Karolina Filuś - Miłość miłość(1).pdf

(1609 KB) Pobierz
Dla D. i P.
Bo we mnie wierzycie.
Zawsze.
Rozdział 1
Eliza
W poniedziałkowy ranek obudziłam się w łóżku sama. Nie była to żadna nowość. Adam
często wychodził do pracy zanim ja zdążyłam wyłączyć dzwoniący budzik. Lubił być w biurze
jako pierwszy. Ogólnie we wszystkim lubił być pierwszy, czy miało to jakikolwiek sens, czy też
nie. W nieskazitelnie czystej kuchni swojego chłopaka – bo mieszkanie w którym się
znajdowałam nie należało do mnie, a do Adama, ale od blisko trzech miesięcy mieszkaliśmy
razem – nastawiłam ekspres do kawy i ruszyłam na poszukiwania odpowiedniego stroju do
pracy. Pół godziny później byłam już praktycznie gotowa do wyjścia. Wsunęłam na nogi
ulubione czółenka, opłukałam kubek po kawie i zbiegłam do podziemnego parkingu. Poranne
korki w Krakowie były jedną z nielicznych rzeczy, których w tym pięknym mieście po prostu
nienawidziłam. Za trzy ósma wpadłam do biura jak burza, ale mimo to z uśmiechem od ucha do
ucha. Zdążyłam jeszcze rzucić torebkę pod nogi i włączyć komputer, gdy otworzyły się drzwi
gabinetu prezesa i on sam stanął w nich, lustrując po kolei cały zespół.
Jak boga kocham,
któregoś dnia nie zdążę
– pomyślałam i uśmiechnęłam się, bo bądź co bądź dziś mi się udało. O
tym, że spotykam się z szefem oczywiście wszyscy wiedzieli od dawna, więc nikogo nie dziwił
już fakt, że Adam zwykł z rana siadać na brzegu mojego biurka i zamieniać ze mną kilka słów.
Zerknęłam na niego zalotnie spod rzęs i słodziutkim głosem powiedziałam:
– W czym mogę pomóc panu prezesowi?
Adam z ponurą miną podał mi jakiś papier.
– Musimy pogadać – odpowiedział szorstkim głosem.
Nie za bardzo wiedziałam o co może mu chodzić. Kątem oka popatrzyłam na wręczony
mi dokument i dosłownie zamarłam. Wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym!
– Że co proszę? Wypowiedzenie? Żarty sobie robisz?
Jego wzrok mówił, że to nie żarty. Usta zacisnął w wąską linię i chyba czekał, aż powiem
coś więcej.
– Ale jak to? – wyjąkałam cicho.
– Elizo, nie rób dramatów, wszystko masz wyjaśnione na papierze. Ostatnio nie
przykładałaś się do pracy. Poza tym sama dobrze wiesz, że niezbyt nam się układa. Chciałbym,
żebyś się wyprowadziła, najlepiej jeszcze dzisiaj.
– Masz kogoś, prawda? To przez inną kobietę? – zapytałam łamiącym się głosem.
– To też. – Adam spuścił głowę. – Zakochałem się, ale twoje zwolnienie nie ma z tym nic
wspólnego.
Zabrakło mi powietrza w płucach.
Matko jedyna, czy on mnie właśnie rzuca? Nie, nie, nie… Na bank coś źle zrozumiałam.
Przecież to nie jest możliwe – wprowadziłam się do niego zaledwie trzy miesiące temu. W
dodatku on najlepiej wie, ile czasu poświęcałam tej pracy, ile razy siedziałam po nocach nad
tabelkami.
Cała krew odpłynęła mi z twarzy i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Świat wokół
zaczął niezbyt przyjemnie wirować. To koniec. Poczucie wstydu, bo całe biuro było świadkiem
mojego upokorzenia, sprawiło, że łzy zaczęły płynąć jedna po drugiej. Na drżących nogach
wybiegłam z biura i zamknęłam się w łazience. Co chwilę ktoś pukał do drzwi i uprzejmie pytał
czy wszystko ok, ale każdego zbywałam milczeniem. Siedziałam na opuszczonej desce
sedesowej i dosłownie rwałam włosy z głowy, pytając raz po raz dlaczego?
Co takiego zrobiłam
temu palantowi, że tak mnie poniżył? Czemu nie powiedział mi tego w cztery oczy?
Dopiero ciche
słowa „Elka wpuść mnie” wypowiedziane przez Alicję nieco mnie otrzeźwiły.
Z Alicją poznałyśmy się jeszcze na studiach i od razu bardzo polubiłyśmy. To ona
namówiła mnie na wysłanie swojego CV do firmy, w której sama pracowała już ponad pół roku.
Opowiadała o niesamowicie przystojnym szefie i lepiej niż zadowalających zarobkach. Takim
oto sposobem znalazłam się w samym centrum gniazda żmij, gdzie każdy każdemu podstawiał
kłody pod nogi i gdyby nie Alicja, i dosłownie powalające wynagrodzenia po tygodniu już by
mnie tam nie było. Prezes faktycznie okazał się niezłym ciachem i z dnia na dzień stawał się dla
mnie kimś więcej niż tylko szefem. Ja, prosta księgowa nawet nie marzyłam, że kiedyś
zaczniemy się spotykać, a tu taka niespodzianka. Pewnego dnia, gdy przedstawiałam mu wyniki
analizy o które prosił, przerwał mi w pół słowa i ni z gruchy ni z pietruchy zapytał czy pójdę z
nim na kolację. Oczywiście zgodziłam się bez namysłu, a potem przez godzinę lamentowałam
Alicji, że niepotrzebnie się zgodziłam, bo przecież nie mam w co się ubrać. I tak od randki do
randki zostaliśmy parą. Potem samo jakoś tak wyszło, że Adam zaproponował, abym się do niego
wprowadziła, bo po co mam płacić czynsz skoro i tak większość czasu spędzam u niego. Koniec
końców zostałam bez pracy i bez dachu nad głową.
Przez dwa tygodnie pomieszkiwałam to tu to tam. Pierwsze trzy noce spędziłam na
kanapie Alicji, ale mimo iż przyjaciółka mnie nie wyrzucała czułam, że moja obecność nie jest
pani domu na rękę. Zabrałam więc swoje manatki i wyniosłam się do pobliskiego hostelu. Tam z
kolei spędziłam tylko jedną noc, bo gdy pod prysznicem zaatakowały mnie dwa ogromne
karaluchy wybiegłam z piskiem i do rana siedziałam w szlafroku na łóżku nie zmrużywszy nawet
oka. Na resztę czasu przeniosłam się do hotelu o nieco wyższym standardzie niż hostel i, stołując
się w barach mlecznych, usilnie poszukiwałam pracy i nowego mieszkania. Po kolejnym dniu
pełnym nieudanych rozmów o pracę i oglądania tanich zapuszczonych mieszkań miałam już
serdecznie dość. Wyjęłam z kieszeni telefon i zerknąwszy szybko na godzinę wybrałam z listy
numer Alicji. Miałam nadzieję, że może uda mi się wyrwać koleżankę na babski wieczór z
winem, filmem i czekoladą. Ala długo nie odbierała. W końcu w słuchawce rozległ się trzask i
słychać było tylko słodki chichot Ali i jakieś męskie pomruki. Po chwili, która jak miałam
wrażenie trwała całą wieczność, usłyszałam w słuchawce głos przyjaciółki:
– Co jest kochana?
– Eee… Czy ja ci może w czymś przeszkodziłam? – Udało mi się wydukać.
– Nie, spokojnie. Zaczekaj minutkę. – Przez chwilę słychać było tylko zamykane z
trzaskiem drzwi.
– No, już możemy rozmawiać swobodnie. Co tam, skarbie?
– Właściwie chciałam zaprosić cię na babski wieczór, ale chyba masz już dzisiaj
towarzystwo. Baw się dobrze. Zdzwonimy się innym razem.
– Hej, kochana, co się dzieje? Nie brzmisz dobrze?
Wciągnęłam głośno powietrze i z prędkością karabinu maszynowego zaczęłam wyrzucać
z siebie wszystko, co leżało mi na sercu.
– Alka.... Ja już nie mam siły. Chodzę od firmy do firmy, ale chyba w całym Krakowie
nikt nie potrzebuje teraz księgowej. Przez ostatnie dwa tygodnie odwiedziłam chyba dwadzieścia
mieszkań do wynajęcia i wiesz co? Każde było gorsze od poprzedniego. Nie mogę w
nieskończoność mieszkać w hotelu, zresztą niedługo nie będzie mnie na niego stać. Już nie wiem
co robić. Przez tego cholernego padalca zostałam goła jak święty turecki. Mam nadzieję, że
Zgłoś jeśli naruszono regulamin