Piaskun - Lars Kepler.txt

(694 KB) Pobierz
Lars Kepler





Piaskun


Przełożyła Marta Rey-Radlińska





Jest środek nocy, śnieg zawiewa znad morza. Młody mężczyzna idzie przez wysoki most kolejowy w kierunku Sztokholmu. Twarz ma bladą jak zaparowane szkło. Dżinsy zesztywniały od zakrzepłej krwi. Idzie pomiędzy szynami, przekraczając podkłady. Pięćdziesiąt metrów pod nim majaczy lód pokrywający wody zatoki jak wąskie, białe prześcieradło. Białe drzewa i stojące w porcie cysterny z ropą są prawie niewidoczne. Śnieg, wirując, przecina światła dźwigu załadunkowego gdzieś daleko w dole.



Ciepła krew spływa po prawym przedramieniu mężczyzny na dłoń, a potem skapuje

z koniuszkĂłw palcĂłw.



Słychać szum i brzęczenie, gdy nocny pociąg zbliża się po torach dwukilometrowego mostu.



Młody mężczyzna zatacza się, siada na szynie, ale zaraz wstaje i rusza dalej.



Pociąg przecina powietrze, widoczność pogarsza śnieżna kurzawa. Lokomotywa TRAXX

jest już pośrodku mostu, kiedy maszynista dostrzega postać na torach. Trąbi i widzi, że człowiek się potyka, odskakuje w lewo, na sąsiedni tor, i chwyta się barierki.



Ubranie mężczyzny łopocze na wietrze. Most trzęsie się pod jego stopami. Człowiek stoi nieruchomo, z szeroko otwartymi oczami, nie puszczając barierki.



Nic, tylko wirujący śnieg i pochłaniająca wszystko czerń.



Zakrwawiona dłoń zaczyna przymarzać, mężczyzna odrywa ją i idzie dalej.



Nazywa się Mikael Kohler-Frost. Zaginął trzynaście lat temu, a przed siedmiu laty uznano go za zmarłego.





1



Szpital Löwenströmska. Oddział Psychiatrii Sądowej o Wzmocnionym





Zabezpieczeniu


Stalowa brama zamyka się z głuchym łoskotem za nowym lekarzem. Metaliczne echo

goni go w dół spiralnych schodów.



Anders Rönn czuje na plecach zimny dreszcz, kiedy nagle zapada martwa cisza.



Dziś zaczyna pracę w zamkniętym zakładzie detencyjnym dysponującym warunkami

maksymalnego zabezpieczenia.



W ściśle odizolowanym bunkrze od trzynastu lat przebywa podstarzały Jurek Walter.

Został skazany na internację psychiatryczną ze specjalnymi warunkami wypisu.



Młody lekarz niewiele wie o swoim pacjencie oprócz samej diagnozy: „Schizofrenia

niezróżnicowana. Myślenie chaotyczne. Ostre stany psychotyczne powracające gwałtownymi napadami”.



Anders Rönn legitymuje się na poziomie zero, zostawia komórkę, zawiesza klucz na

kracie w szafce i dopiero wtedy strażniczka otwiera mu pierwsze drzwi do śluzy. Lekarz wchodzi, czeka, aż drzwi się zamkną i podchodzi do następnych. Kiedy słychać sygnał, strażniczka otwiera także i te. Anders odwraca się i macha jej, a potem rusza korytarzem w stronę pokoju socjalnego na oddziale zamkniętym.



Główny specjalista na oddziale Roland Brolin jest mężczyzną około pięćdziesiątki

o opadających ramionach i krótko obciętych włosach. Stoi, paląc papierosa, w części kuchennej pod wentylatorem i przegląda artykuł w magazynie Związku Zawodowego Pracowników

Średniego Szczebla Służby Zdrowia. Tekst dotyczy przepaści dzielącej poziom wynagrodzenia kobiet i mężczyzn.



– Jurek Walter nigdy nie może zostać sam bez nikogo z personelu – mówi starszy

lekarz. – Nie wolno mu spotykać innych pacjentów, nie wolno mu przyjmować odwiedzających, nie wolno mu wychodzić na podwórze. Nie wolno…



– Nigdy? – pyta Anders. – To raczej nie jest dozwolone, takie zamykanie…



– Nie, nie jest – ucina ostro Brolin.



– Co on właściwie zrobił?



– Same przyjemne rzeczy – odpowiada Roland i rusza korytarzem.



Chociaż Jurek Walter jest najgroźniejszym seryjnym mordercą w historii Szwecji, nie jest znany ogółowi. Obrady w ratuszu i w pałacu Wrangla[1] odbywały się za zamkniętymi drzwiami i są ściśle tajne.



Kiedy Anders Rönn i główny specjalista Roland Brolin przechodzą przez kolejne drzwi antywłamaniowe, młoda kobieta o wytatuowanych ramionach i z kolczykami w policzkach mruga do nich.



– Wróćcie żywi – mówi krótko.



– Nie masz się co niepokoić – mówi Roland do Andersa, zniżając głos. – Jurek Walter jest spokojnym, starszym panem. Nie bije się i nie podnosi głosu. Naszą główną zasadą jest nigdy do niego nie wchodzić. Ale Leffe z nocnej zmiany widział, jak chował nóż pod materacem, więc oczywiście musimy go skonfiskować.



– W jaki sposób? – pyta Anders.



– Złamiemy zasady.



– Wejdziemy do Jurka?



– Ty wejdziesz… i grzecznie poprosisz o nóż.



– Mam wejść…?



Roland Brolin wybucha śmiechem, a po chwili wyjaśnia, że zamiast jak zwykle podać pacjentowi zastrzyk z Risperdalu, przedawkują Zypadherę.



Brolin przeciąga kartę przez kolejny czytnik i wbija kod. Słychać wysoki sygnał i szum zamka.



– Czekaj – mówi Roland i podaje Andersowi pudełeczko z żółtymi zatyczkami do uszu.



– Powiedziałeś, że nie krzyczy.



Roland rozciąga usta w smętnym uśmiechu i przygląda się koledze zmęczonym

wzrokiem, a potem wyjaśnia:



– Jurek Walter będzie mówił do ciebie spokojnie, na pewno sympatycznie – opowiada z powagą. – Ale potem wieczorem, w drodze do domu, skręcisz na przeciwległy pas i zderzysz się czołowo z ciężarówką… albo wpadniesz do sklepu z narzędziami i kupisz siekierę, zanim odbierzesz dzieciaki z przedszkola.



– Mam się teraz zacząć bać? – Anders uśmiecha się.



– Nie, ale zachować, mam nadzieję, ostrożność – mówi Roland.



Anders nie jest typem farciarza, ale kiedy znalazł w „Gazecie Lekarskiej” ogłoszenie o długoterminowym zastępstwie na zamkniętym oddziale psychiatrii sądowej, serce mocniej mu zabiło.



To tylko dwadzieścia minut samochodem od domu, a długoterminowe zastępstwo

mogłoby prowadzić do stałego zatrudnienia.



Od czasu stażu w szpitalu w Skaraborg i w przychodni w Huddinge musiał się

utrzymywać z dorywczych zastępstw w regionalnej klinice sądowej przy Szpitalu Świętego Zygfryda.



Długie dojazdy do Växjö i nieregularny czas pracy były nie do pogodzenia z pracą Petry w Ośrodku Sportu i Rekreacji i z autyzmem Agnes.



Zaledwie dwa tygodnie wcześniej Anders i Petra siedzieli przy stole w kuchni i próbowali wymyślić, co począć.



– Tak dalej być nie może – powiedział ze spokojem.



– Co teraz? – wyszeptała Petra.



– Nie wiem – odpowiedział, ocierając łzy z jej policzków.



Opiekunka Agnes z przedszkola powiedziała, że dziewczynka miała ciężki dzień. Nie chciała oddać szklanki po mleku, a inne dzieci śmiały się z niej. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że posiłek jest skończony, bo Anders nie przyjechał po nią o zwykłej porze. Jechał

prosto z Växjö, ale dotarł dopiero około szóstej. Agnes siedziała w jadalni, obejmując rączkami szklankę.



Po powrocie do domu stanęła w swoim pokoju, wpatrując się w ścianę obok domku dla lalek, i klaskała w dłonie na swój introwertyczny sposób. Nie wiadomo, co ona tam widzi, ale dziewczynka twierdzi, że przylatują szare patyczki, które musi policzyć i zatrzymać. Robi tak zawsze, kiedy ma silne stany lękowe. Czasami wystarczy dziesięć minut, ale tego wieczoru stała tak przez cztery godziny, zanim udało się położyć ją do łóżka.





2


Ostatnie drzwi zamykają się za lekarzami. Mężczyźni idą korytarzem do jedynej z trzech izolatek, która jest w użyciu. Świetlówka odbija się w linoleum. Tapeta jest porysowana na wysokości metra od ocierającego się o nią wózka z posiłkami.



Brolin chowa kartę magnetyczną i pozwala Andersowi pierwszemu podejść do potężnych, metalowych drzwi.



Przez pancerne szkło Anders widzi szczupłego mężczyznę siedzącego na plastikowym

krześle. Jest ubrany w niebieskie dżinsy i dżinsową koszulę, gładko ogolony, a jego oczy są dziwnie spokojne. Siateczka zmarszczek pokrywająca jego twarz przywodzi na myśl popękaną glinę w wyschniętym korycie rzeki.



Jurek Walter został skazany tylko za dwa zabójstwa i jedną próbę zabójstwa, ale wiele wskazuje na to, że był zamieszany w jeszcze dziewiętnaście morderstw.



Trzynaście lat temu schwytano go na gorącym uczynku w lasku Lill-Jansskogen, w chwili kiedy wpychał z powrotem pięćdziesięcioletnią kobietę do trumny zakopanej w ziemi. Kobieta spędziła w niej już dwa lata, ale wciąż żyła. Odniosła straszliwe obrażenia, była niedożywiona, tkanka mięśniowa prawie zanikła, odmrożenia i odleżyny wyniszczyły jej ciało, a do tego doznała poważnych uszkodzeń mózgu. Jeśli policja nie wyśledziłaby i nie schwytała Jurka Waltera, prawdopodobnie nikt by go nie powstrzymał.



Lekarz wyjmuje trzy buteleczki z żółtym proszkiem, dolewa do każdej wody, potrząsa i miesza płyn okrężnymi ruchami, zanim wciągnie go do strzykawki.



Wkłada zatyczki do uszu i otwiera małe okienko w drzwiach. Słychać chrzęst metalu, a w powietrzu unosi się ciężki zapach betonu i kurzu.



Lekarz swobodnym tonem oznajmia Jurkowi Walterowi, że przyszła pora na jego

zastrzyk.



Mężczyzna unosi brodę i miękko wstaje z krzesła, odwraca wzrok ku okienku i zbliża się do drzwi, rozpinając koszulę.



– Zatrzymaj się i zdejmij koszulę – mówi Roland.



Jurek Walter powoli idzie naprzĂłd, a Roland zamyka okienko i szybko je zaryglowuje.

Jurek staje, rozpina ostatni guzik i pozwala koszuli zsunąć się na podłogę.



Ciało mężczyzny kied...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin