Zegarmistrz - Jeffery Deaver.pdf

(1898 KB) Pobierz
DEAVER JEFFERY
Zegarmistrz
JEFFERY DEAVER
THE COLD MOON
Jacek Kopalski
Copyright © 2006 by Jeffery Deaver Ali Rights Reserved
Redakcja: Jacek Ring Redakcja techniczna: Elżbieta Urbańska Korekta:
Grażyna Nawrocka Łamanie: Ewa Wójcik Choć mnie nie widzisz, zawsze
jestem.
Choćbyś biegł co sił w nogach, nigdy przede mną nie umkniesz.
Choćbyś ze mną walczył do utraty tchu, nigdy mnie nie pokonasz.
Choć zabijam, kiedy chcę, nigdy nie stanę przed sądem.
Kto jestem? Wie już każdy z was –
Wasz stary druh, czas.
ISBN 83-7469-422-X Wydawca:
Prószyński i S-ka SA 02-651 Warszawa, ul. Garażowa 7
www.proszynski.pl
Druk i oprawa:
Drukarnia Naukowo-Techniczna Oddział Polskiej Agencji Prasowej SA
03-828 Warszawa, ul. Mińska 65
I
0.02, wtorek
Czas jest martwy, dopóki odmierza się go tykaniem trybików; czas
ożywa dopiero wtedy, gdy staje zegar*
WILLIAM FAULKNER
* „Wściekłość i wrzask” w przekładzie Jędrzeja Polaka (przyp. tłum.).
Rozdział 1
Jak długo umierali? Mężczyzna, do którego zostało skierowane to
pytanie, chyba go nie usłyszał. Ponownie zerknął w lusterko wsteczne,
skupiając się na drodze. Właśnie minęła północ i ulice dolnego Manhattanu
były bar-dzo śliskie. Chłodny front oczyścił niebo z chmur, zmieniając
śnieg pokrywający asfalt i beton w szklisty lód. Mężczyźni jechali rozkle-
kotanym Wozem Opatrunkowym, jak Vincent Mądrala ochrzcił beżo-wy
samochód terenowy, który w kolorze przypominał plaster. Wóz miał już
kilka lat; należało w nim naprawić hamulce i wymienić opo-ny. Ale nie
byłoby rozsądnie brać do naprawy kradzione auto, zwłasz-cza że jego dwaj
ostatni pasażerowie padli ofiarą morderstwa. Kierowca – szczupły
pięćdziesięciokilkuletni mężczyzna o staran-nie przystrzyżonych, ciemnych
włosach – ostrożnie skręcił w boczną ulicę i kontynuował jazdę, nie
zwiększając prędkości, precyzyjnie pokonując zakręty, trzymając się
dokładnie środka pasa ruchu. Pro-wadziłby tak samo, nawet gdyby ulice nie
były oblodzone, a samo-chód nie został właśnie wykorzystany do
popełnienia zbrodni. Uważny, skrupulatny. Jak długo?
Duży Vincent – Vincent o długich i grubych palcach, zawsze spo-cony,
ściśnięty brązowym paskiem zapiętym na pierwszą dziurkę – zadygotał.
Czekał na rogu ulicy po nocnej zmianie w firmie, gdzie pracował na
krótkoterminowym kontrakcie jako pomoc w biurze. Było przenikliwie
zimno, lecz Yincent nie lubił holu swojego biurow-ca. Nie przepadał za
zielonkawym światłem i dużymi lustrami ścien-nymi, w których mógł
oglądać ze wszystkich stron swoją okrągłą syl-wetkę. Dlatego zanurzył się
w mroźną grudniową noc i na ulicy pokrzepił się batomkiem. No dobrze,
dwoma batonikami.
Gdy Vincent spojrzał na księżyc w pełni, upiornie białą tarczę wi-
doczną przez chwilę w kanionie budynków, Zegarmistrz powtórzył w
zamyśleniu:
–Jak długo umierali? Ciekawe.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin