Mirek Krystyna - Złoty płatek śniegu.pdf

(1631 KB) Pobierz
CHOMIKO_WARNIA
Spis treści
Karta redakcyjna Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział
7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14 Rozdział
15 Rozdział 16 Rozdział 17 Rozdział 18 Rozdział 19 Rozdział 20 Rozdział 21 Rozdział 22
Rozdział 23 Rozdział 24 Rozdział 25 Rozdział 26 Rozdział 27 Rozdział 28 Rozdział 29 Rozdział
30 Rozdział 31 Rozdział 32 Rozdział 33 Rozdział 34 Rozdział 35 Rozdział 36 Rozdział 37
Wydawca: NATALIA GOWIN Redakcja: KATARZYNA WOJTAS Korekta: KRYSTYNA
PODLESKA, KATARZYNA WOJTAS Projekt okładki i stron tytułowych: MACIEJ
SZYMANOWICZ Zdjęcie na okładce © CoffeeAndMilk/E+/Getty Images Skład i łamanie: JS
Studio Copyright © by Krystyna Mirek 2021
Copyright © by Wydawnictwo Luna, imprint Wydawnictwa Marginesy 2021 Warszawa 2021
Wydanie pierwsze ISBN 978-83-66863-49-1 Wydawnictwo Luna
Imprint Wydawnictwa Marginesy Sp. z o.o.
ul. Mierosławskiego 11a
01-527 Warszawa
www.wydawnictwoluna.pl
facebook.com/wydawnictwoluna
instagram.com/wydawnictwoluna Konwersja: eLitera s.c.
Rozdział 1
Śnieg – powiedział Karol Łabędzki, patrząc, jak do przedniej szyby samochodu
przyklejają się białe płatki.
– No to teraz będzie jazda! – odpowiedziała mu szybko Julka. – Miasto znowu oszaleje.
– Dlaczego? – zdziwił się. – W grudniu to dość normalna rzecz. Choć przyznaję, ostatnio
nieco rzadka.
– Nie znasz Jaworzynki – westchnęła dziewczyna. – To wyjątkowo nudne miasto. Nic się
tutaj właściwie nie dzieje. No, chyba że idą święta. Wtedy bijemy wszelkie rekordy. A śnieg
tradycyjnie rozpoczyna bitwę. Bez względu na to, czy się pojawia, czy nie. Kiedy się pojawia, to
jednak trochę bardziej.
Karol tak się zaciekawił, że nawet na chwilę przestał się stresować. Zdołał rozprostować
zaciśnięte dłonie, a stężała ze strachu szczęka nieco mu się odblokowała.
– O czym ty mówisz? – zapytał.
– Co roku mamy tutaj wielką wojnę świąteczną – odpowiedziała i uśmiechnęła się do
niego. Tak się zapatrzył, że mało brakowało, a nie zdążyłby skręcić.
Julka miała takie miękkie malinowe usta. Delikatne policzki i kręcone włosy, które
mocno podkreślały jej dziewczęcy urok. Mógłby się w nią wpatrywać godzinami. Miał jednak
świadomość, że wewnętrznie jest bardzo dojrzała jak na swój wiek.
Westchnął ciężko i starał się skupić na drodze. Wiedział, że dla wszystkich i tak
najbardziej będzie się liczył fakt, że Julka jest dopiero maturzystką. Niepełnoletnią na dodatek.
– Wojna? – wrócił do poprzedniego tematu. Jego dłonie znów zacisnęły się na
kierownicy. Stres ponownie zaatakował. – Słyszałem o różnych świątecznych obyczajach, ale nie
o takim – powiedział.
Zerknął na nią.
– To teraz usłyszysz o jeszcze jednym – odparła i znów się uśmiechnęła.
Zrobiło mu się tak ciepło na sercu. Niczego bardziej nie chciał, jak tylko być z nią. Jednak
to nie takie proste. Zdawał sobie z tego sprawę.
– Nasza pani burmistrz nie znosi świąt – mówiła dalej Julka. – Nienawidzi wręcz. Nigdy
nie pozwala, by z kasy miasta wydano choć jedną złotówkę na jakiekolwiek światełko, ozdobę
czy uroczystość. Ale oczywiście Jaworzynka jest tak udekorowana, że niech się Nowy Jork
schowa.
– Jak to? – zapytał. – Przecież mówiłaś, że nikt nie da na to ani grosza.
– Owszem. – Kiwnęła głową. – Mamy za to bardzo kreatywnego dyrektora szkoły.
Charyzmatycznego przystojniaka, który uwielbia święta. Dekoracje, przedstawienia,
uroczystości, jedzenie, co tylko chcieć. Każde z nich ciągnie w swoją stronę. Mają zwolenników,
których werbują przez cały rok. A pod koniec grudnia dochodzi do ostatecznej konfrontacji. Nie
możesz pozostać neutralny. Prędzej czy później będziesz się musiał wypowiedzieć i mieć
pięćdziesiąt procent ludzi przeciwko sobie, bez względu na to, co wybierzesz.
– Ja cię pierdzielę. – Karol pokręcił głową. – Jak przy kampanii prezydenckiej. Nie
wiedziałem, że mieszkasz w takim skomplikowanym miejscu.
Julka westchnęła na samą myśl o mieście, w którym się wychowała. Przez kilka minut
rozmowy zapomniała, dokąd jadą. Ale teraz wszystko wróciło i stres znów zasznurował jej
gardło.
Pomyślała o rodzinnym domu.
Tak. Karol zupełnie nie zdawał sobie sprawy, dokąd jedzie i z każdym pokonanym
kilometrem coraz bardziej żałowała, że w ogóle go zaprosiła. To była misja z góry skazana na
Zgłoś jeśli naruszono regulamin