Rose M.J. - Szkarłatne piętno.pdf

(1105 KB) Pobierz
Rose M.J.
SZKARŁATNE
PIĘTNO
Nie w samych gwiazdach
Ani w pączkach kwiatów,
Ani w rudzika aksamitnych trelach,
Ani w perlistym śmiechu smyczków,
Lecz w mętach rzeczy, w świata plewach
Zawsze, zawsze coś śpiewa.
Ralph Waldo Emerson
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Otaczał go ciepły, otulający mrok. Czuł poruszające
się nad nim ciało. Gołe nogi obejmujące go żelaznym
uściskiem, kołyszące nim, kołyszące jednostajnie,
wprawiające go w senny trans. Ramiona, szyja, tułów,
zasłaniające całe światło. Gorący oddech na jego szyi.
Miękkie włosy na jego twarzy, mokre od jego łez.
On i płacz?
Pojedynczy szloch, przejmujący i wstydliwy, wydarł się w odpowiedzi.
Nie. Zabierz mnie z powrotem na próg spełnienia.
Pozwól mi się w tobie zatracić.
Proszę.
Przyjemność była zbyt bolesna. On nie brał w posiadanie. To jego brano. Doznania były z niego
wysysane.
Pulsowanie rozkoszy poza jego kontrolą.
Nie wiedział, która jest godzina i jak długo spał. Ani
czy śpi nadal. Wiedział tylko, że nigdy dotąd nie był
tak wykorzystywany, i że nigdy tak nie płakał. W ogóle
nigdy nie płakał. Teraz został doprowadzony do łez,
bo...
Nie wiedział.
Dlaczego płakał?
6
Czuł na ustach czyjś smak. Czuł w nozdrzach czyjś zapach. Kwaśny zapach. Zapach potu. Nie słodki.
Wszystko cuchnęło stęchłym seksem. Chciał więcej.
Proszę, wróć.
Nic przez kilka następnych minut. Czy może następną godzinę? Strzępy snu. Tracenie i odzyskiwanie
świadomości. Mozolne przedzieranie się przez pajęczynę sennych majaków. Czy może w ogóle się
nie obudził?
Musi być w łóżku. Swoim? Nie miał pojęcia. Koncentrując się z całej siły, próbował wyczuć
palcami gładkie prześcieradło, ale czuł tylko dotyk skóry.
Własnej. Mokrej i lodowatej. Usiłował zsunąć ręce
z piersi do boków, ale nie był w stanie.
Co się z nim dzieje?
Spróbuj sobie coś przypomnieć. Cokolwiek z ostatniej nocy.
Nic. Luka w pamięci.
Musi więc spać. Jedynym wyjściem byłoby się obudzić. Otworzyć oczy. Potem by usiadł, przeciągnął
się, poczuł to cholerne prześcieradło, postawił stopy na
dywanie i poszedł pod prysznic, by zmyć z siebie opary
tej mgły.
Gdyby był w swoim domu...
To nie było ciało jego żony.
Jakaś kochanka z dawnych czasów?
Usiłował mimo łez otworzyć oczy. Przedrzeć się
jeszcze raz przez resztki mlecznoniebieskiej mgły.
Część jego mózgu, mały funkcjonujący fragment odpowiedzialny za emocje, które doprowadziły go
do płaczu, zdawał sobie sprawę, że dzieje się coś rozpaczliwie złego. Tu nie chodzi o samo rżnięcie.
Gorący strumień łez zalewał mu twarz i spływał na boki.
Klatka piersiowa bolała go od szlochu.
Zachłysnął się głęboko powietrzem w nadziei, że to
7
rozjaśni mu w głowie, i zdał sobie sprawę, że powietrze jest lodowate.
Leżał słaby, bezradny, wycieńczony.
Dlaczego płakał?
Dlatego, że...
Dlatego...
Ręce pogładziły jego włosy. Objęły głowę. Poczuł,
że znów sztywnieje. Łzy i erekcje. Co się z nim dzieje?
Palce bawiły się jego lokami. Pod każdym mieszkiem
włosowym jego krew śpiewała, rozsyłając dreszcze
przyjemności do szyi, wzdłuż kręgosłupa, do jego splotu słonecznego.
Proszę, weź mnie z powrotem w siebie...
Poruszył się, by sięgnąć do twarzy i otrzeć wilgoć, ale
nie zdołał unieść ręki. W nadgarstki wbijała mu się
metalowa bransoletka, ciężka i lodowata.
Srebrne kajdanki połyskiwały w zaciemnionym pokoju.
Kiedy został zakuty?
Spróbował unieść głowę z ramionami i wtedy poczuł
jeszcze jedne zniewalające go pęta. Pas na wysokości
torsu, który nie pozwalał mu usiąść. Opadł z powrotem
głową na cienką poduszkę. Nie na wypchaną poduchę
z własnego łóżka, lecz żałosną namiastkę grubości kilku centymetrów.
Czy to był dalszy ciąg snu? To nie miało znaczenia,
dopóki palce tak cudownie bawiły się jego włosami.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin