Nadberezyńcy Czarnyszewicz F.pdf
(
23007 KB
)
Pobierz
FLORIAN
CZARNYSZEWICZ
NADBEREZYŃCY
FLORIAN
CZARNYSZEWICZ
NADBEREZYŃCY
POWIEŚĆ
WYDAWNICTWO
FIS
LUBLIN
Książka
ta
ukazała
się
dzięki
dotacji
Wydziału
Spraw
Społecznych
Urzędu
Wojewódzkiego
w
Lublinie.
Copyright
©
Florian
Czarnyszewicz
Opracowanie
graficzne:
Krzysztof
Klępka
WYDAWNICTWO
FIS
adres
na
koresp.
Lublin,
al.
PKWN
8/200,
tel.
44-965
Druk
offsetowy
na
papierze
kl.
III,
80
g
TOM
PIERWSZY
I.
ROGI
W
głuszy
bezkresnych
zaberezyńskich
lasów,
w
otoku
dwóch
rze
czułek
chutor
włók
trzy.
Połowę
stanowią
łąki,
które
biegną
brzegami
ich
dziesięcinną
szerokością,
przez
całą
długość
klinowatej
polany.
Od
lasu
łęgowe,
bydlęce,
od
pola
murożne,
owcze
i
końskie.
Na
zacho
dzie
w
rogu,
gdzie
rzeczułki
łączą
się
w
jedno
koryto,
szerokość
łąki
prawie
potrójna.
Na
murożnej
tam
części,
stoją
rzędem
w
dziesięcio-
zagonowym
odstępie,
trzy
poteżne
dęby.
Pień
każdego
z
nich,
na
wysokości
dwóch,
-trzech
sążni,
opasany
kwadratowym
pomostem
nabijanym
z
dołu
gęsto
dużymi
gwoździami.
Patrząc
z
dołu,
owe
pomosty
miały
podobień
stwo
staroświeckich
drewnianych
bron,
jeno
że
były
szczelne
i
cztery
razy
szersze.
Miejscowi
ludzie
nazywają
je
podkurami.
Powyżej
pomo
stów
stały
parami
jedne
nad
drugimi
na
sękach
ule.
Pod
środkowym
podkurem
stał
brodaty,
siwy
starzec.
Ubrany
był
po
zaściankowemu
powszednio:
w
obcisłą
szlachecką
czapkę,
w
kramną,
czarną
marynarkę,
w
samodziałkowe
kraciaste
spodnie
i
w
duże
z
sze
rokimi,
pomarszczonymi
cholewami
buty.
W
jednej
ręce
miał
wiosło,
w
drugiej
torbę
z
rybą.
Obok
stał
chuderlawy
chłopak
lat
dziewięć.
Ten
był
w
wynoszonej
maciejówce,
w
zgrzebnej
bieliżnie
i
boso.
Jedną
ręką
wspierał
się
po
ułańsku
w
bok,
drugą
trzymał
pionowo
równy,
leszczy
nowy,
trzy
razy
dłuższy
od
siebie,
kij
z
zaostrzonym
i
okutym
błyszczącą
blaszką
końcem.
Było
ciche,
słoneczne,
piękne,
czerwcowe
popołudnie.
Cień
od
lasu
już
wydłużył
się
na
stajanie
z
hakiem.
—
Dziaduńko
—
mówił
chłopak,
spoglądając
ciekawie
w
górę
na
podkur.
—
Mikita
powiadał,
że
te
zęby
u
podkuru
żelazne.
Prawda
to?
—
Drzewiane
są
—
odrzekł
starzec
krótko,
wpatrując
się
uważnie
w
stronę
lasu
przeciw
słońca.
—
Drzewiane?
Toż
je
niedźwiedź
pokruszyć
może.
—
Nie
pokruszy, dębowe
są,
mocne.
—
Dębowe?
—
Dziaduńko.
Mikita
powiadał,
że
niedźwiedź
tak
duży,
jak
koń
siwy,
a
łapy
takie,
jak
sito.
Prawda
to?
—
Nieprawda.
Nie
ma
większych
niedźwiedzi
od
zeszłorocznych
cieląt,
jeno,
że
grubsze
i
kudłate
jak
owieczki.
—
Kudłate?
Dziaduńko.
A
ja
z
tym
—
wskazał
na
trzymany
przez
się
kij
—
wcale
nie
boję
się
niedźwiedziów.
—
Taki
duży
chłopiec,
ażeby się
bał
—
odrzekł
wpatrując
się
w
stronę
lasu
coraz
uważniej.
—
Co
dziaduńko
tam
patrzy
i
patrzy?
Może
już
idą
mużyki?
—
Nie,
leśnik
Wasilewski
ku
nam
idzie?
—
Obrócił
się
ku
chłopcu
i
obrzuciwszy
oczyma
na
strój,
rzucił
surowo:
—
Jak
u
ciebie
spodnie
służą?!
Wstydnik!
żywo
mi
opraw
się!
5
Plik z chomika:
Aizococ
Inne pliki z tego folderu:
Nadberezyńcy Czarnyszewicz F.pdf
(23007 KB)
Czarnyszewicz F. Losy pasierbów (br.ss.1-15).pdf
(7776 KB)
Inne foldery tego chomika:
AH
Bierdiajew
Brandtstaetter
Bruckner
Eberhardt
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin