Branders Julia - Barwy uczuć.pdf

(847 KB) Pobierz
JULIABRANDERS
BARWYUCZUĆ
G D Z I E Ś . . . W POLSCE.
D A W N O T E M U . . . W CZASACH,
W KTÓRYCH ŻYŁO SIĘ
BEZ T E L E F O N Ó W K O M Ó R K O W Y C H ,
LAPTOPÓWINTERNETU.
A Ż T R U D N O SOBIE WYOBRAZIĆ,
ŻE BYŁY KIEDYŚ TAKIE CZASY...
Idę na egzamin. Budynek Politechniki jest już widoczny zza rogu. Mam
ściśnięty żołądek i spocone dłonie. Próbuję sama
siebie uspokoić. Przecież to nic takiego. Matma jest moim konikiem, lubię
ten przedmiot, będzie dobrze. Zatrzymuję się przy kiosku, kupuję gumę.
Żucie zdecydowanie rozładowuje nerwy. Jeszcze tylko głęboki oddech i
wchodzę na uczelnię. Nie lubię tych ciemnych, długich korytarzy. Działają
na mnie przytłaczająco. Na
końcu korytarza, w półmroku nerwowo kręci się grupka łudzi.
- Cześć! - wołam do nich. - Wasz strach czuć już na schodach!
- Cześć - odpowiada kilka osób.
- Bardzo zabawne! - Jolka puszcza mi niemiłe spojrzenie. - Jesteś dobra z
matmy, więc wydaje ci się, że możesz kpić sobie z nas?
- Nie, przepraszam... to nie tak. Też się boję.
- Nie zalewaj, Helen, i tak nikt ci nie uwierzy - usłyszałam głos
za mną.
Obejrzałam się.
- Ach, to ty, Paweł. Tak rzadko cię widujemy w naszej grupie. Zjawiasz się
tylko na zaliczeniach i egzaminach. Jak ci się to wszystko udaje? Wykłady i
ćwiczenia wcale nie są ci potrzebne.
Musisz być cholernie inteligentny!
- Chyba nie aż tak inteligentny, ale sprytny. Szkoda czasu na zajęcia, jest tyle
przyjemniejszych rzeczy, które można robić w życiu.
Po co siedzieć godzinami w auli? Wystarczy mi zakres materiału do
opanowania i skserowane zeszyty od Jolki.
- Pomysłowy Dobromir z ciebie - powiedziałam z lekką ironią.
- Jolka, nie wkurza cię to, że siedzisz na wszystkich zajęciach i starasz się
ładnie pisać po to, by Paweł mógł cię z łatwością odczytać?! To nie fair!
- No, cóż, chyba nie mogę się oprzeć jego urokowi osobistemu.
Paweł, ty po prostu jesteś w czepku urodzony. Wszystko ci się od
życia należy, zawsze wszystko ci się udaje. Chciałabym żyć tak, jak
ty. Masz barwne życie, nie takie szare, jak ja - powiedziała smutno.
Spojrzałam na Pawła. Wydał mi się w tym momencie zatroskany
o Jolkę. Przybliżył się do niej i objął ramieniem.
- Nie martw się. Musisz w siebie uwierzyć. Świat przed każdym stoi
otworem, trzeba tylko chcieć. Pomyśl, gdzie jest taka druga Jolka? Z
uśmiechem takim jak twój, z twoją pracowitością,
szczerością, nawet z tym smutkiem na twarzy. Jesteś idealnym materiałem na
żonę i matkę!
- Tak... Jak kura domowa - wyszeptała. - Zupełnie bez polotu.
- W tym momencie usłyszeliśmy głośne „Dzień dobry państwu.
Zapraszam do auli na egzamin".
Jolka chwyciła mnie za rękę.
- Mogę usiąść przy tobie? - zapytała.
- Jasne. Wchodzimy.
*
Znów ten sam ciemny korytarz, ale wydaje mi się bardziej przyjazny. Czuję
się lżejsza. Nareszcie po egzaminie. Nerwy opadły.
Pozostały tylko wypieki na twarzy. Jolka znowu chwyta mnie za
rękę.
- Dziękuję ci za pomoc. Bez ciebie w życiu bym nie zdała egzaminu. Był
wyjątkowo trudny. Facet przegiął z zadaniami.
- Już niedługo będziesz miała okazję odwdzięczyć mi się na
egzaminie z angola. Wiesz, że język nie jest moją mocną stroną.
Zasób słów mam nawet niezły, bez problemu potrafię zrozumieć
treść czytanek, ale te angielskie czasy, tryby, ohydztwo.
- Hej, dziewczyny, zaczekajcie - dogania nas Paweł. - Jak wam
Zgłoś jeśli naruszono regulamin