Rewind (PL)-SANDI LYNN.pdf

(859 KB) Pobierz
REWIND
SANDI LYNN
TŁUMACZENIE NIEOFICJALNE
IDYTKA
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie,
tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji
twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści
materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym
niż marketingowym, łamie prawo.
~~1~~
Quinn
Lato, kiedy skończyłam siedemnaście lat było rokiem w którym moje życie
zmieniło się na zawsze.
"Uśmiechnij się". Uśmiechnęłam się, gdy podniosłam aparat.
"Quinn, zrobiłaś mi wystarczająco dużo zdjęć." Noah uśmiechnął się, gdy
żartobliwie podniósł rękę.
"Nigdy nie mogłabym mieć wystarczająco dużo twoich zdjęć."
Zrobiłam ostatnie zdjęcie i ustawiłam aparat na ławce w Central Parku. Spojrzałam
mu w oczy, kiedy ogarnął mnie smutek.
"Zrobimy to, prawda?"
"Chodź tu, kochanie". Wciągnął mnie w ramiona i mocno przytulił. "Oczywiście,
że to zrobimy. Mamy już zaplanowaną naszą całą przyszłość. Będę tylko trzy
godziny drogi od ciebie i będę w domu w każdy weekend, a ty przyjedziesz mnie
odwiedzić. Zanim przejdziesz do Yale, już poznasz kampus.” - Pocałował mnie w
czubek głowy.
"Będę tęsknić za tobą każdego dnia. To będzie takie trudne. "
"Wiem." Jego uścisk wokół mnie zacieśnił się. "To też będzie dla mnie trudne, ale
każdego dnia będziemy rozmawiać na facetime". To tylko rok, a potem znów
będziemy ze sobą. Wynajmiemy mieszkanie razem, razem będziemy się uczyc, a
ten rok, w którym nie byliśmy razem, będzie taki jak gdyby nigdy się nie
wydarzył. Kocham cię, Quinn Stevens. Jesteś moim sercem i duszą i zawsze będę
cię kochać jak na księżyc i z powrotem. "
"Ja też cię kocham, Noah."
"Mam coś dla ciebie." Uśmiechnął się, sięgając do kieszeni, wyciągnął
jasnoniebieskie pudełko i podał mi je.
Uśmiechnęłam się wesoło, gdy wpatrywałam się w jego oczy, czując jedynie
miłość i szczęście. Otwierając wieko, sapnęłam, gdy zobaczyłam piękny srebrny
medalion w kształcie serca z diamentem pośrodku.
"Noah, to jest piękne", powiedziałam, kiedy wziełam go z pudełka.
"Otwórz to."
Powoli otworzyłam medalion, który został wygrawerowany od środka.
Zawsze będę cię kochać na księżyc i z powrotem.
"Och, Noah." Łzy wypełniły mi oczy.
"To jest moje serce Quinn, a nawet kiedy jesteśmy osobno chcę żebyś pamiętała że
będziesz to mieć i że zawsze będę z tobą."
Wziął naszyjnik z mojej ręki i zapiął go na mojej szyi. Nasze usta spotkały się
nawzajem w środku Central Parku, gdy chmury się zafalowały i deszcz zaczął na
nas padać.
"O mój Boże." Roześmiałam się, gdy spojrzałam w niebo.
"Mam pomysł. Chodź. "Złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biec w kierunku Łuku
Greyshota. "Zostaniemy tutaj, dopóki deszcz się nie skończy."
Staliśmy pod łukiem, osłonięci przed deszczem, który nas już zmoczył. Noah
Kingston był moim rycerzem w lśniącej zbroi. Był moim światem i moim
istnieniem. Spotkaliśmy się, gdy właśnie kończyłam szesnaście lat i byłam w
Kingston's, ekskluzywnym domu towarowym jego rodziny na
Manhattanie. Robiłam zakupy z moją mamą, kiedy moja torebka przypadkowo
przewróciła bardzo kosztowny szklany wazon. Chciałam umrzeć z upokorzenia,
kiedy wszyscy odwrócili się i patrzyli na mnie. Kiedy pochyliłam się, by
posprzątać bałagan, który zrobiłam, nieznana ręka zacisnęła się wokół mojego
nadgarstka, aby powstrzymać mnie przed dotknięciem szkła. Kiedy spojrzałam w
górę, zobaczyłam tylko piękne błękitne oczy wpatrujące się we mnie.
"Zadzwonię po kogoś, kto to posprząta. Nie chcę, żebyś została zraniona."
Uśmiechnął się i coś nieobeznanego przeszło przeze mnie.
"Przykro mi. Czasami mogę być taką niezdarą. "
"W porządku. To był wypadek. Tak czasami jest.” Wziął rękę i przewrócił szklaną
wazę na podłogę, kiedy mrugnął do mnie.
Nie mogłam uwierzyć, że to zrobił. Pomógł mi wstać, puścił mój nadgarstek i
wyciągnął rękę.
"Jestem Noah Kingston."
"Jestem Quinn Stevens." Uśmiechnął się przez swoje usta, kiedy położyłam rękę na
jego.
"Miło cię poznać, Quinn."
"Twoje nazwisko to Kingston? Jak sklep? "
Zachichotał. "Tak, moja rodzina jest jej właścicielem. Właśnie przechodziłem w
drodze na czwarte piętro, kiedy usłyszałem, jak szyba się łamie.”
"Ponownie, przepraszam. Czuję się tak głupio” - mówiłam, gdy poczułam jak
ciepło wzbiera na moich policzkach.
"Cóż, możesz mi to wynagrodzić." Uśmiechnął się.
"I co chcesz, abym zrobiła?" Moje brwi wygięły się w jego stronę.
"Możesz zgodzić się zjeść ze mną kolację dziś wieczorem."
"Naprawdę? Chcesz mnie zabrać na kolację?” - zapytałam nieśmiało.
"Tak." Uśmiech na jego twarzy rozszerzył się.
Chociaż znałam go zaledwie kilka sekund, miałam wrażenie, że znałam go od
zawsze. W jego uśmiechu było coś, co sprawiło, że poczułam się ciepło i
bezpiecznie. Mieliśmy kolację tej nocy i nie rozstaliśmy się od tego czasu. Chociaż
oboje uczęszczaliśmy do różnych szkół, widywaliśmy się każdego dnia. Za kilka
tygodni on wyruszy do Yale a ja zostanę by skończyć liceum.
"Wygląda na to, że deszcz przestał padać. Lepiej sprowadzę cię do domu na czas,
żebyś poszła na obiad z twoimi rodzicami” - przemówił, gdy delikatnie gładził
moją dłoń.
"Szkoda, że nie możesz z nami iść."
Zgłoś jeśli naruszono regulamin