Joanna Bagrij - Oddech śmierci.pdf

(1355 KB) Pobierz
Wydanie I
ISBN 978-83-944449-1-4
Copyright © by Wydawnictwo Czarna Kawa & Joanna Bagrij, Polanka Wielka 2016
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu
tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Czarna
Kawa.
Projekt okładki: Anna M. Damasiewicz
Redakcja i korekta: Beata Wojciechowska-Dudek
Skład i łamanie: Marcin Satro
Druk: Elpil
Wydawnictwo Czarna Kawa
ul. Południowa 37, 32-607 Polanka Wielka
tel. +48 501 215 360
www.wydawnictwoczarnakawa.pl
e-mail: wydawnictwoczarnakaw@gmail.com
Prawdziwe motywy przestępcy tkwią w jego umyśle.
Szaleństwa nie można odkryć na opuszczonym miejscu zbrodni.
Prolog
S
pośród wszystkich dni, które przeżyłam, dzisiejszy nie należy do najgorszych. Bywałam w
obskurniejszych miejscach, zmagałam się z trudniejszymi problemami. Ale to nie ma teraz
najmniejszego znaczenia. Nie boję się tego, co mnie czeka.
Moje życie było idealne. Zwiedziłam pół świata, zebrałam bagaż doświadczeń, więc nie
zależy mi na tym, czy będę żyła jeszcze kilkadziesiąt lat, czy tylko kilka minut. Nie żałuję
popełnionych błędów, nie chciałabym cofnąć czasu. Niczego z pewnością bym nie zmieniła.
Wszystko wydarzyło się z jakiegoś powodu. Zbiegi okoliczności nie istnieją. Uważam się za
fatalistkę. Wierzę, że moja przyszłość została dawno zapisana.
Spoglądam na zegarek. Przypomina mi się osoba, która mi go wręczyła. Wyraźnie pamiętam
tamten dzień. Łza spływa mi po policzku… Denerwuję się. Sentymenty nie mogą wyprowadzić
mnie z równowagi. Nie mam zamiaru błagać o życie. Nie jestem rozhisteryzowaną matką,
żoną czy córką. Nie chcę okazywać strachu ani niepewności, aby nie pomyślał, że ma nade
mną przewagę. Nie dam się zastraszyć, ale nie widzę sensu, aby walczyć o siebie, skoro los już
rozdał karty wszystkim graczom.
Odgarniam ciemne włosy z twarzy. Dotykam kości policzkowych. Czuję ból. Po lewej
stronie. Uderzył mnie? Tak, uderzył. Chciał mnie oszpecić? Pewnie w dzieciństwie marzył, by
być z taką kobietą, jak ja: piękną i majestatyczną. Bogatą. Władczą. Doskonale mnie zna. Wie,
kim jestem. Wie, na co mnie stać. I wie, co zrobiłam. To z powodu moich grzechów mnie tutaj
umieścił.
Przenoszę wzrok na małe okienko, przez które wpadają promienie księżycowego światła.
Jest pełnia. Noc owiana tajemnicą czarów i legend. Noc wszystkich nadprzyrodzonych
stworzeń. Boże, dlaczego nie uczyniłeś mnie jednym z nich?
Słyszę skrzypnięcie drzwi i odgłos jego kroków. Przechadza się po pokoju znajdującym się
nad piwnicą. Jest zdenerwowany. Chodzi bardzo energicznie i niepewnie. Może zmienił
zdanie? Nie zamierza mnie zabić i planuje dla mnie coś zupełnie innego? Niepewność i
niewiedza są w takich sytuacjach najgorsze. Gorsze od strachu.
Wstaję powoli. Mam zdarte kolano. Musiał mnie zaskoczyć. Nie pamiętam, żebym upadła.
Czuję się, jak w czasie grypy – bolą mnie kości. Odurzył mnie. Jednak nie wie, że próbowałam
już wielu leków i narkotyków, więc niewielkie ilości środków farmakologicznych już na mnie
nie działają. Dzięki szaleństwom młodości mogę myśleć trzeźwo.
Podchodzę do okienka. Wyciągam przed siebie dłonie. Drżą. Z zimna czy może jednak ze
strachu? Nie chcę dochodzić, jaki jest tego powód. Co jeśli jednak boję się umrzeć?
Spoglądam na nadgarstek, na zrobiony na nim tatuaż. Uśmiecham się lekko. To była
spontaniczna decyzja. Nie pamiętam, kto wpadł na ten pomysł – ja czy ona? Na pewno był to
impuls. Błyskawiczna, nieprzemyślana zachcianka. Pragnienie, które zostało natychmiastowo
spełnione. Nie żałuję. Jak niczego w swoim życiu.
Siadam. Sukienka jest rozdarta. Nawet nie zauważyłam, kiedy to się stało. Teraz to już nie
jest ważne. Nic nie jest ważne. Nie. Jednak coś jest. To, kiedy zginę. I czy zginę. I czy nastąpi
to szybko.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin