Butik A5.pdf

(3281 KB) Pobierz
Stephanie Lehmann
Butik na Astor Place
Przełożyła Anna Rajca-Salata
Tytuł oryginału: Astor Place Vintage
Rok pierwszego wydania: 2014
Wydanie polskie 2015
Nowy Jork z przełomu XIX i XX wieku. Historia dwóch kobiet,
które dzieli stulecie, lecz łączą dążenie do niezależności, talent do
interesów oraz wyzwania, jakie stawia przed kobietą każda epoka.
Amanda Rosebloom jest właścicielką butiku z ubraniami
vintage „Astor Place”. Pewnego dnia spotyka się ze starszą
zamożną damą, która chce wycenić i sprzedać swoje dawne
suknie. W jej mieszkaniu w kufrze ze strojami przypadkiem
znajduje zaszyty w mufce dziennik. To zapiski Olive Westcott,
młodej kobiety, która w 1907 roku zamieszkała na Manhattanie.
Chociaż Olive żyła przed stu laty, Amanda wkrótce pojmuje, że
łączy je ze sobą niezwykle silna więź.
Spis treści:
WTOREK. 12 czerwca 2007 roku..................................................................................................................................4
ŚRODA. 13 czerwca 2007 roku..................................................................................................................................151
CZWARTEK. 14 czerwca 2007 roku.........................................................................................................................219
PIĄTEK. 15 czerwca 2007 roku.................................................................................................................................308
SOBOTA. 16 czerwca 2007 roku...............................................................................................................................334
Podziękowania............................................................................................................................................................434
Rozmowa ze Stephanie Lehmann...............................................................................................................................435
-2-
Pamięci mojego ojca
-3-
WTOREK. 12 czerwca 2007 roku.
Rozdział 1. Amanda.
Umówiłam się na spotkanie w Stewart House - wieżowcu z
białej cegły na Dziesiątej Ulicy, niedaleko Brodwayu,
zbudowanym w latach sześćdziesiątych. Przechodziłam obok
niego kilka razy, ale nigdy nie byłam w środku. Narożne balkony,
okrągły podjazd i wiszące w holu kryształowe żyrandole
sprawiały, że moja odległa o zaledwie kilka przecznic kamienica
wydawała się obiektem z zamierzchłej epoki, choć za mieszkanie
w niej płaciłam całkiem współczesny czynsz.
Wjechałam na piętnaste piętro. Na końcu długiego korytarza
obwieszonego oprawionymi plakatami z wystaw impresjonistów
zobaczyłam w otwartych drzwiach bosego mężczyznę ubranego w
dżinsy i T-shirt. Choć był już chyba po czterdziestce, najwyraźniej
wciąż uważał się za dwudziestolatka. A może przenosiłam na
niego własne odczucia? Dziś były moje urodziny i to, że
skończyłam właśnie trzydzieści dziewięć lat, zbytnio mnie nie
cieszyło.
- Jestem umówiona z panią Jane Kelly - powiedziałam. -
Dzwoniła do mnie w sprawie ubrań.
- Proszę wejść.
Gdy przestąpiłam próg, obrzucił mnie taksującym spojrzeniem.
Nie wiedziałam, czy był zadowolony z wyniku oględzin. Ale co
mi tam. Wydawał się dość atrakcyjny, chociaż nie w moim typie.
Opalony brunet z brodą. Nie przepadam za brodaczami - za
bardzo drapią.
Wprowadził mnie do schludnego salonu z tekowymi meblami w
duńskim stylu. Stojący przed kanapą stolik w kształcie ameby i
krzesło z wygiętym oparciem wyglądały na projekt Eamesów.
-4-
Sprzedawcy mebli już przebieraliby nogami, ale ja nie przyszłam
tu z powodu stolików i krzeseł. W kącie drobna kobieta z
rozwichrzonymi siwymi włosami siedziała zgarbiona przy biurku
i wpatrywała się w ekran komputera.
- Babciu? Przyszła pani w sprawie ubrań.
Zabawne słyszeć, jak dorosły mężczyzna nazywa kogoś babcią.
Z drugiej strony ktoś mający tak starą babcię mógł być członkiem
Amerykańskiego Stowarzyszenia Emerytów. Czy z nią mieszkał?
Był dobrym chłopcem opiekującym się starą krewną - czy też po
prostu żerującym na niej pasożytem?
- Ze sklepu ze starzyzną? - zapytała, nie odrywając wzroku od
ekranu.
Wolę określenie „sklep z ubraniami vintage”, ale nie
sprostowałam.
- Jestem Amanda Rosenbloom z butiku Astor Place. Prosiła
pani, żebym przyszła.
- Chciał zadzwonić do Armii Zbawienia - oznajmiła,
przewijając w dół pierwszą stronę NYTimes.com. - Może to pani
sobie wyobrazić?
Wnuk uniósł zachęcająco kciuk w górę i wyszedł z pokoju.
Staruszka nawet się nie odwróciła. Wyjrzałam przez trójdzielne
okno. Wychodziło na północ, więc pokoju nie ogrzewały
promienie słońca, za to z wysoka można było podziwiać Union
Square, Flatiron i Empire State Building...
- Ładny widok - powiedziałam. Znów żadnej reakcji. Podeszłam
bliżej i odchrząknęłam. Oglądała stronę z nekrologami. Może
miała zły słuch? Zbliżyłam się jeszcze bardziej i zapytałam
głośniej: - Czy zechciałaby pani pokazać mi rzeczy?
- Nie wiem, jak taki sklep wiąże koniec z końcem. - Kliknęła w
nagłówek nekrologu Pana Czarodzieja prowadzącego w latach
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin