AK 01 Kolacja z zabojca A5.pdf

(1940 KB) Pobierz
Aleksandra Marinina
Kolacja z zabójcą
Cykl: Anastazja Kamieńska Tom 1
Przełożyła: Margarita Bartosik
Wiersze w przekładzie Ewy Rojewskiej-Olejarczuk
Tytuł oryginalny: Стече�½ие обстоятельств
Rok pierwszego wydania: 1992
Rok pierwszego wydania polskiego: 2007
Irina Fiłatowa, wybitny naukowiec z Instytutu Naukowo-
Badawczego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zostaje
znaleziona martwa w swoim mieszkaniu. Z początku sprawa
wydaje się prosta - nieszczęśliwy wypadek, spowodowany awarią
elektryczności. Śledztwo ujawnia jednak, że było to okrutne i
drobiazgowo zaplanowane morderstwo. Analityk milicyjny, major
Anastazja Kamieńska, podczas żmudnego dochodzenia ustala
tożsamość sprawcy. Ten jednak dysponuje niepodważalnym alibi.
Nastia, za zgodą zwierzchników przenosi się do innego
mieszkania i zmienia swój wygląd a nawet osobowość, by dotrzeć
do podejrzanego. Naraża się na śmiertelne niebezpieczeństwo - jej
tropem podąża zawodowy zabójca...
-2-
Rozdział 1.
Zabójców było trzech - Zleceniodawca, Organizator i
Wykonawca.
W najlepszym nastroju był tej nocy Zleceniodawca. Podjął
decyzję, wydał stosowne instrukcje i czekał teraz na wyniki.
Zdecydował się na to dopiero po długich namysłach i kalkulacjach
oraz wielokrotnych próbach rozwiązania problemu za pomocą
innych, mniej drastycznych środków - pieniędzy, namów i
pogróżek. Tak w ogóle to nie chciał wcale zabijać, ale jeszcze
mniej - ryzykować swego statusu społecznego. Dzięki pięknej
komsomolsko-partyjnej przeszłości został w wieku czterdziestu
dwóch lat zawodowym kierownikiem. Oznaczało to, że do jego
podstawowych obowiązków należało wysuwanie pomysłów, które
by się spodobały szefostwu, i właściwy dobór potrafiących
realizować owe pomysły osób, które można było, w razie czego,
obarczyć odpowiedzialnością za niepowodzenie. Zleceniodawca,
jak wszyscy kierownicy tego typu, nigdy nie robił niczego sam.
Po wydaniu polecenia mógł z ulgą odetchnąć i nie martwić się już
tym, że coś pójdzie nie tak, ponieważ był święcie przekonany, że
wszystkie jego rozkazy zostaną wykonane. Podstawą sumienności
podwładnych był strach. A on potrafił ich zastraszyć. Tak więc i
tym razem, podjąwszy decyzję, przerzucił całą odpowiedzialność
na Organizatora i po raz pierwszy od pół roku mógł spać
spokojnie.
Organizator natomiast całkiem stracił spokój. Dokładnie od
chwili, kiedy Zleceniodawca skontaktował się z nim
niespodziewanie dwa tygodnie temu i zażądał spotkania.
Organizator zajmował teraz wyższe stanowisko niż jego dawny
znajomy i myślał z niechęcią, że ten chce go pewnie o coś prosić,
szantażując dawną zażyłością. Ale sprawa wyglądała gorzej, niż
-3-
się spodziewał. Mogła wywołać gigantyczny skandal, w który, w
razie powstania jakichś komplikacji, zostałby wciągnięty również
on. Wszystko zależy od tego, czy zechcą wywlekać ją na światło
dzienne. I jeśli wypłynie przy tym jego nazwisko albo choćby
najmniejsze podejrzenie o jego udziale, psy z ugrupowania
Kowalowa bez zastanowienia rzucą się na niego ku radości
własnej i pismaków. A przeszłość miał, trzeba przyznać,
nieciekawą. Po prostu nikomu nie przyszło dotychczas do głowy,
by w niej grzebać. Ale jak już zaczną - to koniec z nim.
Po otrzymaniu zlecenia Organizator znalazł Wykonawcę i
przekazał mu wszystkie informacje, jakie otrzymał od
Zleceniodawcy. Robota miała być wykonana do poniedziałku.
Dziś jest piątek, no, już prawie sobota. Ale telefon jak na razie
milczy. Organizator nie spał czwartą noc z rzędu, naopowiadał
żonie jakichś bajeczek o pilnym sprawozdaniu dla Kancelarii
Prezydenta i z przerażeniem czekał teraz w kuchni. Na co? Na
wiadomość, że nie ma już żadnego niebezpieczeństwa i sprawa
nie wypłynie? Czy na to, że Wykonawcy się nie udało i trzeba
szukać innego rozwiązania? Niezależnie jednak od wiadomości,
mógł się spodziewać, że albo za jakiś czas zostanie pokonany
przez swoich politycznych przeciwników, albo wsadzą go do
więzienia za współudział w zabójstwie. Wszystko zależy od tego,
kto okaże się szybszy. Wykonawca był oczywiście człowiekiem,
na którym można polegać, i miał dobre referencje. Tylko od niego
teraz zależało, czy Zleceniodawca i Organizator stracą swoje
eksponowane stanowiska i zostaną potraktowani jak pospolici
przestępcy. Wszystko było w jego rękach. Wszystko.
Nie spał też Wykonawca, ale nie dlatego, że się martwił. Był po
prostu w pracy. Czekał na swoją ofiarę.
Wiedział, że osoba, którą ma zlikwidować, jest w delegacji i
pojawi się w pracy dopiero w poniedziałek. W takich wypadkach,
o ile się orientował, ludzie wracali do domu albo w czwartek,
-4-
robiąc sobie wolny piątek, albo w piątek czy sobotę. Na wszelki
wypadek rozlokował się w mieszkaniu ofiary już w czwartek w
środku dnia. Był przekonany, że nikt mu nie przeszkodzi. Siedział
tu już trzydzieści sześć godzin w chirurgicznych rękawiczkach i
foliowych workach na adidasach. Był prawdziwym myśliwym i
długie oczekiwanie wcale mu nie przeszkadzało. Potrafił
godzinami trwać w tej samej pozycji, jakby pogrążony w letargu,
nie wydając przy tym żadnych odgłosów. Podnosił się co jakiś
czas z fotela, by rozprostować nogi, pił herbatę, jadł przyniesione
ze sobą kanapki i czekoladę, szedł do łazienki, mył twarz i znowu
wracał na miejsce. Zdejmował też czasami rękawiczki, by dać
skórze pooddychać. Rozbawiło go, że w budynku naprzeciw
mieści się szkoła milicyjna. Biorąc to pod uwagę, wprowadził
pewne drobne zmiany do starannie przygotowanego zawczasu
planu zabójstwa, co trochę poprawiło mu nastrój. Tak w ogóle był
człowiekiem poważnym, a nawet surowym, i poczucie humoru
miał raczej wisielcze.
Nie zastanawiał się nad tym, że od sukcesu tej operacji może
zależeć czyjaś pozycja, a nawet życie. Miał robotę i martwił się
wyłącznie tym, że od jej wykonania zależy jego reputacja, a więc i
przyszłe zlecenia i zarobki. Nie należał do żadnej tak zwanej
grupy mafijnej, jak określa to prasa, ponieważ nie miał o tych
ludziach zbyt wysokiego mniemania. Pracował dla osób wysoko
postawionych, które wymagały absolutnej dyskrecji; nikomu nie
mogło nawet przyjść do głowy, że chodzi o zabójstwo.
Specjalizował się w nieszczęśliwych wypadkach i nagłej śmierci.
Nie miał jak na razie żadnych wpadek, chociaż pracowało mu się
ostatnio coraz trudniej. Rok temu zmarł człowiek, który był jego
ojcem chrzestnym - w tym sensie, że to on nauczył go fachu:
wytrwałości, staranności, cierpliwości i przezorności. Był nie
tylko nauczycielem, ale i jego pierwszym zleceniodawcą, który
sprawdził go w akcji i zapewnił mu start w tej profesji. Był
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin