Chantelle Shaw - Asystentka doskonała.pdf

(652 KB) Pobierz
Chantelle Shaw
 
Asystentka doskonała
 
Tłumaczenie:
Joanna Żywina
ROZDZIAŁ PIERWSZY
 
–  Mogę w  czymś pomóc? – spytał uprzejmie Alekos
Gionakis, gdy wchodząc do biura w  poniedziałek rano,
ujrzał nieznajomą kobietę stojącą przy ekspresie do kawy.
W ciągu ostatniego miesiąca miał już cztery asystentki na
zastępstwie i  żadnej z  nich nie udało się zapanować nad
jego szalonym grafikiem. Dziś rano z  urlopu miała wrócić
jego osobista, bardzo profesjonalna asystentka. Alekos nie
mógł się doczekać, kiedy jego życie wróci do normy. Myśl
o tym, że Sara mogła przedłużyć sobie urlop i będzie musiał
spędzić choćby jeden dzień bez jej pomocy wprawił go
w kiepski nastrój.
Przyjrzał się opadającym luźno włosom nieznajomej
i  zauważył, że mienią się wszystkimi odcieniami brązu. Jej
urokliwie krągłą figurę opinała ciemnoróżowa bluzka
i kremowa ołówkowa spódnica kończąca się dobrze powyżej
kolan.
Wodząc wzrokiem coraz niżej, poczuł przyjemny dreszcz
na widok jej zgrabnych nóg, których smukłość podkreślały
szpilki z wycięciem na palce. Zauważył, że paznokcie u stóp
miała pomalowane na różowo, bardziej stosownie na plaży
niż w prestiżowym biurze Gionakis Enterprises w Piccadilly.
– Dzień dobry, Alekos.
Zmarszczył brwi na dźwięk znajomego głosu. Był niski
i  melodyjny i  z  jakiegoś powodu przywodził mu na myśl
chłodny górski strumień.
–  Sara? – głos rzeczywiście pozostał ten sam,
w  przeciwieństwie do całej reszty. Kiedy się odwróciła,
wiedział już, że mózg nie płata mu figli. Stała dobry metr od
niego, ale uderzyła go intensywność jej zielonych oczu. Były
jej jedyną zaletą – przynajmniej do czasu, kiedy na
garderobę Sary składały się granatowe garsonki i  zapięte
pod szyją białe bluzki, zamieniane ewentualnie na czarny
golf podczas chłodu. Tak było przez ostatnie dwa lata.
Alekos opisałby styl swojej asystentki jako elegancki,
praktyczny i nierzucający się w oczy, tak przynajmniej było
przed jej miesięcznymi wakacjami w  Hiszpanii. Kiedy nie
chciał dać jej wolnego, przypomniała mu, że nie miała
urlopu od momentu rozpoczęcia pracy, nie licząc dnia
pogrzebu matki. Sara była wtedy bledsza niż zwykle. Alekos
nie słynął z  wrażliwości, ale zdawał sobie sprawę, że
zajmowanie się śmiertelnie chorą matką musiało być dla
niej wyczerpujące, więc niechętnie zgodził się na jej urlop.
Wyobrażał ją sobie podczas objazdowej wycieczki
autokarem po Hiszpanii, wiedział, że interesują ją zabytki
i  historia. Pozostałymi uczestnikami z  pewnością byli
emeryci, a  Sara pewnie zaprzyjaźniła się z  jakąś starą
panną lub wdową, która podróżuje samotnie i  jest bardzo
wdzięczna za tak miłe towarzystwo.
Obraz ten został zburzony w  momencie, gdy oznajmiła
mu, że jedzie na wycieczkę dla singli. Biuro specjalizowało
się w  wakacjach dla dwudziestoparolatków, którzy
większość wieczorów spędzają w  nocnych klubach lub na
plaży. W  mediach często pojawiały się zdjęcia pijanych
turystów z  Wielkiej Brytanii imprezujących w  Benidorm.
Kiedy zwrócił jej uwagę, że ta wycieczka to rodzaj seks-
turystyki, Sara roześmiała się i  oznajmiła zaskoczonemu
Alekosowi, że już się nie może doczekać, żeby się trochę
zabawić w Hiszpanii.
Znów spojrzał na jej włosy. W  głowie wciąż miał obraz
Sary, do którego przyzwyczaił się przez ostatnie dwa lata.
Włosy zawsze miała ściągnięte na czubku głowy i  solidnie
przymocowane za pomocą całego arsenału wsuwek.
– Masz nową fryzurę – powiedział nagle. – Zastanawiałem
się, dlaczego wyglądasz inaczej.
–  Ścięłam włosy na wyjeździe. Były już za długie. –
Przeczesała palcami jedwabiste pasma. Lśniły we
wpadającym przez okno słońcu i  Alekos nagle poczuł, jak
budzi się w nim pożądanie.
–  I  w  końcu zamieniłam okulary na soczewki, choć
musiałam się do nich przyzwyczaić. – Głos Sary brzmiał
dość smętnie. – Oczy mi od nich czasem łzawią.
Alekos poczuł ulgę, że jej mruganie nie jest oznaką flirtu,
ale niewygodnych soczewek. Bez okularów w  grubych
oprawkach jej kości policzkowe były lepiej widoczne, a cała
twarz wyglądała dużo przyjemniej, niż zapamiętał.
Zastanawiał się, czy nie zrobiła czegoś z  ustami.
Z pewnością pamiętałby, że są tak pełne – lekko rozchylone,
kuszące i miękkie. Odepchnął od siebie niedorzeczne myśli,
przecież chodzi o  Pannę Myszę – pseudonim ten nadała
Sarze jedna z  wielu długonogich blond kochanek Alekosa.
Ksywka pasowała do jej niepozornego wyglądu, ale nie do
poczucia humoru, bystrego umysłu czy ciętego języka. Sara
była jedyną kobietą, która nie bała się powiedzieć, co myśli,
nawet jeśli się z nim nie zgadzała.
–  Napijesz się kawy? – nie czekając na odpowiedź, Sara
postawiła kubek na jego biurku. Nie mógł oderwać wzroku
Zgłoś jeśli naruszono regulamin