Roberts Nora - Niebezpieczna miłość 03 - Grecki honor.pdf

(831 KB) Pobierz
Nora Roberts
Grecki honor
Tytuł oryginału: The Right Path
0
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Niebo miało głęboki odcień błękitu. Morgan westchnęła. Czy
rzeczywiście jeszcze wczoraj widziała nowojorską stal i beton? A teraz była tu,
na wyspie Lesbos. Słońce, cisza i wszechogarniający spokój tak bardzo
kontrastowały z nowojorskim tumultem.
Nagle ktoś zastukał do drzwi.
– Proszę! – zawołała.
– Widzę,
że
już wstałaś! – rzuciła Liz, filigranowy, złotowłosy elf. Za nią
szła pokojówka.
Morgan z uśmiechem patrzyła, jak dziewczyna kładzie tacę na stoliku.
– Zjesz ze mną?
– Jadłam już, ale napiję się kawy.
Liz usiadła i dłuższą chwilę przyglądała się Morgan. Długie blond loki,
błękitne oczy i idealny owal twarzy robiły wrażenie.
– Morgan, wyglądasz prześlicznie! Tak się cieszę,
że
wreszcie
przyjechałaś!
– Nie pojmuję, dlaczego zwlekałam.
Efxaristo
– dodała, bo pokojówka
nalała jej kawy.
S
R
1
– Popisujesz się – zakpiła Liz. – Czy wiesz, jak długo musiałam się uczyć
prostych greckich zwrotów? Zresztą nieważne... – machnęła ręką. Brylanty i
szafiry w pierścionku zaręczynowym zalśniły w promieniach słońca.
– Już trzy lata, jak wyszłam za Aleksa, a nadal kaleczę ten język.
Dziękuję, Zeno – dodała, odprawiając pokojówkę.
– Po prostu postanowiłaś,
że
nie dasz rady się nauczyć – powiedziała
Morgan. – Gdybyś tylko otworzyła umysł, słowa same by do niego
przeniknęły.
– Mówisz tak, bo sama znasz tuzin języków.
– Pięć.
– Pięć to o cztery więcej niż potrzebuje rozsądny człowiek.
– Ale nie rozsądny tłumacz. Gdybym nie mówiła po grecku, nie
spotkałabym Aleksa, a wtedy ty nie zostałabyś
Kyrios
Elizabeth Theoharis!
Przeznaczenie to niezwykłe i wspaniałe zjawisko – ogłosiła, pałaszując jajka.
– Filozofia
śniadaniowa
– mruknęła Liz. – Właśnie tego mi brakowało! A
poważnie, wolę nie myśleć, jak to wszystko by się potoczyło, gdybym była
poza domem, kiedy pojawił się Aleks. Nie przedstawiłabyś nas sobie!
– Liz, kochanie, chciałabym przypisać sobie zasługę twojego szczęścia
małżeńskiego, ale to,
że
was sobie przedstawiłam, nie spowodowało
późniejszych fajerwerków. Nie podejrzewałam,
że
stracę współlokatorkę w
niecałe trzy tygodnie! Nigdy nie widziałam, aby dwoje ludzi zbliżyło się do
siebie w takim tempie.
– Postanowiliśmy poznać się lepiej już po
ślubie
– rozpromieniła się Liz.
– A gdzie podziewa się Aleks?
– Buduje nowy statek. Eh. Dobrze mieć koło siebie najlepszą
przyjaciółkę, a zarazem praworządną Amerykankę.
– Spasibo.
– Rozmawiajmy po angielsku! – nalegała Liz. – Dobrze wiem,
że
to nie
było po grecku. Przez najbliższe cztery tygodnie nie będziesz tłumaczyła dla
ONZ wypowiedzi różnych rządowych ważniaków. Nie boisz się,
że
kiedyś
niewłaściwie przetłumaczysz jakiś niuans i wywołasz trzecią wojnę
światową?
– Nie ma takiej możliwości. Sztuka polega na tym, by myśleć w języku,
na który się tłumaczy. To
łatwe!
S
R
2
– Nie wątpię... Ale teraz masz wakacje, więc myśl wyłącznie po
angielsku. Chyba
że
masz chęć konferować z kucharzem.
– Za nic – zapewniła Morgan.
– Wakacje... – powiedziała Liz i wstała energicznie. – Mam zamiar
znaleźć ci odpowiedniego partnera i zatrzymać w Grecji.
– Nawet nie wiesz, jak doceniam twoją troskę – szyderczo odpowiedziała
Morgan.
– Drobiazg! Od czego ma się przyjaciół? Dobrym kandydatem byłby
Dorian. To jeden z najlepszych ludzi Aleksa. Poznasz go jutro.
– Czy mam poprosić ojca o posag?
– Mówię serio! Nie dam ci tak po prostu wrócić. Wypełnię twoje dni
słońcem i morzem, będę cię kusić zastępami wspaniałych facetów. Zapomnisz,
że
Nowy Jork i ONZ w ogóle istnieją!
– Już prawie wywietrzały mi z głowy. Zatem kuś mnie, ile chcesz.
– Idziemy na plażę. Przebierz się. Czekam na dole.
Pół godziny później Morgan uznała,
że
podoba jej się sposób perswazji
Liz. Biały piasek, błękitna woda. Unosiła się na plecach. Stresy w pracy i to
okropne rozstanie z Jackiem... Istotnie potrzeba mi spokoju – dumała.
Jack to już przeszłość. Gdybym go kochała, nie byłabym w stanie myśleć
o nim tak obiektywnie, wręcz...zimno – dotarło do Morgan. Nie było bólu ani
samotności. Przeciwnie, odczuwała ulgę, musiała to przyznać sama przed sobą.
Jednocześnie miała dziwne uczucie,
że
nie wie, co ze sobą zrobić. Zaproszenie
Liz nadeszło w samą porę. Raj – pomyślała, patrząc w niebo. Wszędzie czuło
się tchnienie starożytnych bogów. Nieopodal leżała tajemnicza Turcja,
oddzielona jedynie wąską Zatoką Edremit. Przymknęła powieki i gdyby nie
głos Liz, zapadłaby w drzemkę.
– Morgan! Niektórzy ludzie muszą jadać regularnie.
3
S
R
Zgłoś jeśli naruszono regulamin