Wszystkim drogim, wiernym cyklowi do końca Czytelnikom.
Mam nadzieję, że przygotowaliście całe naręcza chusteczek.
PROLOG
– Lepiej tego nie róbmy. Nie powinniśmy – stwierdziła Daji.
Płomienie ogniska mieniły się nieziemskimi odcieniami fioletu, raz po raz sypiąc skrami i posykując z wyrzutem, jakby wyczuwały drążące ją poczucie winy. Ogniste macki wyciągały się co chwila na podobieństwo złożonych błagalnie dłoni, po czym przeobrażały się w gorejące twarze, których wspomnienie wciąż, po wielu miesiącach, sprawiało, iż trzewia dziewczyny skręcały się ze wstydu. Odwróciła wzrok.
Oblicza umarłych jednak nie zniknęły. Nosiła je jak wypalone pod powiekami. Nadal widziała szeroko otwarte usta, oniemiałe, wstrząśnięte jej zdradą. Bezustannie słyszała echa ich szeptów. Odzywały się zarówno na jawie, jak nocami, gdy mimo wszystko udawało się jej zasnąć.
Morderczyni, powtarzali. Niewdzięcznica. Kurwa.
– Riga, może naprawdę nie trzeba...? – Strach chwycił ją za serce.
– Na zmianę zdania trochę już za późno, kochanie. – Klęczący po drugiej stronie ogniska Riga z właściwą sobie brutalną bezdusznością krępował szamocącego się wściekle młodego jelenia.
Trzy odebrane trupom ketreidzkich łuczników zębate noże czekały już wokół ognia, precyzyjnie wytyczając wierzchołki niewidzialnego trójkąta. Daji swojego nawet jeszcze nie tknęła. Zanadto się bała: stalowe ostrza migotały wrogo, jadowicie.
– Odwrotu nie mamy już od pewnego czasu, nie sądzisz?
Jelonek podjął kolejną próbę wyrwania się oprawcy i poderwał łeb. Riga chwycił za rogi i grzmotnął skronią zwierzęcia o ziemię. Płomienie na moment rozbłysły żywiej; szepty rozległy się głośniej.
– Nie podoba mi się to – drgnęła Daji.
– A coś ty nagle taka tchórzliwa? – prychnął Riga.
– Po prostu trochę się martwię. Tseveri mówiła...
– Kogo obchodzi, co mówiła Tseveri? – W jego głosie zabrzmiała nieco zbyt ostra nuta, ślad niepewności. Daji była przekonana, że Rigę również dręczy wstyd. Czuła, że i on w głębi duszy wolałby nigdy na tę ścieżkę nie wstąpić. Nie potrafił jednak tego przyznać. Nie mógł. Gdyby to zrobił, załamałby się bezpowrotnie.
Przycisnął kark jelenia kolanem i zacisnął pętlę na przednich kopytach. Stworzenie rozchyliło pysk do ryku, lecz rozległo się jedynie dziwne chrapnięcie.
...
renfri73