Marta Mazuś - Król kebabów i inne zderzenia polsko - obce.pdf

(1855 KB) Pobierz
BAZARU DUŻO, A CZASU MAŁO
Pięć ulic i uliczki poprzeczne między nimi. Jest co sprzątać. Ja
lubię te budy, wiem, w której kto pracuje. Lubię chodzić po bazarze,
bo wszyscy mnie tu znają. Dzień dobry, dzień dobry, bardzo miło
jest. Tu handluje szlafrokami Armenka. A tu Chinka pracuje.
Chińczyki zabawni ludzie. Oni mnie uczą po chińsku.
Sin czao
dzień dobry.
Tam biet
– do widzenia. Tu handlują głównie
obcokrajowcy. Armeni, Chińczyki, Wietnamczyki. Polaków jest
mniej niż połowa, a może jeszcze mniej. Tu Armenka handluje
srebrem. Tu Polak torebkami. A tu też Polka, taka miła kobieta,
ale u niej nikt nic nie kupuje. Zawsze mówi, że nie ma utargu.
Handluje książkami. Książki teraz się nie sprzedają.
Jurek, kochanie, pchaj ten kontener, zaraz jedziemy na
drugą ulicę.
W Polsce ja sprzątam bazar i muszę być z tego dumna. Muszę sobie
wmawiać tę dumę. Bo mam pięćdziesiąt lat i wyższe wykształcenie.
Na Ukrainie studiowałam handel i ekonomię, pracowałam na
posadzie kierowniczka sklepu. Po urodzeniu córki musiałam odejść.
W dziewięćdziesiątym pierwszym roku wszystko się na Ukrainie
skończyło. Albo córka, albo sklep i kariera. W ogóle w życiu nie
myślałam, że wyjadę kiedyś na zarobek. Ale dzieci rosły, mogłam
ich zabrać z sobą, to zabrałam. Wcześniej ja nie chciała zostawiać
ich samych, bo jak matka zostawia dziecko, to dziecko ginie, nie
daje rady. Narkotyki, wódka, koledzy. A tak dzieci pracują. Praca
to jest wszystko. Ja dumna z nich jestem. Wiem, że oni porządni.
Syn ma dwadzieścia sześć lat, córka dwadzieścia. Ja mam
pięćdziesiąt lat. Ale emerytury nie będę miała. Te firmy z czasów
sowieckich już dawno nie istnieją. W burdel nie biorą w takim
wieku. Bazar sprzątać zostaje.
My przyjechali torba w ręce i nic więcej. Najpierw pod Wrocław, na
wizie. Busem przywieźli nas do masarni, dali pracę. Ja nie wiem,
kto to może wytrzymać. Dwa miesiące dałam radę. Ciężka praca.
Obiecywali, że będą nas karmić, że dadzą nam mieszkanie. To była
katastrofa. Spanie w jakimś mokrym miejscu. Dwanaście godzin,
dwie przerwy, jedzenie dawali okropne. A mięso tak pachniało. Ja
wieszałam kiełbasę i ona potem wjeżdżała do wielkiego pieca. Jak
jakaś się spaliła, to ją odrzucali jak odpad. Ale nawet posmakować
tego nie było wolno. A ta kiełbasa świeżutka, tak pachniała, w
nosie aż od niej swędziało. Jakbym do buzi wzięła, to od razu by
mnie zwolnili. A ja byłam taka głodna, aż mi się w głowie kręciło.
Tylko z Ukrainy ludzie tam pracowali. Ci, co kręcili kiełbasę, to
byli Polacy.
Przed świętami, po dwóch miesiącach, nas zwolnili. My tyle
pieniędzy zapłacili, żeby tu, do Polski, przyjechać, i po dwóch
miesiącach do widzenia. Nawet nie odpracowaliśmy tego.
No to potem do Warszawy, pociągiem dojeżdżamy na Dworzec
Centralny. Stoimy, ale nie wiadomo co dalej. Ja jestem z Lwowa, to
troszkę po polsku rozumiem. Kupiliśmy gazetę i przez ogłoszenie ja
znalazłam pracę w firmie sprzątającej. Wzięli mnie, potem
załatwili zaproszenie, bo byli zadowoleni. I tak my zostali.
Jurek, te kartony puste wynieś teraz.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin