Brzezińska Diana - Ada Czarnecka i Krystian Wilk 04 - Odejdziesz ze mną.pdf

(1650 KB) Pobierz
Chomiko_warnia
Robertowi – za to, że kilka lat temu dał mi szansę
na debiut, i za to, że praktycznie na każdy mój pomysł
reaguje entuzjazmem. Dzięki niemu czytacie moje powieści
Przeszłość jest jak woda w stawie:
ciemna, gęsta i zaludniona.
W jej głębi falują niemrawie
czyjeś dawno zatopione ramiona.
Stare szczęście, zimne rybie ciało
drży, gdy błysk słońca w głąb wpadnie –
a marzenie, które umrzeć nie chciało,
jak ropucha ciężko dyszy na dnie…
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska,
Przeszłość
1
W centrum stolika stała duża szachownica. Prezentowała się dumnie i zwracała uwagę.
Bierki były sporej wielkości, ręcznie rzeźbione, widać było na nich dosłownie każdy szczegół.
Białe zdawały się blisko wygranej z uwagi na skoczka, który miał otwartą drogę do
pozbawionego ochrony laufrów czarnego króla, na którym widniała naklejona karteczka
z napisem „Wilk”, oraz do królowej i jednej wieży. Nad szachownicą pochylał się brunet,
rozmyślając nad ustawieniem figur, możliwymi konfiguracjami, kolejnym ruchem i tym, co mógł
dzięki niemu uzyskać. Obok stała karafka do połowy wypełniona whisky.
– Czy ty w ogóle słuchasz, co do ciebie mówię? – spytał Borys Krupicz.
Mężczyzna nie odpowiedział, nawet nie podniósł na niego wzroku. Blondyn wymruczał
pod nosem przekleństwo. Wciąż nie potrafił współpracować z Lisem w sposób, który by jego
szefa satysfakcjonował. Szymura siedział w areszcie i marne były szanse na to, że jego proces
zakończy się inaczej niż długoletnią odsiadką. Teraz to on stał się prawą ręką szefa, ale
zdecydowanie nie był przygotowany na to, co się właśnie działo. Dotychczas sądził, że będzie to
prosta robota za dobre pieniądze, sytuacja się jednak mocno skomplikowała.
Usiadł naprzeciwko mężczyzny, zabrał figury królów z szachownicy i położył je obok.
Dopiero wtedy poczuł na sobie lodowate spojrzenie. Zdążył już do niego przywyknąć, czasami
jednak wciąż wywoływało u niego dreszcz niepokoju. Czuł się jak ofiara igrająca z drapieżcą.
– Słucham cię, Borys.
– Świetnie, bo mam sporo do przekazania, choćby…
– Streść to w kilku zdaniach – polecił Lis.
– To zacznijmy od naszych klubów. Mamy totalną rozpierduchę w trzech miastach. Psy
zabrały prochy, alko bez akcyzy i przeryły miejsca schadzek. Znaleźli nasze importowane dupy.
Dotarli do dostawców i zwinęli towar.
– Całkiem nieźle sobie radzą – przyznał Lis. – Jestem pod wrażeniem.
– Ochujałeś?
Lis cmoknął z dezaprobatą.
– Wiesz, że nie lubię rzucania mięsem bez powodu w moim domu.
– I chuj mnie to interesuje – warknął Borys. – Czy do ciebie, kurwa, dociera, co się
dzieje? Rozpierdalają nam biznes krok po kroku. Psy dostały jakiś pieprzony cynk, wiedzą, czego
szukać i gdzie to, kurwa, znaleźć. Straciliśmy kontrolę.
Lis się nie odezwał. Ze schowka pod stolikiem wyjął szarą kopertę, zajrzał do środka
i powoli przeglądał kartki, które się w niej znajdowały. Sprawdzał, czy każda z nich jest na
swoim miejscu, czy niczego nie brakuje. W ogóle nie patrzył na swojego współpracownika.
– Słuchaj, zrób coś z tym jebanym Wilkiem. Nie wiem, ile wie o naszym biznesie, ale…
– W zasadzie nie wie nic, jedynie bywał w moich klubach, czasem słuchał moich
rozmów – wtrącił Lis. – Cóż… Ma niezłego nosa.
Blondyn jednym ruchem zrzucił bierki z szachownicy. Lis patrzył na niego
nieprzychylnie spode łba.
– Nasi klienci są wkurwieni i odchodzą, nasi dostawcy spierdalają i zrywają umowy,
ludzie czują się niepewnie i zaraz też się zwiną, a konkurencji w to graj. Idziemy, kurwa, na
totalne dno.
Lis podniósł bierki z podłogi i ponownie ustawił je na szachownicy.
– Od pewnego czasu mówię, że handel żywym towarem, narkotyki, alkohol bez akcyzy
Zgłoś jeśli naruszono regulamin