Dedykuję:
Josefowi Augustowi
Zdenkowi Burianowi
Karlowi Zemanowi
Kompilator poprawnie wykonał zadanie i określił czas jednej części całego cyklu iteracji. W porównaniu z poprzednią wersją ten był osiem razy szybszy. Doskonały wynik, pytanie tylko, jak będzie wyglądała zmiana algorytmu wyszukującego Thompsona.
Z przyzwyczajenia wyciągnąłem z kieszeni koszuli okulary i zacząłem mechanicznie polerować szkła, wpatrując się w ekran. Miałem nadzieję, że udoskonalenia będą działały, wierzyłem w to, bardzo chciałem, żeby tak było. Sprawdzić je teraz czy jutro?
Zadzwonił telefon. Charakterystyczna melodia – już wiedziałem, kto dzwoni. Edita.
– Cześć – rzuciłem na powitanie.
Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się, że wszystkie testy przeprowadzę dopiero jutro. Za godzinę miałem randkę.
– Cześć, Mark.
Wystarczyły te dwa słowa – z ich tonu natychmiast wywnioskowałem, że jednak przeprowadzę testy dzisiaj. To miało być nasze drugie spotkanie, ale... – słuchałem jej wytłumaczeń – ale prawdopodobnie nie byłem dość atrakcyjny albo namierzyła bardziej interesujący obiekt, co dla niej nie stanowiło żadnego problemu. Była ładna. Zbyt ładna dla kogoś takiego jak ja.
– Bardzo mi przykro, że musimy odłożyć spotkanie – powoli zmierzała do puenty. – Odezwę się do ciebie.
– Jasne, trzymaj się – odpowiedziałem beznamiętnie i przerwałem połączenie.
Nie będzie żadnego odkładania, bo nie będzie żadnego spotkania, skądś już to znałem. Sprawdzę, jak działa nowy algorytm, ale wcześniej załatwię parę zaległych spraw. Obiecałem doktorowi Fanbrickowi wydruk z ostatniego skoku, a doktorowi Olmenowi przefiltrowanie zapisu spektroskopu z jego satelity. Jako doktorant pełniłem w zespole rolę chłopca na posyłki i nikt za bardzo nie zwracał na mnie uwagi. Z drugiej strony mogłem uczestniczyć w pracach zespołu badawczego zajmującego się projektem „Skok Kazualny”. Miałem nadzieję, że po obronie doktoratu bez problemu znajdę robotę w jakiejś korporacji. Pracę naukową z prawdziwego zdarzenia ostatnio sobie odpuściłem, tak samo zresztą jak mnóstwo innych rzeczy.
Kolejny telefon. Zwykle dwie rozmowy wyczerpują mój tygodniowy limit kontaktów ze światem. Czyżby ten ostatni próbował o sobie przypomnieć?
– Mark – przedstawiłem się.
– Jest interes – walnął prosto z mostu Tony Hernand, po części kolega, po części znajomy z serwisu.
– Hm? – ...
renfri73