Edward Wawrzyniak Leczenie zio³ami Kompendium fitoterapii Przedsiêbiorstwo Poligraficzno Wydawnicze „Contrast” Instytut Wydawniczy Zwi¹zków Zawodowych WARSZAWA 1992 WSTÊP Wszystkie ³¹ki i pastwiska, wszystkie lasy i góry - - s¹ aptekami. (Paracelsus) Do napisania tej ksi¹¿ki sk³oni³a mnie pamiêæ o moich dwóch wielkich Nauczycielach. Byli to: prof. dr farm. Wac³aw Jan Stra¿ewicz (1889 - 1950) oraz ojciec Andrzej - Czes³aw Klimuszko (1906 - 1980). Pierwszy by³ naukowcem, twórc¹ nowych kierunków badañ w dziedzi- nie zio³olecznictwa, drugi - praktykiem, œwietnym znawc¹ zió³ leczniczych, który swoj¹ wiedz¹ i doœwiadczeniem dzieli³ siê z ludŸmi cierpi¹cymi. Mia³em wielkie szczêœcie byæ uczniem prof. Stra¿ewicza w czasie stu- diów farmaceutycznych. Ju¿ w owym czasie urzek³a mnie Jego mi³oœæ do zió³ i pasja poznawania przyrody. Do dziœ pamiêtam, jak prof. Stra¿ewicz akcentowa³ na wyk³adach, ¿e ziemia powinna rodziæ nie tylko zbo¿a na chleb codzienny, lecz równie¿ roœliny lecznicze, konieczne dla ratowania zdrowia cz³owieka. W swoich bogatych badaniach naukowych otworzy³ zu- pe³nie nowe dziedziny, m.in. dotycz¹ce tzw. „dojrza³oœci wegetatywnej” zió³ leczniczych oraz „cia³ balastowych” w surowcach zielarskich. Udowod- ni³, ¿e iloœæ i jakoœæ cia³ czynnych w roœlinie jest zale¿na od kilku parame- trów, m.in. od pory dojrzewania, czêœci sk³adowej roœliny, nas³onecznienia, wilgotnoœci, nawo¿enia, itd. Prof. Stra¿ewicz by³ równie¿ niestrudzonym bojownikiem o zreformowanie i unowoczeœn:enie zielarstwa, o nowelizacjê farmakopei, przepisowi receptury zielarskiej. Drugim moim wielkim Nauczycielem by³ franciszkanin ojciec Andrzej - Czes³aw Klimuszko. On równie¿ by³ mi³oœnikiem i niezrównanym znawc¹ roœlin leczniczych. ¯ywio³em Jego ¿ycia - jak mawia³ - by³a „mowa kwia- tów i roœlin, twórcze tchnienie drzew”. Swoj¹ perfekcjê w stosowaniu zió³ zawdziêcza³ usilnej wieloletniej pracy. Wiadomoœci o potê¿nej mocy lecz- niczej zió³ ugruntowa³ na wieloletnich doœwiadczeniach i d³ugich studiach. Przez dwadzieœcia piêæ lat bada³ i poznawa³ dzia³anie zió³, owoców, roœlin ró¿nych gatunków. Stosowa³ je w praktyce u ludzi w przypadkach bezna- dziejnych stanów chorobowych, kiedy lekarze opuœcili ju¿ bezradnie rêce. I - najczêœciej - stosowa³ je z pozytywnym skutkiem. Efekty leczenia zio- ³ami przez ojca Klimuszkê przesz³y wszelkie oczekiwania. Jego dzia³alnoœæ to ogromne pasmo sukcesów leczniczych. By³ przy tym bardzo skromny. Mówi³ o sobie: „Nie jestem ani uzdra- wiaczem, ani cudotwórc¹, ani nieomylnym. Chcia³bym tylko przynajmniej odrobinê mojej zdobytej wiedzy i doœwiadczenia przekazaæ ludziom cierpi¹- 9 cym i nieszczêœliwym oraz pokazaæ to ogromne bogactwo, jakie daje nam ¿ywa przyroda dla ratowania ludzkiego zdrowia”. Ile¿ uroku i aktualnego ³adunku dydaktycznego zawieraj¹ czêsto przez Niego powtarzane s³owa: „Szukajmy kontaktu z ¿yw¹ przyrod¹, a znaj- dziemy w niej radoœæ ¿ycia, bo jej tchnienie przynosi nam energiê i tê¿yznê naszemu cia³u. Przyroda nas ¿ywi, uczy, leczy, koi, kocha i raduje”. Z dum¹ wspominam ten okres, kiedy to mia³em zaszczyt wspó³praco- waæ z ojcem Klimuszk¹ przy pisaniu Jego ksi¹¿ki Wróæmy do zió³. W sumie zatem pamiêæ o dwóch wielkich bojownikach o stosowanie zio³olecznictwa, prof. Stra¿ewiczu i ojcu Klimuszce, sk³oni³a mnie do kon- tynuowania ich dzie³a, tym bardziej ¿e ostatnio zio³olecznictwo w Polsce znajduje siê w stadium wyraŸnego odrodzenia. Ma ono wprawdzie jeszcze wielu sceptyków i przeciwników, zw³aszcza wœród niezorientowanych, ale jednak zyskuje z roku na rok coraz wy¿sz¹ ocenê wœród sporej czêœci spo- ³eczeñstwa. Poza lekami chemicznymi pacjenci szukaj¹ pomocy w innych dziedzinach, a wœród nich przede wszystkim w zio³olecznictwie. Aby unikn¹æ nieporozumieñ, nale¿y podaæ na wstêpie dok³adn¹ defi- nicjê leków roœlinnych. Wed³ug kompetentnych autorów dziel¹ siê one na cztery wielkie grupy: 1) zio³a ca³e, przeznaczone do u¿ycia w postaci naturalnej; 2) przetwory galenowe surowców roœlinnych, jak np. napary, odwary, maceracje, nalewki, kataplazmy itd.; 3) substancje wyodrêbnione z roœlin oraz pó³syntetyczne pochodne pro- duktów naturalnych wyizolowanych z roœlin; 4) antybiotyki - jako produkty metabolizmu pleœni, bakterii i grzybów. Do celów powszechnie rozumianego zio³olecznictwa s³u¿¹ tylko dwie pierwsze grupy, tj. zio³a ca³e oraz ich przetwory galenowe. Natomiast sub- stancje wyodrêbnione i antybiotyki, aczkolwiek pochodz¹ równie¿ z roœlin, to jednak maj¹ ju¿ charakter preparatów fabrycznych, których otrzymywa- nie, dawkowanie i dostêpnoœæ s¹ innego rodzaju. Wypada w tym miejscu zastanowiæ siê, dlaczego zio³olecznictwo, które przez d³ugie wieki by³o stosowane i honorowane, w koñcu tak dalece utra- ci³o swoj¹ rangê, ¿e obecnie z tak ogromnym trudem musi j¹ odzyskiwaæ. Przyczyna le¿y w pojawieniu siê nowego zjawiska w postêpie cywili- zacyjnym. Mianowicie w drugiej po³owie ubieg³ego stulecia rozwinê³a siê nowa postaæ leczenia - chemioterapia. Historyczn¹ dat¹ by³ rok 1874, w którym dokonano syntezy kwasu salicylowego. Od tego momentu rozpo- czê³a siê lawina ró¿nych innych syntez chemicznych, które otworzy³y now¹ erê leków syntetycznych. Era ta trwa do dnia dzisiejszego. Zio³olecznictwo zosta³o zdegradowane i zepchniête na plan dalszy. Równie¿ w³adze s³u¿by zdrowia ju¿ od lat miêdzywojennych mia³y ne- gatywny stosunek do zio³olecznictwa. W roku 1925 ówczesna Rada Pro- gramowa przy ministrze zdrowia - zachêcona i olœniona sukcesami chemio- 10 terapii - dokona³a skreœlenia z programu studiów lekarskich przedmiotów przygotowuj¹cych do fitoterapii, uznaj¹c je za anachroniczne i zbyteczne. Niestety, stan taki trwa do dnia dzisiejszego, poniewa¿ po up³ywie prze- sz³o szeœædziesiêciu lat nic siê nie zmieni³o. Tak jak wówczas, tak i obecnie Ministerstwo Zdrowia i Opieki Spo³ecznej nie zgadza siê na w³¹czenie do studiów lekarskich programu z dziedziny fitoterapii, choæby tylko czêœcio- wego i bardzo skromnego. A tymczasem samo ¿ycie poucza nas wszystkich coraz wyraŸniej, ¿e chemioterapia i fitoterapia to jak dwie rêce - s¹ sobie potrzebne i wzajemnie siê uzupe³niaj¹. Obydwie zatem dziedziny powinny mieæ jednakowe prawa. Przyczyny preferowania chemioterapii pocz¹tkowo by³y oczywiste i nie- kwestionowane. Zachêcaj¹ce by³o specyficzne i w¹skie ukierunkowanie le- ków syntetycznych, wybiórcze ich dzia³anie, szybka skutecznoœæ leczenia, mo¿liwoœæ ³atwego wyjaœnienia dzia³ania oraz ³atwoœæ dozowania leku. Nic wiêc dziwnego, ¿e lekarze klinicyœci i praktycy skierowali swoje zaintereso- wania terapeutyczne wy³¹cznie na leki chemiczne o okreœlonej i dok³adnie opisanej strukturze, o szybkim specyficznym dzia³aniu i bardzo wygodnym dawkowaniu. Leczenie zio³ami zaczêto uwa¿aæ za prze¿ytek minionych czasów, a lu- dzi interesuj¹cych siê zio³olecznictwem nazywano lekcewa¿¹co „ludowymi zielarzami” i znachorami. Niedoceniana, a nawet wrêcz oœmieszana by³a medycyna ludowa, odwieczna skarbnica m¹droœci wzbogacanej z up³ywem wieków, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. I nic dziwnego, ¿e po- trzeba szukania w zio³ach ratunku dla nadwerê¿onego zdrowia doprowa- dzi³a do masowego samolecznictwa. Jest to zjawisko niekorzystne, ponie- wa¿ leczenie odbywa siê tu na œlepo, bez fachowej wiedzy i bez kontroli lekarza. A przy tym samolecznictwo jest rzeczywiœcie po¿ywk¹ i polem dzia³ania dla ludzi niekompetentnych i nieuczciwych. Dopiero z up³ywem lat zaczê³y siê wy³aniaæ w praktyce ¿yciowej odmienne oblicza dwóch konkuruj¹cych ze sob¹ dziedzin. Powoli wykrysta- lizowa³ siê ju¿ nie emocjonalny, lecz bardziej ch³odny i obiektywny pogl¹d na obydwie dziedziny. Nie ulega ¿adnej w¹tpliwoœci i nikt tego nie kwestionuje, ¿e chemiote- rapia odnosi³a i odnosi zadziwiaj¹ce sukcesy, i¿ przynosi prêdk¹ ulgê w ludz- kich cierpieniach, ¿e bardzo szybko likwiduje choroby zakaŸne i powoduje wrêcz spektakularne „gaszenie po¿aru”. Ale powoli, z roku na rok, dawa³a 0 sobie znaæ druga strona medalu, jak¹ jest szkodliwe dzia³anie uboczne. Ujawni³o siê szkodliwe i wtórne dzia³anie leków chemicznych na delikatny 1 kruchy organizm ludzki, nie przewidziane i nie zamierzone przez lekarza, dzia³anie wielokierunkowe, jak np. karcinogenne, teratogenne, alergogenne, neuro- i psychopatogenne, a nawet mutagenne. Typowym przyk³adem bu- dz¹cym przera¿enie by³ os³awiony w RFN Talidomid, lek rzekomo uspo- kajaj¹cy dla kobiet w ci¹¿y, po którym jednak rodzi³y siê dzieci-potworki. 11 Wed³ug badañ statystycznych przeprowadzonych w USA - na skutek po- wik³añ po d³ugotrwa³ym stosowaniu antybiotyków umiera tam rocznie kil- kaset tysiêcy osób. Dodatkowym czynnikiem wzbudzaj¹cym obecnie coraz wiêkszy niepo- kój jest fakt mno¿enia siê coraz to nowych niebezpieczeñstw chemicznych w œrodowisku cz³owieka. Nowoczesna cywilizacja techniczna, powszechna technizacja i chemizacja to nowe, lawinowo rosn¹ce si³y, które zmieniaj¹ oblicze tego œwiata. Niestety, nie przewidzia³ tego cz³owiek, twórca tych si³, i w efekcie dzia³aj¹ one jak bumerang, nie dla dobra cz³owieka, lecz na jego zgubê. Analogiczne efekty przynios³a równie¿ chemizacja w medycynie. Wprawdzi...
ligagm