Mit XX Wieku wyd. 7 [Na podstawie amerykańskiego wydania] HQ.doc

(2597 KB) Pobierz
Mit Przetłumaczony



ALFRED ROSENBERG

 

 

MIT XX WIEKU

 

Ocena konfrontacji duchowo-intelektualnych naszych czasów

 

 

 

PRZEKŁAD

Bogdan Reszka

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Prawa autorskie © 2021 by BODZIO 1488

Mit XX Wieku

 

 

Mythus des 20. Jahrhunderts

Ocena konfrontacji duchowo-intelektualnych naszych czasów
 
autorstwa Alfreda Rosenberga

 

 

 

Te słowa są tylko dla tych, którzy już odnaleźli ich przesłanie we własnym życiu, a przynajmniej tęsknią za nim w swoich sercach.

Mistrz Eckhart.

 

 

 


Copyright © 2015 by White Wolf

Wszystkie Prawa Zastrzeżone

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być reprodukowana ani przekazywana w jakiejkolwiek formie ani żadnymi środkami, elektronicznymi lub mechanicznymi, w tym fotokopiowaniem, nagrywaniem lub jakimkolwiek systemem informacyjnym lub wyszukiwania, bez pisemnej zgody Wydawcy.

Skanowanie, przesyłanie i rozpowszechnianie tej książki przez Internet lub w jakikolwiek inny sposób bez zgody wydawcy jest nielegalne i karalne.
Kupuj tylko autoryzowane wydania i nie uczestnicz w piractwu elektronicznym ani nie zachęcaj do elektronicznego piractwa materiałów chronionych prawem autorskim. Twoje poparcie dla praw autorskich jest mile widziane.

Opublikowano przez White Wolf
Pierwsza edycja
ISBN: 978-1503244795

 

Pamięci dwóch milionów niemieckich bohaterów, którzy polegli w wojnie światowej o niemieckie życie i Niemiecką Rzeszę honoru i wolności.

 

 

 

 

Przedmowa

Wszystkie dzisiejsze walki o władzę są zewnętrznymi skutkami wewnętrznego upadku. Wszystkie systemy państwowe z 1914 roku już upadły, nawet jeśli częściowo nadal formalnie istnieją. Upadły też wyznania i wartości społeczne, kościelne i ideologiczne. Żadna najwyższa zasada, żadna najwyższa idea nie rządzi niekwestionowanym życiem Ludu. Walki grupowe przeciwko grupie, partia przeciwko partii, wartości narodowe przeciwko międzynarodowym dogmatom, sztywny imperializm przeciwko szerzeniu się pacyfizmu. Finanse ze złotymi oczkami połykają państwa i lud, ekonomia staje się nomadyczna, życie zostaje wykorzenione.

Wielka Wojna, jako początek światowej rewolucji we wszystkich dziedzinach, ujawniła tragiczny fakt, że choć miliony poświęciły swoje życie, to poświęcenie to było na korzyść sił innych niż te, za które armie były gotowe umrzeć. Zmarli na wojnie byli ofiarami katastrofalnej epoki, która straciła wszystkie swoje wartości, ale jednocześnie — i to jest coś, co zaczyna być dziś w Niemczech, choć nieliczne do tej pory, — męczennikami nowego świtu , nowej wiary. Krew, która umarła, zaczyna żyć. W jego mistycznym znaku odnawiają się komórki niemieckiej duszy ludkiej. Przeszłość i teraźniejszość nagle ukazują się w nowym świetle, a na przyszłość rodzi się nowa misja. Historia i zadanie przyszłości nie oznaczają już walki klas z klasami lub konfliktu między jednym dogmatem kościelnym a drugim, ale ugodą między krwią a krwią, rasą a rasą, ludem a ludem. A to oznacza: walkę wartości duchowych przeciwko sobie.

Jednak wartości duszy rasowej, które stanowią siłę napędową tego nowego obrazu świata, nie stały się jeszcze żywą świadomością. Dusza oznacza rasę widzianą od wewnątrz. I odwrotnie, rasa jest zewnętrzną stroną duszy. Obudzenie duszy rasy do życia oznacza uznanie jej najwyższej wartości i pod jej panowaniem przyznanie innym wartościom ich organicznej pozycji w państwie, sztuce i religii. To jest zadanie naszego stulecia; stworzyć nowy typ człowieka z nowego spojrzenia na życie. A do tego potrzebna jest odwaga; odwaga każdego z osobna, odwaga całego dorastającego pokolenia, a nawet wielu następnych pokoleń. Bo chaos nigdy nie został opanowany przez tych, którzy nie mają odwagi, a świat nigdy nie został zbudowany przez tchórzy. Kto chce iść naprzód, musi więc palić za sobą również mosty. Kto wyrusza w wielką podróż, musi zostawić za sobą stare sprzęty gospodarstwa domowego. Kto dąży do tego, co najwyższe, musi odwrócić się od tego, co niższe. A na wszelkie wątpliwości i pytania nowy człowiek nadchodzącej wielkiej Rzeszy Niemieckiej zna tylko jedną odpowiedź: ja sam zatriumfuję!

Pomimo tego, że tak wielu dzisiaj zgadza się z tymi słowami, to jednak żadna wspólnota nie może być jeszcze utworzona na podstawie idei i wniosków zawartych w tej pracy. To są osobiste wyznania, a nie punkty w programie ruchu politycznego, do którego należę. Ma to swoje wielkie, szczególne zadanie i jako organizacja musi trzymać się z dala od sporów o charakterze religijnym, kościelnym, politycznym, a także od zobowiązania do określonej filozofii sztuki czy ustalonego stylu architektonicznego. Dlatego też nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za to, co jest tu przedstawione. Przekonania filozoficzne, religijne, artystyczne mają opierać się jedynie na przesłance osobistej wolności sumienia, i tak jest w tym przypadku. Praca nie jest jednak skierowana do osób, które żyją i pracują szczęśliwie i mocno zakorzenione we własnych wspólnotach wyznaniowych, ale z pewnością do tych wszystkich, którzy wewnętrznie od nich uwolnieni, jeszcze nie wywalczyli sobie drogi do nowych więzi ideologicznych. Fakt, że jest ich już miliony, nakłada na każdego współzawodnika obowiązek pomocy sobie i innym poszukiwaczom poprzez głębszą refleksję.

Dzieło to, którego podstawowa idea sięga 1917 roku, zostało ukończone w podstawach już w 1925 roku, ale nowe codzienne obowiązki raz po raz utrzymywały swój ostateczny wygląd. Prace kolegów lub przeciwników wymagały wówczas ponownego zwrócenia uwagi na kwestie, które dotychczas były odłożone na bok. Ani przez chwilę nie wierzę, że w tym miejscu osiągnięto rozwiązanie wielkich tematów postawionych przed nami przez przeznaczenie. Ale z pewnością mam nadzieję, że jasno postawiłem pytania i spójnie na nie odpowiedziałem, jako podstawę do urzeczywistnienia dnia, o którym wszyscy marzymy.

Alfred Rosenberg,

Monachium , luty 1930

Dotyczy trzeciego wydania

Publikacja tej pracy natychmiast wywołała najbardziej gwałtowne argumenty. Dzięki moim przemyślanym pytaniom i wyostrzonym konturom należało się spodziewać ataków. Ale jeśli mam być całkowicie szczery, to muszę powiedzieć, że jestem zdumiony (ale także uradowany) skoncentrowaną nienawiścią, z którą się spotkałem, wraz z pozbawionym skrupułów zniekształceniem tego, co napisałem, sposobem, w jaki te ataki pojawiły się, jakby poleceniem. W szczególności dzikie, niepohamowane nadużycia ze strony rzymskich kręgów kościelnych pokazały, jak głęboko uzasadniona jest ocena rzymskiego dogmatu syryjskiego w tej pracy. Zgodnie ze starymi metodami pewne wnioski i twierdzenia zostały oczywiście wyrwane z kontekstu tej obszernej książki, a bluźnierstwo, ateizm, wotanizm autora zostały przedstawione wiarygodnemu czytelnikowi w niemieckiej prasie rzymskiej oraz w broszury. Falsyfikatorzy pominęli to, że posunąłem się nawet do postulowania twierdzenia Wagnera, że dzieło sztuki jest żywą reprezentacją religii i punktem wyjścia dla całej sztuki germańskiej i jej fundamentu. Przeoczono wielki szacunek, jaki okazuje założycielowi chrześcijaństwa w pracy. Celowo ukrywano, że moje obserwacje religijne mają wyraźny zamiar oglądania jego wielkiej osobowości bez wiecznych wypaczeń różnych kościołów. Pominięto, że oddałem wotanizm jako martwą formę religijną (ale oczywiście mam szacunek dla germańskiego charakteru, który zrodził zarówno Wotana, jak i Fausta) i w sposób pozbawiony skrupułów wymyślono fantazję, że pragnę przywrócić kult pogański Wotana. Krótko mówiąc, nie było niczego, co by nie było zniekształcone i sfałszowane; a to, co wydawało się poprawnie wyrażone w sensie dosłownym, otrzymało zupełnie inny kolor przez wyrwanie z kontekstu. Rzymska prasa kościelna całkowicie pominęła wszystkie historyczne — ponieważ niepodważalne — twierdzenia dotyczące faktów; wszystkie procesy myślowe, które doprowadziły do określonego spojrzenia, zostały gruntownie wypaczone, a podstawy przedstawionych wymagań zostały celowo przeoczone. Prałaci i kardynałowie zmobilizowali wierne masy, a Rzym wraz z ateistycznym marksizmem, czyli przy politycznym poparciu podludzi, prowadził wojnę unicestwienia przeciwko Niemcom, z całkowitą ofiarą katolików niemieckich, a mimo to bezczelność nagle gadać o Kulturkampfie. [1] Kontekst tej pracy, która pod względem formy i treści z pewnością stoi ponad kontekstem codzienności, nie został przekształcony w obiektywną, a więc mile widzianą krytykę, ale został wykorzystany do najbardziej rozpaczliwych codziennych konfliktów. Nie tylko przeciwko sobie – to pozostawiłoby mnie obojętnym – ale także przeciwko ruchowi narodowosocjalistycznemu, do którego należałem od początku jego istnienia. Pomimo tego, że we wstępie i w samym dziele wyraźnie stwierdziłem, że ruch polityczny, który obejmuje różne wyznania religijne, nie jest w stanie rozwiązać kwestii natury religijnej czy artystycznej; że wskutek tego mój światopogląd jako wyznanie wiary był osobistym — pomimo tego wszystkiego — obskurantyści robili wszystko, co w ich mocy, aby odwrócić uwagę od swoich politycznych zbrodni przeciwko ludowi niemieckiemu i ponownie rozpaczać nad zagrożoną religią; chociaż prawdziwej religii nie zagraża nic tak bardzo, jak systematyczne kultywowanie marksizmu przez Partię Centrum pod kierownictwem prałatów rzymskich. Ruch narodowosocjalistyczny nie zajmuje się stosowaniem dogmatyzmu religijnego ani za, ani przeciw konkretnemu wyznaniu, ale fakt, że człowiek stojący na czele życia politycznego musi domagać się prawa do reprezentowania przekonań religijnych, które są sprzeczne z przekonaniem Rzymu, ujawnia w jakim stopniu duchowe kneblowanie już się powiodło.

Dopuszczalność działalności w obozie narodowym mierzy się wartością dla rzymskiego dogmatyzmu, a nie takim domniemaniem od początku postrzeganym jako niemożliwe. Niewątpliwie poważna próba oczyszczenia osobowości Chrystusa z niechrześcijańskich Paulinów, Augustynów i innych dodatków w konsekwencji wywołała jednostronną furię wśród rządzących użytkowników z wypaczenia duchowej postaci Jezusa; nie dlatego, że poruszono wysokie wartości religijne, ale dlatego, że pozycja władzy politycznej osiągnięta dzięki duchowej udręce milionów jest zagrożona potencjalnym dumnym przebudzeniem. Obecnie sytuacja wygląda tak, że Kościół Rzymski nie odczuwa strachu przed darwinizmem i liberalizmem, ponieważ, zwłaszcza w tym ostatnim, widział tylko próby intelektualne bez siły zdolnej do kształtowania społeczności. Ale nacjonalistyczne odrodzenie człowieka niemieckiego, z którego w wyniku przewrotu 1914-1918 zerwały się uwikłania dawnych wartości, wydaje się tak niebezpieczne, ponieważ grozi z niego powstanie potęga zdolna do tworzenia Typów. Rządząca kasta kapłanów wyczuwa to tylko z daleka, a szczególnie widzi, że to przebudzenie czyni wysiłki, by wzmocnić wszystko, co szlachetne i silne. Dlatego jej sojusz z czerwoną podludztwem musi być bliski. Zmieni się to tylko wtedy, gdy front niemiecki okaże się zwycięski; o tej godzinie Rzym będzie próbował jako przyjaciel osiągnąć to, czego nie mógł osiągnąć jako wróg. Jednak wykorzystanie tych możliwości nie leży w zakresie tej książki; dotyczy wykuwania rzeczywistych typów duchowych, a więc człowieka dążącego do samoświadomości; przebudzenie poczucia wartości i zahartowanie postaci; oporu w obliczu wszelkich wrogich pokus.

Zgiełk wokół moich pism był tym bardziej typowy, że nie padło ani jedno słowo, by wyrazić moje odcięcie się od oszczerstw wielkich Niemców, jakim od dawna zajmuje się literackie zajęcie jezuitów i ich współpracowników. Oszczerstwa Goethego, Schillera, Kanta itd. zostały po cichu kontynuowane, i nie było żadnych sprzeciwów, gdy rzymscy rozrusznicy widzieli swoje religijne zadanie w przeszkodzie tworzeniu niemieckiego państwa narodowego; kiedy na katolickich zgromadzeniach pacyfistycznych żądano, by żołnierzom niemieckim odmawiano salutowania; kiedy duchowieństwo katolickie odważyło się publicznie zaprzeczać prawdzie o działaniach belgijskich frank tiurs i oskarżać żołnierzy niemieckich o mordowanie swoich towarzyszy, aby mieć pretekst do prześladowania Belgów; kiedy w propagandzie francuskiej niesłusznie zarzucono Niemieckiej Armii Ludowej zbezczeszczenie ołtarzy i hostii popełnione w belgijskich kościołach. Żaden biskup i kardynałowie nie zaprotestowali przeciwko temu celowemu oczernianiu tego, co niemieckie, jego upadłych i żyjących obrońców; ale z pewnością następował ze strony tych samych biskupów i kardynałów atak po ataku na niemiecki nacjonalizm. A jeśli te ostatnie zostały pod pręgierzem, to pokazuje, że rzymskie grupy polityczne i religijne rozwijały własne poczucie narodowe.

Kościół Rzymski w Niemczech nie może kwestionować swojej pełnej odpowiedzialności za ludyjską destrukcyjną pracę swego licznego pacyfistycznego duchowieństwa, ponieważ w innych przypadkach, w których honorowi katoliccy księża znajdowali słowa prawdziwej niemieckiej woli narodowej, byli bez dalszych ceregieli wykluczani z wolności słowa. W ten sposób istnieje sprawdzona systematyczna polityczno-ideologiczna próba pozbawiania ludu niemieckiego dumy z obrońców ojczyzny z 1914 r., zbezczeszczenia ich pamięci i wciągnięcia w błoto ognistej woli ochrony Ludu i Ojczyzny. Aby to ustalić, wymagana jest najprostsza prawdomówność, a to, jak wierni pogodzą się ze swoim kościelnym autorytetem, jest sprawą sumienia. Nie jest tak, że aby uciszyć budzące się walki, mogą te niezaprzeczalne fakty uchodzić za zwykłe aberracje, ale odwaga jest szczególnie potrzebna do obrony przed polityką najwyższych władz kościelnych. Niezależnie od tego, czy ci, którzy tak się budzą, dostrzegają cały ideologiczny kontrast, czy nie, muszą pozostać ich własną sprawą. Co ważne, budzi się poważna wola obrony niemieckiego honoru narodowego, nie tylko przed marksistami, ale równie, a nawet jeszcze ostrzej, przeciwko centrum i jego kościelnym sojusznikom jako masowym hodowcom marksizmu. Uchylanie się od tego punktu ujawniłoby jedynie nieniemieckie usposobienie.

Nie wspomnę o wszystkich pojedynczych wrogich głosach. Można jednak wyróżnić typowe pozbawione skrupułów metody, dzięki którym jezuita Jakob Notges ma czelność twierdzić, że ochrona języka ojczystego należy do zakonu katolickiego, chociaż w szczególności jego zakon był najkrwawszym przeciwnikiem prawa do matki. język; że miłości do Ludu i Ojczyzny domagają się wszyscy wielcy teologowie moralni, w których szanowaniu jego zakonu szczególnie walczy na zawsze z niemieckim nacjonalizmem! Chrześcijańska miłość sąsiedztwa tego dżentelmena wyładowuje się wreszcie w słowach: Ten Bałt to bojownik kultury, jak bokser. Biedny człowiek cierpi na nieuleczalny lęk przed placem św. Piotra, który wyraża się w szaleństwach i krzykach. Potem radzi się Hitlerowi, żeby włożył mnie w kaftan bezpieczeństwa, ponieważ noszenie mnie na lodzie już nie przydaje się, ponieważ zbyt często doświadczał rosyjskiej zimy. Wściekła, nieuzasadniona nienawiść tego jezuity, którego rzymski cios słoneczny przekracza wszelkie granice, jest powiększana przez innych kolegów z jego zakonu w kontrastującym stylu walki. Jezuita Koch, na przykład, próbuje mówić o niemieckiej duszy rasowej, nazywa doświadczenie życia, tak jak to rozbrzmiewa w Micie, poważnym i honorowym, aby na koniec uczcić Bonifacego jako największego Niemca! Ta forma stuprocentowego fałszowania jest czymś, co często spotykamy w przyszłości, gdy uświadomimy sobie, że podżeganie już nie pomaga; dlatego takie germańskie próby należy również traktować z ostrożnością. Zniszczenie niemieckiej duszy jest zawsze postrzegane jako cel zarówno apostołów podżegania, jak i majsterkowiczów rzemieślników Societas Jesu i innych protagonistów – wczoraj, dziś i jutro. Moja książka wywołała również gwałtowny wstrząs w kręgach ewangelickich (protestanckich). Niezliczone artykuły w gazetach i czasopismach dowodzą, że wyraźnie dotknął on bardzo wrażliwych miejsc. Na synodach ewangelickich, na kongresach Ligi Ewangelickiej Mit często znajdował się w centrum debaty, a wiele broszur protestanckich teologów daje dowody na to, że walka o wartości odnowiła się i głęboko w środku luteranizmu. Moja prognoza, że Kościół ewangelicki będzie zachowywał się z niepokojem wobec nowego uczucia religijnego – podobnie jak Rzym z jego dogmatycznym podłożem wobec reformacji – niestety się potwierdziła. Teologowie i profesorowie grzmiący przeciwko mojej pracy ułatwiali im postrzeganie ich jako posiadających pełną prawdę ewangeliczną; po prostu potwierdzali heretycką naturę moich twierdzeń, chwalili uczucia narodowe (bez zobowiązań) i byli zachwyceni, że mogli ustalić (pozorne) nieścisłości, a następnie je odrzucić.

Doniesiono mi, że na jednym z tych synodów po takim właśnie sprawozdaniu wstał uczciwy, siwowłosy duchowny i oświadczył, że nie może uznać tego, co zostało powiedziane. Czapki z głów przed tym honorowym człowiekiem! Niezależnie od tego, czy jego poszukiwania przyniosą te same wnioski, co moje, każdy prawdziwy wojownik okaże szacunek poszukującemu przeciwnikowi, ale nie starym strażnikom dogmatów, którzy wierzą, że muszą za wszelką cenę trzymać się swoich wątłych stanowisk.

W dyskusji z uczonymi teologami udało mi się następnie ustalić, co następuje: przyznali mi, że ocena starożytnej historii pod kątem rasowego aspektu duszy była prawidłowa. Ale kiedy doszedłem do wniosku, że Żydzi muszą koniecznie mieć także swój własny, całkowicie określony charakter – ich połączoną z krwią ideę Boga – że konsekwentnie to syryjskie życie i duchowa forma w najmniejszym stopniu nas nie dotyczą, wtedy dogmat Starego Testamentu powstał jak Wielki Mur Chiński między nami; nagle Żydzi pojawili się jako wyjątek wśród Ludu. Z całą powagą powiedziano, że Kosmiczny Bóg jest identyczny z wątpliwymi duchowymi twierdzeniami Starego Testamentu! Hebrajski politeizm został wyniesiony do modelu monoteizmu, a do teologii luterańskiej nie dotarła głębsza wiedza z oryginalnej wspaniałej aryjskiej perskiej idei świata i kosmicznego zrozumienia Boga. Do tego dochodziło kult Pawła, arcygrzech protestantyzmu, przeciwko któremu Lagarde, jak wiadomo, atakowany przez całą oficjalną teologię swoich czasów, walczył na próżno.

Teologowie protestanccy na całym świecie poddają się, z powszechną zgodą, antyludowemu poglądowi na świat; aroganckie twierdzenie Kościoła rzymskiego, że rasowa ocena ludu oznacza niechrześcijańskie bałwochwalstwo. Panowie ci przeoczają jednak, że wyjątkowa pozycja, jaką przypisują Żydom, nie jest niczym innym jak bałwochwalstwem pasożytniczych judaistycznych manipulatorów, zawsze nam wrogich. Typowa jest również odpowiedź, którą David Strathmann udzielił w ulotce na krytykę, że kościoły powinny zajmować się ludem niemieckim, a ze względu na jego zubożenie nie przejmować się misjami murzyńskimi: jakby to było ich zadanie! Ze względu na kult rasowy mają odmówić humanitarnego zadania misji! Rasa i dusza Murzynów są uważane – wraz z dobrymi Żydami – za ważniejsze niż naród, do którego ma się zaszczyt należeć. Wydaje im się to oczywiste, podobnie jak wolą przeoczyć, że ta gloryfikacja żydostwa wraz z rozpętaniem żydowskich impulsów spowodowała zubożenie naszej kultury i naszej polityki, wobec czego obecny kierunek protestantyzmu okazał się nieskuteczny. skutecznej walki, szczególnie dzięki bałwochwalstwu żydowskich sposobów.

To niepokojące, jeśli obecni przedstawiciele teologii ewangelickiej są tak nie-luterańscy, że reprezentują poglądy, w których Luter, co zrozumiałe, nadal był uwikłany, jako trwale utrwalone dogmaty. Wielkim czynem Lutra było po pierwsze zniszczenie egzotycznej idei kapłańskiej, a po drugie zniemczenie chrześcijaństwa. Jednak przebudzenie Niemiec doprowadziło po Lutrze także do Goethego, Kanta, Schopenhauera, Nietzschego i Lagarde, a dziś wielkimi krokami zbliża się do pełnego rozkwitu. Kiedy David Kremers, przywódca Ligi Ewangelickiej, deklaruje w artykule, że Mit jest połykany przez młodzież akademicką, to pokazuje, że ma świadomość, jak potężnie nowe życie jest już aktywne w młodym pokoleniu protestantów. Czy nie jest teraz ważniejsze promowanie tego duchowego, ludowo zakorzenionego życia, niż trzymanie się wewnętrznie dawno upadłych dogmatycznych bożków? To młode pokolenie nie pragnie jednak niczego więcej, jak tylko zobaczyć kosmiczną osobowość założyciela chrześcijaństwa w jego rzeczywistej wielkości, bez tych fałszujących dodatków, którymi żydowscy fanatycy, jak Mateusz, materialistyczni rabini jak Paweł, afrykańscy prawnicy jak Tertulianus, czy nieuzasadnione krzyżówki jak Augustyn, przedstawił nam jako najstraszniejszy balast duchowy. Młodzi chcą uchwycić świat i chrześcijaństwo z własnej istoty, z wartości germańskich; dochodzić ich pozornego prawa do tego świata, które (szczególnie dzisiaj) musi zostać odzyskane w ciężkiej walce.

Jeśli rządząca ortodoksja kościoła nie jest w stanie tego wszystkiego pojąć, to jednak nie zmieni biegu rzeczy; co najwyżej można sprawić, by się wahali. Wielka epoka musiałaby wtedy jeszcze raz natknąć się na małostkowe, obłudne pokolenie. Jednak ten nadchodzący czas potwierdza zarówno katedrę w Strasburgu, jak i Wartburg, i neguje aroganckie centrum rzymskie, podobnie jak Stary Testament w Jerozolimie. Czerpie więcej siły z korzeni germańskiego dramatu, jego architektury i muzyki, niż z niewygodnych opowieści narodu żydowskiego. Rozpoznaje wiele głębokiej symboliki ludowej w Kościele katolickim i łączy ją z prawdziwością tego, co jest prawdziwie luterańskie. Łączy z wielkim ujęciem światopoglądu rasowej duszy wszystko to, co jest indywidualistyczne dla pełnokrwistego organizmu niemieckiej esencji.

Młody ksiądz ewangelicki musi iść naprzód, ponieważ wychowanie, kaleczące duszę, zakuwa go w kajdany, jak w przypadku księży katolickich, aż dojrzeje czas, kiedy z tego ostatniego również powstaną germańscy buntownicy i dzieło mnichów Rogera Bacona i Eckeharta prowadzić do wolności praktycznego życia, tak jak żyli, cierpieli i walczyli w przeszłości inni wielcy męczennicy Zachodu.

W kręgach narodowych Mit został powitany śmiertelną ciszą ze strachu przed katolicką Partią Centrum. Tylko nieliczni zaryzykowali włączenie się w tok jego myśli. Negatywna ocena tego obozu polegała jednak zawsze na twierdzeniu, że chciałem być założycielem nowej religii, ale pod tym względem zawiodłem. Jednak w rozdziale o Kościele ludowym z góry odrzuciłem ten zarzut; to, co mnie naprawdę interesuje, wraz z podstawami rasistowskiego studium historii, to przeciwstawienie sobie wartości duszy i charakteru różnych ras, ludów i systemów myślowych; ustalenie organicznego porządku rang tych wartości dla tego, co niemieckie, i dążenie do woli germańskiej we wszystkich dziedzinach. Problem polega więc na tym: wprowadzić ukierunkowanie duszy i ducha na chaotyczne zamieszanie; ujawnić przesłanki powszechnego odrodzenia. Miarą wartości mojej pracy ma być ten akt woli i krytyka tego, czego się nie podjąłem, co będzie zadaniem reformatora, który wyrośnie z tęsknot wyraźnie przystosowanego pokolenia.

Głosy w innych krajach są bardziej obiektywne niż echa z kręgów potrzebujących reform w Niemczech. Ale ważniejsze od tego wszystkiego są niezliczone wyrazy zgody ze wszystkich krajów świata, przede wszystkim od tych Niemców, którzy uświadomili sobie obecną wielką duchową godzinę przeznaczenia zarówno dla Niemiec, jak i dla ludu zachodniego. Pytania, które stają przed nami, stają przed innymi narodami i tylko bardzo poważny los zmusza nas do bardziej uczciwego rozliczenia, skłania nas do wejścia na nową ścieżkę, ponieważ w przeciwnym razie, wraz z załamaniem politycznym, musi pojawić się również katastrofa duchowa, a Folk niemiecki jako prawdziwy folk zniknie z historii. Jednak prawdziwe odrodzenie nigdy nie jest kwestią władzy politycznej, nawet mniej niż kwestią reorganizacji gospodarczej, jak arogancko twierdzą puste marksistowskie głowy, ale oznacza ono centralne doświadczenie duszy, uznanie najwyższej wartości. Jeśli to doświadczenie będzie kontynuowane milion razy od człowieka do człowieka, jeśli wreszcie zjednoczona siła Ludu postawi się przed tą wewnętrzną przemianą, to żadna siła na świecie nie będzie w stanie zapobiec zmartwychwstaniu Niemiec.

Demokratyczny obóz marksistowski początkowo usiłował martwym milczeniem zaprzeczyć pojawieniu się tego dzieła. Została jednak wówczas zmuszona do zadeklarowania swojej postawy. Ci ludzie zaatakowali teraz fałszywy socjalizm, czego najwyraźniej nauczano w mojej pracy ze szkodą dla robotników. Prawdziwy socjalizm socjaldemokracji wyraźnie wychodzi na jaw w tym, że istnieje nieprzerwana kontynuacja dosłownego zniewolenia całego ludu przez wiele dziesięcioleci poprzez kontynuację zastawu wszystkich wciąż istniejących wartości z ich podporządkowaniem pod dyktatem międzynarodowych finansów. Prawdziwy socjalizm polega ponadto na tym, że przyzwoity, twórczy lud niemiecki zostaje oddany w ręce zdegenerowanej propagandy teatralnej i filmowej, która zna tylko trzy typy bohaterskie: prostytutkę, alfonsa i przestępcę. Prawdziwy socjalizm przywództwa marksistowskiego polega w rzeczywistości na tym, że mały człowiek zostaje wtrącony do więzienia za drobne wykroczenie, podczas gdy wielki oszust odchodzi wolny, tak jak dotychczas kultywowany był pogląd najbardziej wpływowych środowisk wokół demokracji. i socjaldemokracja. Cały marksizm objawił się, co było nieuniknione, rozpadem każdej organicznej społeczności na rzecz obcych instynktów koczowniczych. Musi więc traktować nowy fundament i zakorzenienie takiego folklorystycznie socjalistycznego, stylistycznego uczucia jako ataku na jego istnienie.

Marksizm i liberalizm znajdują się dziś na całym froncie w nieuporządkowanej akcji tylnej straży. Przez wiele dziesięcioleci uważano za szczególnie postępowe mówienie tylko o ludzkości, bycie obywatelami świata i odrzucanie kwestii rasowej jako wstecznej. Teraz wszystkie te złudzenia zostały nie tylko usunięte politycznie, ale ideologia, na której się one opierają, stała się krucha i nie potrwa długo, zanim całkowicie zapadnie się w duszach tych, którzy choć zwiedzieni, nadal są do pewnego stopnia zdrowi. Pod ścisłą presją, naukowemu marksizmowi nie pozostaje nic innego, jak próba udowodnienia, że Karol Marks również wyraźnie rozpoznał wpływ ludu i rasy na wydarzenia światowe! Ta misja włączenia przebudzenia krwi niemieckiego robotnika, którego nie można już powstrzymać, w marksistowską ortodoksję, która od dziesięcioleci zaciekle zwalczała rasistowskie złudzenie, została podjęta między innymi przez socjalistyczną edukację — próbę, która sama w sobie charakteryzuje wewnętrzny, katastrofalny duchowy upadek, nawet jeśli po przyznaniu z zgrzytającymi zębami uzasadnienia rasowego punktu widzenia, jest ogólne twierdzenie, że Marks odrzucił rasowy fetyszyzm. Oczywiste jest to, że w przeciwnym razie musiałby wyjechać do Syrii jako nauczyciel – gdzie słusznie należy. Uznanie tego i wykorzenienie marksistowskiego materializmu i finansowego kapitalistycznego wsparcia z niemieckiego życia jako obcej syryjskiej rośliny żydowskiej, jest wielką misją nowego niemieckiego ruchu robotniczego, który w rezultacie zdobędzie prawo do kierowania własną przyszłością.

My z naszej strony nie negujemy bardzo różnorodnych wpływów: krajobrazu, klimatu i tradycji politycznej; ale wszystko to jest przeważone przez krew i związany z krwią charakter. Rzeczy rozwijają się wokół odzyskania tego porządku rang.

Przywrócenie pomysłowości zdrowej krwi jest być może największym zadaniem, jakie może dziś podjąć człowiek. Jednocześnie ta afirmacja świadczy o smutnej sytuacji ciała i ducha, że taki czyn stał się życiową koniecznością. Zamierzeniem niniejszej książki jest wkład w ten wielki, nadchodzący akt wyzwolenia XX wieku. Pożądanym rezultatem jest nie tylko wstrząs wielu przebudzonych mężczyzn, ale także przeciwników. Mam nadzieję, że konfrontacja między nowo powstającym światem a starymi siłami będzie przybierała coraz więcej odgałęzień, przenikała we wszystkie dziedziny życia, zawsze na nowo owocując, wytwarzając więcej dumy połączonej krwią, aż do dnia, kiedy będziemy mogli stanąć na progu spełnienie naszej tęsknoty za niemieckim życiem, aż do godziny, w której wszystkie źródła połączą się w jedną wielką rzekę nordyckiego odrodzenia Niemiec.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin