Wówczas kobietę, której syn był żywy,
zdjęła litość nad swoim synem i zawołała:
„Litości, panie mój! Niech dadzą jej
dziecko żywe, abyście tylko go nie
zabijali!”. Tamta zaś mówiła: „Niech nie
będzie ani moje, ani twoje! Rozetnijcie!”.
I Księga Królewska 3,26
1.
PETE
To był zwyczajny dzień.
Gdyby chodziło o felieton albo obszerny artykuł, jakie pisałem kiedyś, redaktorka odrzuciłaby go z powodu tego pierwszego zdania. „Wstęp musi zaintrygować ludzi, Pete”, powiedziałaby, ciskając mi kartki na biurko. „Namaluj obraz, stwórz tło. Bądź dramatyczny. Zwłaszcza w dziennikarstwie podróżniczym jest potrzebne poczucie miejsca. Zabierz mnie w podróż”.
Tak więc: To był zwyczajny dzień w Willesden Green w północnym Londynie.
Bo prawdą jest, że zanim ktoś zapukał do moich drzwi, to był zwyczajny dzień. A do tego niezwykle przyjemny. Słońce świeciło, powietrze było rześkie i czyste. W zakamarkach na ziemi nadal zalegały resztki śniegu, które wyglądały jak zbrylony cukier, i żadne z dzieci ciągnących tłumnie do żłobka i przedszkola przy Acol Road nie przejmowało się tym, że przemoczy rękawiczki, próbując ulepić z nich śnieżki.
Właściwie była jedna niezwykła rzecz. Kiedy prowadziłem Theo do żłobka, albo raczej próbowałem za nim nadążyć – na drugie urodziny kupiliśmy mu trzykołową hulajnogę, z którą w zasadzie się nie rozstawał – zauważyłem troje ludzi, kobietę i dwóch mężczyzn, którzy się nam przyglądali. Młodszy z mężczyzn był mniej więcej w moim wieku, czyli miał plus minus trzydzieści lat. Drugi był po pięćdziesiątce. Obaj nosili ciemne garnitury i ciemne wełniane płaszcze. Kobieta, blondynka, była ubrana w kurtkę ze sztucznego futra, jedną z tych, które widzi się na stokach narciarskich w modnych kurortach. Prezentowali się zbyt elegancko jak na tę część Londynu. Dopiero po chwili zauważyłem, że starszy z mężczyzn trzyma w urękawicznionej dłoni teczkę na dokumenty. Pomyślałem, że to pośrednik w handlu nieruchomościami prezentujący potencjalnym kupcom miejscowe żłobki i przedszkola. Linia Jubilee ciągnie się od naszej stacji metra aż do Canary Wharf i ostatnimi czasy nawet bankierzy zostali wyparci z West Hampstead.
Młodszy mężczyzna wyglądał dziwnie znajomo. Moją...
renfri73