Krzyknął wściekle, odwracając się tyłem. Ten, któremu
złamałam nos nie wyglądał na cierpiącego. Złapał mnie za
ramiona i próbował wepchnąć do samochodu, ale zaparłam się
3
Kup książkę
jedną nogą o dach. Drugą nogą kopnęłam drzwi, które uderzyły
w niego i rzuciłam się do ucieczki. Nie zdążyłam złapać
klamki, bo pośliznęłam się i upadłam z hukiem na ziemię.
Widząc, że jeden z nich zbliża się w moją stronę, zaczęłam
krzyczeć wniebogłosy. Dwie starsze kobiety które przechodziły
chodnikiem, rzuciły się na pomoc, wymachując torebkami,
wrzeszcząc jeszcze głośniej niż ja. Faceci odpuścili, wskakując
do samochodu, którym odjechali. Usiadłam na ziemi,
trzymając się za ramię.
- Nic pani nie zrobili?
- Co za czasy, atakują ludzi w biały dzień.
Zignorowałam je, powoli wstając. Usłyszałam za sobą
znajomy głos.
- Victoria, nic ci nie jest?!
Spojrzałam na zdyszanego Erica, stojącego w drzwiach.
Zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam go w twarz, odbijając
palce.
- Za co? - rozmasował policzek.
- Jeszcze się pytasz? Zaraz wytłumaczę za co – złapałam za
kołnierzyk koszuli i siłą zaciągnęłam do mieszkania.
4
Kup książkę
Zatrząsnęłam z hukiem drzwi i krzyknęłam wściekle.
- Kim jesteś? Kim oni byli?! - popatrzył na mnie z
niepokojem. - Mów, bo uduszę cię gołymi rękami.
- Przestań krzyczeć. To mogli być ludzie Bruna.
- Kogo?
- Nic ci nie zrobili?
Wybuchłam udawanym śmiechem.
- Nie, oczywiście, że nie. Chcieli mnie tylko porwać i o
mały włos nie złamali ręki. Twoje prawdziwe imię?
Widząc, że nie zamierza odpowiedzieć, zrobiłam krok w
jego stronę. Podniósł dłonie w obronnym geście.
- Spokojnie, tylko spokojnie.
- Jak mam być spokojna do cholery?
- Arthur, Arthur Brok. Eric to moje drugie imię. Oni szukają
mnie, nie ciebie.
- Dlaczego? - po kolejnej chwili milczenia, dodałam. -
Słuchaj palancie, to moja pierwsza próba porwania i uwierz,
szlag mnie trafia, kiedy widzę, że nie zamierzasz nic
powiedzieć. W tym momencie powinnam zadzwonić na
5
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin