Sherrilyn Kenyon 2 Objęcia Nocy.pdf

(1826 KB) Pobierz
Kenyon Sherrilyn
Mroczny łowca 02
Objęcia nocy
Talon był celtyckim wojownikiem, którego przeklęli starożytni bogowie. Po tym, jak
zamordowano jego siostrę, Talon, umierając, zawarł pakt z boginią Artemidą. W
zamian za możliwość dokonania zemsty na klanie, który go zdradził, oddał duszę i
rozpoczął wieczną służbę jako Mroczny Łowca. Przysiągł walczyć z Daimonami i
ratować pochwycone przez nie ludzkie dusze. Nigdy nie miał powodu, żeby
żałować dokonanego wyboru – dopóki nie spotkał Sunshine Runningwolf.
Niekonwencjonalna Sunshine powinna być dla niego idealną kobietą. Była piękna,
seksowna i nie szukała stałego związku. Jednakże im więcej czasu Talon spędzał w
jej towarzystwie, tym bardziej tęsknił za marzeniami o miłości i rodzinie –
marzeniami, które pochował wieki temu. A miłość do Sunshine okaże się
niebezpieczna dla nich obojga – Talon ma nigdy nie zaznać spokoju i szczęścia,
ponieważ jego wrogowie nieustannie szukają sposobu, żeby zniszczyć jego i
wszystkich mu bliskich…
PROLOG
A.D. 558, GLIONNAN
Ryczące płomienie w wiosce wznosiły się wśród nocy i lizały
ciemne niebo niczym węże wijące się na czarnym aksamicie. Dym
snuł się w mglistym mroku, gryzący od odoru śmierci i zemsty.
Ten widok i zapach powinien cieszyć Talona.
Ale nie cieszył.
Już nic nigdy nie sprawi mu radości. Nic.
Gorycz boleści, która w nim wzbierała, niszczyła go. Osłabiała.
Nawet on nie był w stanie tyle znieść i już ta myśl niemal
wystarczała, żeby się roześmiał...
Albo zaklął.
O tak, przeklinał z powodu nieznośnego ciężaru tego bólu.
Jeden po drugim - stracił wszystkich ludzi na tej ziemi, którzy coś
dla niego znaczyli. Stracił ich wszystkich.
2
W wieku siedmiu lat stał się sierotą i spadło na niego poważne
brzemię opieki na malutką siostrzyczką. Nie mając dokąd pójść i
nie mogąc samemu zadbać o niemowlę, powrócił do klanu,
któremu kiedyś przewodziła jego matka.
Klanu, który skazał na wygnanie jego rodziców jeszcze przed jego
narodzinami.
Wuj dopiero pierwszy rok sprawował królewską władzę, kiedy
Talon siłą wywalczył sobie wejście do sali tronowej. Król
niechętnie przyjął jego i Cearę, ale klan nigdy się z tym nie
pogodził.
Przynajmniej dopóki Talon go do tego nie zmusił.
Może i nie szanowali jego pochodzenia, ale zmusił ich do
szacunku dla swojego miecza i temperamentu; szacunku dla
gotowości okaleczenia lub zabicia każdego, kto go znieważył.
Już zanim osiągnął wiek męski, nikt nie śmiał kpić z jego
urodzenia ani kwestionować pamięci lub czci jego matki.
Awansował w szeregach wojowników i nauczył się wszystkiego,
czego można było, na temat broni, walki i przywództwa.
Ostatecznie został wybrany w anonimowym głosowaniu na
następcę wuja przez tych samych ludzi, którzy kiedyś z niego
kpili.
Jako dziedzic Talon stał po prawicy wuja, chroniąc go nieustannie,
dopóki nie wpadli nieprzygotowani w zasadzkę wroga.
Ranny i cierpiący katusze Talon trzymał w ramionach swego
wuja, dopóki Idiag nie zmarł od ran.
3
- Strzeż mojej żony i Ceary, chłopcze - szepnął mu wuj tuż przed
śmiercią. - Niech nie pożałuję, że cię przyjąłem.
Talon złożył taką przysięgę, ale już kilka miesięcy później jego
ciotka został zgwałcona i zamordowana przez wrogów. Ciało
zbezczeszczono i rzucono na żer zwierzętom.
Niecały rok później tulił w ramionach swoją najdroższą żoną,
Nynię, i ona także wydała ostatnie tchnienie i zostawiła go
samego, na wieczność pozbawionego jej czułego, kojącego
dotyku.
Była jego światem.
Jego sercem.
Jego duszą.
Bez niej nie chciał już dłużej żyć.
Jego duch był złamany jak serce; umieścił ich synka, który urodził
się martwy, w jej zimnych ramionach, i pochował ich razem przy
jeziorze, nad którym bawili się z Nynią jako dzieci.
A potem zrobił to, czego nauczyli go matka i wuj.
Przetrwał, żeby poprowadzić klan.
Na ile zdołał, zapomniał o swojej żałobie i żył tylko dla dobra
klanu.
Jako wódz przelał dostatecznie dużo krwi, żeby wypełnić nią
rozszalałe morze, i zebrał niezliczoną liczbę blizn na własnym
ciele, walcząc za swoich ludzi. Poprowadził klan do zwycięskiej
walki ze wszystkimi plemionami z północy i z głębi kraju, które
pragnęły ich podbić. Kiedy większość jego rodziny nie żyła, oddał
klanowi wszystko, co miał. Swoją lojalność. Swoją miłość.
9
Ofiarował swym ludziom własne życie, żeby chronić ich przed
bogami.
W okamgnieniu pobratymcy odebrali mu ostatnią rzecz na tym
świecie, którą kochał. Cearę.
Umiłowaną młodszą siostrę, którą miał chronić za wszelką cenę -
przysięgał to własnej matce, ojcu i wujowi. Cearę o złocistych
włosach i śmiejących się bursztynowych oczach. Taką młodą.
Taką dobrą i hojną.
Żeby zaspokoić egoistyczną ambicję jednego człowieka, jego klan
zabił ją na jego oczach, kiedy on leżał związany i nie mógł ich
powstrzymać.
Umarła, wołając go na pomoc.
Jej przerażony krzyk nadal dźwięczał mu w uszach.
Po egzekucji klan zajął się nim i zakończył także jego życie. Jednak
śmierć nie przyniosła Talonowi ulgi. Czuł tylko wyrzuty
sumienia. Wyrzuty sumienia i potrzebę wyrównania krzywd
wyrządzonych jego rodzinie.
To pragnienie zemsty wykraczało poza wszystko, nawet śmierć.
- Niech bogowie przeklną was wszystkich! - ryknął w stronę
płonącej wioski.
- To nie bogowie rzucają na nas klątwy, sami potępiamy siebie
własnymi słowami i uczynkami
Odwrócił się gwałtownie, słysząc głos za sobą, i zobaczył
mężczyznę odzianego w czerń, który właśnie wchodził na małe
wzniesienie. Talon nigdy nie widział nikogo podobnego do niego.
Nocny wiatr owiewał jego postać, szarpiąc płaszczem z delikatnej
tkaniny, kiedy nieznajomy wspierał się na trzymanym w lewej
ręce potężnym, sękatym kosturze.
10
Zgłoś jeśli naruszono regulamin