Grabowski Dariusz - Zapach bzu.pdf

(1165 KB) Pobierz
Plik jest chroniony znakiem wodnym Virtualo.
Dariusz Grabowski
Wydawnictwo Psychoskok
Konin 2016
Dariusz Grabowski
„Zapach bzu”
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2016
Copyright © by Dariusz Grabowski, 2016
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana
i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Skład: Wydawnictwo Psychoskok
Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok
Zdjęcie okładki © Fotolia – kantver; Fotolia – Tomasz Zajda; Fotolia - different_nata
Autor zrezygnował z korekty profesjonalnej wydawnictwa
ISBN: 978-83-7900-512-3
Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
wydawnictwo.psychoskok.pl
e-mail:wydawnictwo@psychoskok.pl
Rozdział 1
Dzień był pochmurny, wyraźnie zanosiło się na deszcz - normalne zjawisko o tej
porze roku. Lato zbliżało się do końca. Dwa tygodnie temu Joanna zaczęła kolejny
rok pracy w szkole podstawowej w Ibiczy. Niespodzianek nie było: wychowawstwo
w tej samej klasie, te same dzieci, koleżanki, koledzy; ten sam, nie remontowany
od lat, budynek szkolny. Nie żałowała, że wakacje już się skończyły. Pobyt ojca
w szpitalu, jego śmierć, potem pogrzeb; załatwianie wszelkich formalności, były
traumatycznymi przeżyciami. Nie było ani przyjemności ani odpoczynku.
Nacisnęła mocniej pedały starego składaka. Podświadomie czuła, że nie musi się
już śpieszyć, ale nawyk pozostał. Spóźnienie, lub zbyt długi pobyt w szkole,
zawsze powodowały wrzaski ojca. Przyśpieszyła. – Czego się śpieszysz, wariatko?
– pytała teraz w myślach sama siebie, ale nie potrafiła inaczej. Jeszcze dwa
kilometry i będzie w domu.
Z tyłu narastał szum; stawał się coraz głośniejszy. Joanna wiedziała, że kolejna
wielka ciężarówka za chwilę będzie ją wyprzedzać. Obecność dużej bazy
przeładunkowej w Ibiczy powodowała, że droga była dość ruchliwa i obecność
wielkich tirów nie była niczym szczególnym. Zbliżała się do wielkiej dziury
w jezdni, tuż przy prawej stronie. Jak zwykle chciała ją szybko ominąć i zjechać
na pobocze. W tym momencie poczuła silny podmuch powietrza, spowodowany
pędzącym samochodem, przejeżdżającym obok Joanny w odległości zaledwie
kilkunastu centymetrów. Pchnął ją w dziurę w jezdni, powodując natychmiastowe
zatrzymanie się przedniego koła. Wyleciała z roweru jak z procy, przeleciała
w powietrzu kilka metrów i wpadła do przydrożnego rowu. Całe szczęście, że nie
uderzyła w drzewo lub kamień. Nie straciła przytomności, ale nie bardzo
kojarzyła, co się stało i dlaczego leży teraz w wysokiej trawie. Poruszyła się,
sprawdzając, czy ją coś zaboli. Nie poczuła ostrego bólu w żadnym miejscu ciała,
ale cała była obolała. Usiadła i spojrzała na siebie. To, co zobaczyła spowodowało,
że łzy napłynęły jej do oczu. Ręce, nogi brudne od błota i trawy, jeden but spadł
z nogi i leżał w wodzie w rowie, sukienka w błotnych plamach dopełniała obrazu
nieszczęścia. Teczka z zeszytami uczniów leżała na jezdni. Podniosła oczy.
Ciężarówka stała kilkadziesiąt metrów dalej. Kierowca z całych sił biegł
w kierunku miejsca wypadku.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin