Zyczenie Adama A5.pdf
(
2045 KB
)
Pobierz
Paul Micou
Życzenie Adama
Przełożyła: Jolanta Kozak
Tytuł oryginalny: Adam's wish
Wydanie oryginalne 1994
Wydanie polskie 1997
Książka Paula Micou to pełna wyrozumiałości i wdzięku satyra
na środowisko filmowe i... na resztę społeczeństwa, które gardzi
tym, o czym marzy; to także uwspółcześniona i nieco przewrotna
wersja znanej bajki: Kopciuszek (tym razem rola męska - Adam
Gosse) idzie na bal (bajeczne wesele bajecznie bogatych
przyjaciół), gdzie spotyka królewnę (śliczną Natalię, słynną
gwiazdę reklam i okładek żurnali). Królewna porywa Kopciuszka
w niedostępny zwykłemu śmiertelnikowi, czarodziejski świat
bohaterów masowej wyobraźni.
Wkrótce Adam przekona się, czy jest już jednym z nich, czy
jeszcze sobą...
Spis treści:
Część pierwsza - Spotkanie............................................................................................................................................3
Część druga - Zaloty.....................................................................................................................................................91
Część trzecia - Małżeństwo........................................................................................................................................204
-2-
Część pierwsza - Spotkanie.
Adam Gosse stał samotnie na rufie promu zmierzającego ku
Francji, śledząc wzrokiem rejteradę białych klifów we mgłę nad
kanałem.
- Monsieurs et mesdames - zagaił uroczyście, ćwicząc początek
dwujęzycznego przemówienia, które wygłosić miał na weselu
jeszcze tego samego dnia. Nowożeńcy poznali się właśnie dzięki
niemu -stąd, wątpliwy dla Adama, honor pełnienia roli drużby
pana młodego. Miał odegrać tę rolę po raz szósty w ciągu trzech
lat. W licznym gronie przyjaciół Adama trwał bowiem sezon
wstępowania w związki małżeńskie.
Dzisiejszy ślub był o tyle szczególny, że Adam po raz pierwszy
w życiu nie wahałby się zająć miejsca pana młodego.
Dotychczas pojawiał się na ślubach kolegów niczym gepard u
wodopoju gazeli; dopiero od niedawna zaczął sprzyjać idei
małżeństwa w ogóle, a własnego w szczególności. Spośród
niemałego kręgu przyjaciół tylko on jeden trwał w stanie
bezżennym - dlatego dzisiejszy ślub wprawił go w nastrój
sentymentalnej kontemplacji. Od pewnego czasu Adam
przyznawał się sam sobie, że jest samotny. Poznać odpowiednią
kobietę, zakochać się i ożenić - oto było jego najskrytsze
marzenie.
- Zechcą państwo wybaczyć moją karygodną francuszczyznę -
zwrócił się rzeczywiście karygodną francuszczyzną do otwartego
dzioba mewy, która właśnie wychynęła z mgły na poziomie jego
wzroku. Adam sam słyszał, jak bezlitośnie kaleczy finezyjne
głoski, i z żalem stwierdził, że mówi po francusku gorzej, niż
przypuszczał. Był półkrwi Belgiem. Wszyscy, z nim samym na
czele, uważali więc jego znajomość francuskiego za fakt
oczywisty. I pewnie by się nie zawiedli, gdyby dwuletniego
-3-
Adasia nie wywieziono do Anglii w związku z objęciem przez
jego ojca stanowiska ambasadora przy Dworze Świętego Jakuba
1
.
Matka Angielka słusznie zażądała, aby rodzina, o ile to możliwe,
rozmawiała przy stole w jej ojczystym języku. W szkole natomiast
Adam uczył się, nie wiedzieć czemu, rosyjskiego. Później
natomiast, ilekroć - rzadko zresztą - wyjeżdżał z przyjaciółmi na
wycieczki do Francji, zawsze pozwalał im zamawiać posiłki i
pytać o drogę, pod pretekstem, że muszą ćwiczyć język, który
wszakże dla niego obcym nie jest. Wstyd się przyznać, ale
dzisiejszą weselną mowę przetłumaczyła mu na francuski
zaprzyjaźniona młoda Angielka. Adam musiał liczyć się z tym, że
jego francuskie przemówienie wypadnie blado. Po przejściu ojca
na emeryturę nie wrócił na stałe do Belgii; rodzice zresztą również
nie. Wzorem większości ludzi ze swej sfery osiedlili się nad
morzem, w Antibes -słynnym mieście, które mocno Adama
rozczarowało.
Adam podawał swoją narodowość tylko, kiedy musiał,
podobnie jak profesję - zwłaszcza w rozmowach z obcymi. Z
powodu tej dyskrecji większość rozmówców automatycznie brała
go za adwokata. Adam oburzał się na takie domysły - choć były
słuszne. Należał bowiem do tych mężczyzn, którzy mimo
(nieznacznego) przekroczenia trzydziestki wciąż wierzą, że ich
konwencjonalne, wygodnickie, burżuazyjne życie jest tylko
chwilową halucynacją, z której ockną się lada dzień jako
wyuzdani potomkowie największych armatorów, światowej klasy
wirtuozi albo malarze-abstrakcjoniści, którzy wyrzekli się
ojczyzny, by zamieszkać gdzieś w tropikach z milionową fortuną i
półtuzinem żon.
Adam nie był wyjątkiem od reguły, w myśl której ci, co
otrzymali wiele, zawsze domagać się będą jeszcze więcej.
Court of St. James, brytyjski dwór królewski; nazwa od starego pałacu Św. Jakuba, używanego
przez dwór do przyjęć oficjalnych (przyp. red.).
-4-
1
Bardzo rzadko przychodziło mu na myśl, że tacy jak on kuszą
los - że pewnego dnia może się ocknąć z marzeń na miotanym falą
kutrze rybackim, gdzieś na Morzu Północnym, o szóstej nad
ranem w samym środku zimy.
Świadomie czy nie, Adam strzegł swojej uprzywilejowanej
pozycji i stale szukał okazji do jej potwierdzenia.
Na rufie obok Adama pojawiło się tymczasem kilkoro
współpasażerów, w związku z czym dalszy ciąg przemówienia
ćwiczył szeptem. Spoglądał przy tym z góry (dosłownie) na
chłopczyka w pstrokatym ubranku, przywodzącym na myśl strój
arlekina. Malec ciskał w kołujące nad promem mewy barowymi
torebeczkami z solą i pieprzem - aż w końcu Adam, in loco
parentis, kazał mu przestać. Do chłopczyka dołączyła niebawem
starsza siostrzyczka, która wyglądała, jakby się własnoręcznie
ostrzygła bez patrzenia w lustro. Natychmiast zaczęli się tarmosić
i drapać, taranując co chwila nogi Adama, jak gdyby go tam wcale
nie było. Adam z dumną wzgardą porównywał tę rozwydrzoną
dwójkę ze sobą, gdy był w ich wieku i, wystrojony w miniaturowy
tweedowy garnitur, stosowny na londyńską zimę, podawał rękę
królowej, siedział grzecznie, bez słowa, z filiżanką herbaty w
dłoni, obok generała de Gaulle'a, i przez ponad godzinę bez
skrzywienia tańczył z księżniczką Georginą. Bycie jedynakiem
miało bowiem tę zaletę, że rodzice zabierali Adama w miejsca,
gdzie dzieci z liczniejszych rodzin dyplomatów byłyby niezbyt
mile - jeśli nie wręcz źle - widziane.
Adam był od najmłodszych lat uroczy, nad wiek (lecz nie
irytująco) dojrzały i błyskotliwy w rozmowie. Wmawiał sobie
(niesłusznie), że są to wrodzone oznaki jego naturalnej wyższości,
a nie efekt starannego wychowania, które odebrał od rodziców.
Tak czy owak - Belgia mogła być z niego dumna.
Adam spojrzał na zegarek. Żałował, że nie udało mu się
wydębić od szefa chociaż dnia (a jeszcze lepiej dwóch dni)
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
ZA A5.7z
(1803 KB)
Zyczenie Adama A5.pdf
(2045 KB)
Zyczenie Adama A5.doc
(1463 KB)
Inne foldery tego chomika:
Ma as Sa rah
Ma leszka Andrzej
Maas Sharon
MacApp Colin
Macaulay Rose
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin