Histeria_32.pdf
(
6678 KB
)
Pobierz
D S AW K MIN U
UZ
A EI
D WIJ N MA T J A ZE
Y ZO
R WE N D II
D I I A H DI
ZK Z C Ó I
K Z KZ R Z Ł C MI S
R Y MU S A Y H A T
MA O D O MIT Z MIS N B
L WI Ł
SR A TU O U
MA Ż Ń T
Ł E S WO
S DP Ś Ó R I
Ą O R D UN
T L O MN EMO N T Z MA
YK
I
C O RY J
W B A K K IŻ C
L S U SĘ Y A
WS Y T O WE Ł GP A U
Z SK
DU LN
SPIS TREŚCI:
DYWIZJON MARTWEJ NADZIEI
DZIKI ZACHÓD II
MAŁŻEŃSTWO
KRZYK ZMURSZAŁYCH MIAST
SĄD POŚRÓD RUIN
MALOWIDŁO MISTRZA MITSUNOBU
TYLKO MNIE MOCNO TRZYMAJ
W BLASKU KSIĘŻYCA
WSZYSTKO WEDŁUG PLANU
Słowo od redakcji
DUSZA W KAMIENIU
Natalia "Nana" Kędra
Dariusz Bednarczyk
Piotr Watros
Paweł Lach
Ludwik Cyfer
Paweł Wójcik
Damian Drabik
3
13
19
36
54
72
78
95
103
114
4
Barbara Kijowska
Łukasz Marek Fiema
Redaktorzy naczelni: Błażej Jaworski, Maciej Zawadzki
Okładka : Joanna Widomska
Skład: Maciej Zawadzki
Ilustracje: Dawid Boldys, Marcin Czarnecki, Barbara Komaniecka, Roman Panasiuk. Małgorzata Siłkowska,
Izabela Wojciechowska, Zvyrke
Korekta: Alicja Podkalicka, Joanna Korytko
email: magazynhisteria@gmail.com
Prawa autorskie do poszczególnych opowiadań oraz ilustracji są własnością ich autorów.
Bogumił Van den Broeck
Witajcie!
Przed Wami majowa Histeria. To już trzydzieste drugie wydanie! Czytacie jeszcze
słowo od redakcji? Zdajemy sobie sprawę, że zazwyczaj brzmi podobnie, ale tym razem będzie
nieco dłuższe.
Jak zapewne zauważyliście, od jakiegoś czasu nie wybieramy Histeryka Miesiąca.
Zrezygnowaliśmy z tego plebiscytu ze względu na niską frekwencję.
Na naszych łamach przestały się również pojawiać artykuły nawiązujące do tematu
danego numeru. Postanowiliśmy wrócić do pierwotnej formy naszego magazynu, pozbawionej
publicystyki.
Zatem wśród dziesięciu tekstów grozy znajdziecie m.in. trzy opowiadania
z POSTAPOkaliptycznego konkursu literackiego.
Często pytacie nas o to, czy Histeria znów zacznie się pojawiać w formatach
wygodnych do czytania na urządzeniach mobilnych. Niestety nie ;) Za to my na pewno
wrócimy w lipcu z kolejnym numerem.
Tymczasem, życzymy Wam strasznej lektury.
B. Jaworski i M. Zawadzki
rys. Zvyrke
DUSZA
W KAMIENIU
Damian Drabik
Klarze
Pan Wadlewski odwiedzał nas w każdą sobotę, a czasem, wyjątkowo, także na
tygodniu. Jeszcze w progu narzekał na naszego sąsiada spod szóstki, pana Edelmana, który
miał w zwyczaju świdrować wzrokiem obcych kręcących się po klatce schodowej. Wadlewski
przychodził do nas zbyt często, by można było te wizyty określić mianem zwykłych
towarzyskich spotkań, a w takiej sytuacji – zważywszy na czasy i fakt, że znosił do nas
różnego rodzaju sprzęty – zapewne interesowali się tym nie tylko sąsiedzi.
A jednak, na ile sięgam pamięcią, nikt nie robił ojcu z tego powodu żadnego
problemu. I wcale nie jestem pewna, czy do pozostawienia go w spokoju wystarczyły butelki
żytniej i paczki radomskich, które wujek Mietek, bo tak nazywałam Wadlewskiego, od czasu
4
do czasu podrzucał sąsiadom w geście fałszywej uprzejmości.
Nie wiem, czym zajmował się na co dzień i jakie prowadził życie, gdy wychodził
z naszego mieszkania, nie wiem nawet czy naprawdę nazywał się Wadlewski. Równie dobrze
mógł nie istnieć, znikać zupełnie, opuściwszy tę starą, zatęchłą kamienicę, na miejscu której
dziś stoi sieciówka. A jednak istniał, musiał istnieć, był nawet bardziej prawdziwy niż mój
ojciec, który pod jego nieobecność zamykał się w sobie i kurczył do rozmiarów konika
polnego, wygrywającego nocami swoją rozpacz.
Wujek Mietek nosił długi szary płaszcz, a jego stojące kołnierze skrywały twarz. Stąd
teraz, gdy po wielu latach próbuję przypomnieć sobie jej wygląd, stają mi przed oczyma
jedynie gęste wąsy, na których osiadały resztki jedzenia. Pamiętam też jego długie palce
zwieńczone brudnymi paznokciami, stukającymi miarowo w blat stołu oraz gładki kamyk
o błękitnej barwie zawieszony na szyi, podobny do tego, który posiadał ojciec i – niegdyś –
matka. Towarzyszył mu także odpychający zapach ryb.
Przychodził ze sprawą, którą obaj nazywali sprawą dorosłych, dlatego miałam się
jedynie grzecznie witać i uciekać do swojego pokoju. Moja rączka dosłownie znikała w jego
dłoni, później kładł mi ją na głowie jakby w geście pochwały. Nie wiedzieć czemu, niepokoił
mnie ten rytuał. Niekiedy częstował mnie iryskami. Szczęśliwa, biegłam do siebie, żeby się
nimi zajadać. Gdy przychodził z pustymi rękoma, odchodziłam zawiedziona i smutna, a mój
pokój był jeszcze bardziej ponury niż zwykle.
Z tamtego okresu pamiętam głównie zimę, jakby śnieg pokrywał te brudne ulice przez
cały rok. Większość dnia spędzałam w swoim pokoju, z którego – przez niewielkie okno –
zaglądałam do pobliskiego parku, tonącego w śmieciach z powywracanych koszy. Ławki
z połamanymi deskami obdarte były z farby, a białą taflę śniegu wątpliwie zdobiły niedopałki
papierosów. Czasem tylko zakochani przypadkiem znajdowali się w parku. I wtedy długo się
im przyglądałam.
Drzwi do pokoju zazwyczaj były lekko uchylone. Skryta w cieniu, obserwowałam
osiadłą na podłodze smugę światła z pobliskiej kuchni. Podążając wzrokiem wzdłuż prostej
wyznaczającej krawędź smugi, słuchałam dobiegających stamtąd żywych, pełnych emocji
i napięcia rozmów. Nie rozumiejąc, co faktycznie rozgrywa się przy stole w sąsiednim
pomieszczeniu, skupiałam się na rzeczach sprawiających mi przyjemność. Wychylałam się
więc czasem i poprzez szparę w uchylonych drzwiach obserwowałam resztki masła na
wujowych wąsach, dogasające w kryształowej popielniczce papierosy, puste szklanki
z grubego szkła na czerwonych podstawkach i talerzyk z orzechowymi ciastkami. Te
drobiazgi teraz przypominają mi dzieciństwo.
5
Plik z chomika:
Miesiecznik_Wigwam
Inne pliki z tego folderu:
Histeria_46.pdf
(6174 KB)
Histeria_41.pdf
(6365 KB)
Histeria_45.pdf
(7158 KB)
Histeria_47.pdf
(7962 KB)
Histeria_43.pdf
(6927 KB)
Inne foldery tego chomika:
Akwesasne Notes
Alter Pop
American Indian Graduate
Arkham Courier
Biblioteczka TAWACIN-u
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin