Andrzej Trzebiński - Sztuka i Naród.pdf

(1651 KB) Pobierz
Tekst zdigitalizowany i opublikowany został w ramach projektu
„Cyfrowa Biblioteka Myśli Narodowej”.
Więcej o samym projekcie oraz inne nasze publikacje możesz znaleźć na stronie
cbmn.pl
Chciałbyś wspomóc rozwój naszego projektu?
Przekaż darowiznę na cele statutowe Stowarzyszenia im. Przemysła II.
Dane do przelewu:
06 1140 2004 0000 3302 7794 3035
Stowarzyszenie im. Przemysła II
ul. Szkolna 7
62-060
Stęszew
Projekt dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa
Narodowego i Sportu.
Tekst znajduje się w Domenie Publicznej i może być dowolnie rozpowszechniany i
powielany. Autorzy publikacji cyfrowej
zrzekają się wszelkich praw autorskich
związanych z digitalizacją i obróbką
tekst u na zasadzie licencji
Creative Commons Zero
S
PIS TREŚCI
Udajemy, że istniejemy gdzie indziej
....................................................................................................... 4
Pieśń niepodległa
......................................................................................................................................... 10
Polityka kulturalna w państwie polskim
............................................................................................. 13
Korzenie i
kwiaty myśli współczesnej
................................................................................................. 15
Pokolenie liryczne i dramatyczne .......................................................................................................... 22
Metoda „Złotego Szczytu”
.......................................................................................................................... 29
Z laboratorium dramatu ............................................................................................................................ 35
Wspomnienia o przyjacielu ...................................................................................................................... 42
Prestige słabości
........................................................................................................................................... 49
Polska fantastyczna ..................................................................................................................................... 51
W klimacie kultury imperialnej .............................................................................................................. 56
Przebudowa polskiej świadomości kulturalnej
................................................................................ 59
Milczenie jako walka ................................................................................................................................... 62
Pokolenie wojenne ....................................................................................................................................... 64
Stosunek artysty
do rzeczywistości
...................................................................................................... 67
U
DAJEMY
,
ŻE ISTNIEJEMY GDZIE INDZIEJ
„Sztuka i Naród" 1942, nr 3-4,
s.10-14
Dziwne są drogi, jakimi spaceruje warszawska intelektualistyczna myśl
„przeciętnie kulturalnego” człowieka. Mieszczański spacerek dla zdrowia, tuż przed snem,
przestał już wystarczać. Intelektualistyczna warszawska myśli rozumie już rzeczywistość
na tyle, aby wiedzieć, że w „takich czasach” można już tylko cierpieć.
Rozumie, że w „takich czasach” współczesną rzeczywistością żyć nie sposób. Że coś
się tam przecież zawaliło, dokonały się jakieś przerastające świadomość błędy, że
horyzonty kultury stoją w słupach ogni, słupach nie boskich, ale szatańskich,
antychrystowych, wiodących na pokuszenie. Że dzień dzisiejszy nie potrzebuje już gwiazd
spadających, komet ani archaniołów dmących w trąby...
Apokalipsa dzieje się bez tego. Dzieje się oto przerażająco łatwo, nie napotyka na
żadne opory, sfera kultury jest przecież (dla przeciętnie kulturalnego!) – sferą próżni,
procesów łatwych i wyprzedzających myśl...
Ach
– ach! Świadomość łapie sama siebie na gorącym uczynku konstatowania
końca świata. Więc to już?! Koniec? – tak właśnie, nieuroczyście, anty-kulturalnie
i
właśnie już?
No
– a jeżeli wrócić? Odtworzyć w sobie przeszłość, bieg czasu –
najpierw tego
czasu intymnego, wewnętrznego, a potem tego międzyludzkiego czasu kultury – odwrócić
wstecz, kazać nurtowi czasu płynąć w przeszłość, w to, co już raz kiedyś było, jeżeli
naprawdę – wrócić? Ach, czy tego nikt nie rozumie!
Dzieje się oto kulturalny kataklizm, antypatyczny, brutalny, niedorzeczny koniec
kultury. Ideologie, które były – doprowadziły nas nad jakąś krawędź. Krawędź czego? co
za ideologie?
Nie, to przecież nie jakieś pojedyncze, proste hasła czy reklamowe programy –
to
kompleksy, konstelacje, supły, węzły gordyjskie myśli i woli.
Cała rzeczywistość wali się. Rozpętało się zło. Szatan zdjął maskę i ukazał się taki,
jaki jest: irracjonalistyczny,
pragmatystyczny, woluntarystyczny, potwornie silny. Słupy
ognia na horyzoncie kuszą jedyną już rozkoszą – samozatratą.
Żyć w takim świecie? Przeżyć naprawdę rzeczywisty, dosłowny koniec świata? To
nieważne jakiego świata, dość że w takim świecie przywykliśmy żyć. Że światu temu
zawdzięczamy siebie!
Tak przecież było: świat szedł sam, na własną rękę, fatalistyczny, nieunikniony –
a
my byliśmy tylko śladami odciśniętymi na piasku stopami czasu!
4
No i doszło wszystko do końca! Ciągle jeszcze staramy się zakłamać, że to tylko
retoryczny patos, że to poezja, hiperbola „biblijnych słów”. Ale kiedy staramy się jakoś
ująć świat w kategorie kultury, czujemy, że kultura przeżywa właśnie swój potworny,
rozpaczliwy, nie-do-przyjęcia
koniec świata.
I wtedy...
Wrócić, cofnąć się...
To już nie instynktowne, mimowolne cofnięcie się przed fizycznym ciosem,
niebezpieczeństwem czy czymś podobnym.
To świadome, kosztujące nawet dużo intelektualnego wysiłku – cofnięcie się,
zawrócenie nurtu kultury... Zawinił pragmatyzm –
a więc
uniknąć go, wycofać się z
pragmatyzmu. Zawinił także irracjonalizm nietzscheański?
Ach, nie! Po co to dzielić?!
Uciec od razu z całego drugiego półwiecza XIX. Oprzeć się od razu o romantyzm!
Jaki, czyj, w jakiej fazie ma być ten zainscenizowany nasz romantyzm?
Czy nasze
paryskie konsekwencje wyciągnięte przez polskich emigrantów mistyfikować? Nie.
Tamto było, tamto jest dzisiaj teatrem dla nas...
Więc?
Więc nawet tu, w naszych ciążeniach do osiągniętej syntezy, do zawrócenia ku
„złotemu wiekowi”, tak dalekiemu dzisiejszym kataklizmom świata, nawet tu towarzyszy
nam śmiertelna Apokalipsis.
Sprawdzają się wszystkie proroctwa! Umarli naszej kultury powstają oto z grobów,
wracają z zaświatów czasu w świat teraźniejszości.
Pęka ziemia zygzakami czarnych błyskawic. Czy słyszycie dźwięk trąb
archanielskich? Grzmot wzywający na sąd? Nie. Nikt nie dmie w trąby, to my sami... sami
tylko.
Jesteśmy archaniołami dnia ostatecznego, społeczeństwami antychrystów,
szatanem.
Jesteśmy wszystkim, czym nas stworzył świat. Sąd?
Tak. Mamy dużo grzechów i cnót, ale przecież sądzić nas nie można. Przecież my
jesteśmy niewinni, nieodpowiedzialni, sterroryzowani samodzielnym, konsekwentnym
dzianiem się świata.
W naszej ucieczce ku dniom stworzenia, ku romantyzmowi, dzieje się już sam
przez się dalszy ciąg Apokalipsis.
Niewinni jesteśmy...
Bez wyjścia jesteśmy...
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin