01 Dżihad Bulteriański.pdf

(2165 KB) Pobierz
BRIAN HERBERT
KEVIN J. ANDERSON
DŻIHAD BULTERIAŃSKI
TOM I cyklu LEGENDY DIUNY
PRZEŁOŻYŁ ANDRZEJ JANKOWSKI
Księżna Irulana pisze:
Każdy prawdziwy badacz musi sobie uświadomić, że historia nie ma początku. Bez względu na to,
gdzie się zaczyna opowieść, zawsze są wcześniejsi bohaterowie i wcześniejsze tragedie.
Zanim ktoś zdoła zrozumieć Muad’Diba czy obecny dżihad, który rozpoczął się po obaleniu mojego
ojca, Imperatora Szaddama IV, musi zrozumieć, przeciwko czemu walczymy. Dlatego spójrzmy w naszą
odległą o ponad dziesięć tysięcy lat przeszłość, na to, co się działo dziesięć tysiącleci przed narodzinami
Paula Atrydy.
Ujrzymy tam narodziny Imperium, ujrzymy, jak z popiołów po bitwie pod Corrinem powstał Imper-
ator, by zjednoczyć poobijaną resztkę ludzi. Zagłębimy się w najstarsze zapiski, w mity Diuny, w czasy
Wielkiej Rewolty, bardziej znanej jako Dżihad Butleriański.
Genezą naszego polityczno–handlowego wszechświata była owa straszna wojna z myślącymi
maszynami. Wysłuchaj teraz mojej opowieści o wolnych ludziach, buntujących się przeciwko władzy
robotów, komputerów i cymeków. Zauważ, co legło u podstaw wielkiej zdrady, która sprawiła, iż ród
Atrydów i ród Harkonnenów stały się śmiertelnymi wrogami, a która to wendeta trwa i w naszych czas-
ach. Poznaj korzenie zgromadzenia żeńskiego Bene Gesserit, Gildii Kosmicznej i jej nawigatorów, mis-
trzów miecza z Ginaza, Akademii Medycznej Suk, mentatów. Przyjrzyj się życiu uciskanych zensun-
nitów, którzy uciekli na pustynną planetę Arrakis, gdzie stali się naszymi najwspanialszymi wojownikami
— Fremenami.
Wydarzenia te doprowadziły do narodzin i życia Muad’Diba.
Na długo przed Muad’Dibem, w ostatnich dniach Starego Imperium ludzkość straciła swoją siłę
napędową. Ziemska cywilizacja rozprzestrzeniła się w systemach gwiezdnych, ale pogrążyła się w stag-
nacji mając niewielkie ambicje, większość ludzi zdała się na wydajne maszyny, które wykonywały za
nich codzienne czynności. Stopniowo rodzaj ludzki przestał myśleć, marzyć a nawet żyć pełnią życia.
Potem pojawił się człowiek z odległego układu Thalimy, wizjoner, który przybrał imię Tlaloca,
starożytnego boga deszczu. Przemawiał do ospałych tłumów, starając się ożywić ducha ludzkości, ale bez
widocznych rezultatów. Jednak paru odmiennie myślących usłyszało jego przesłanie.
Myśliciele ci spotykali się w sekrecie i dyskutowali o tym, jak zmieniliby Imperium, gdyby tylko
udało im się obalić głupich władców. Odrzuciwszy prawdziwe imiona i nazwiska, przyjęli przydomki
związane z wielkimi bogami i bohaterami starożytności. Najznamienitszymi z nich byli generał Agamem-
non i jego kochanka Junona, geniusz taktyki. Dwójka ta zwerbowała specjalistę z zakresu programow-
ania, Barbarossę, ten zaś uknuł spisek w celu przekształcenia wszechobecnych w Imperium maszyn
służebnych w nieustraszonych agresorów, poprzez wszczepienie w ich sztuczne mózgi pewnych cech
ludzkich, w tym żądzy podbojów. Potem do mających nieposkromione ambicje buntowników dołączyło
jeszcze kilkanaścioro ludzi. W sumie dwadzieścia mózgów stworzyło zarodek rewolucji, która obaliła
Stare Imperium.
Zwycięzcy nazwali się Tytanami, po najstarszych greckich bogach. Pod przewodem wizjonera Tla-
loca owa dwudziestka podzieliła między siebie władzę nad planetami i ludami, narzucając im za pośred-
nictwem agresywnych myślących maszyn Barbarossy swoje rozporządzenia. Podbili większość znanej
galaktyki.
Niektóre grupy oporu zajęły pozycje obronne na kresach Starego Imperium. Utworzywszy kon-
federację — Ligę Szlachetnych — walczyły z dwudziestoma Tytanami i po wielu krwawych bitwach
zachowały wolność. Powstrzymały napór Tytanów i odepchnęły ich.
Tlaloc przysiągł, że pewnego dnia narzuci panowanie tym niepokornym, ale po niespełna dziesięciu
latach sprawowania władzy zginął w tragicznym wypadku. Generał Agamemnon objął po nim przy-
wództwo, lecz zgon jego przyjaciela i mentora był ponurym przypomnieniem, że i Tytani są śmiertelni.
Pragnąc rządzić setki lat, Agamemnon i jego kochanka Junona zdecydowali się na ryzykowny krok.
Polecili usunąć chirurgicznie swoje mózgi i umieścić je w pojemnikach ochronnych, które można było
instalować w różnych mechanicznych formach. Kiedy nad pozostałymi Tytanami zawisło widmo starości
i niedołęstwa, również oni przekształcili się, jeden po drugim, w
„cymeki”
— maszyny z ludzkimi
mózgami.
Epoka Tytanów trwała sto lat. Uzurpatorzy cymeki władali swoimi planetami, wykorzystując
zaawansowane komputery i roboty do utrzymywania porządku. Jednak pewnego feralnego dnia Kserkses,
Tytan o hedonistycznych skłonnościach, chcąc mieć więcej czasu na przyjemności, dał zbyt wiele
swobody swojej wszechobecnej sieci sztucznej inteligencji.
Obdarzona czuciem sieć komputerowa opanowała całą planetę, a potem szybko inne. Rozprzężenie
szerzyło się ze świata na świat niczym zaraza, komputerowy
„wszechumysł”
zaś stawał się coraz
potężniejszy i coraz bardziej zwiększał swój zasięg. Nazwawszy się Omniusem, inteligentna i potrafiąca
się przystosować sieć podbiła wszystkie pozostające dotąd we władzy Tytanów planety, zanim cymeki
zdążyły ostrzec towarzyszy przed niebezpieczeństwem.
Następnie Omnius ustanowił porządek na własny, ściśle zorganizowany sposób, trzymając up-
okorzone cymeki pod pantoflem. Agamemnon i jego kompani, ongiś władcy Imperium, stali się, choć
niechętnie, sługami szeroko rozgałęzionego wszechumysłu.
W czasach Dżihadu Butleriańskiego Omnius i jego myślące maszyny trzymali
„Zsynchronizowane
Światy”
w żelaznym uścisku od tysiąca lat.
Mimo to na kresach pozostały zbiorowiska wolnych ludzi, połączone dla wspólnej obrony, tkwiąc
niczym cierń w boku myślących maszyn. Ilekroć wszechumysł atakował, Liga Szlachetnych skutecznie
się broniła.
Ale zawsze powstawały nowe plany maszyn.
Kiedy ludzie stworzyli komputer, który potrafił gromadzić informacje i u c z y ć s i ę na
ich podstawie, podpisali wyrok na ludzkość.
siostra Becca Skończona
Salusa Secundus zawieszony był w pustkowiach kosmosu niczym wysadzany drogocennymi kami-
eniami klejnot. Była to oaza zasobów mineralnych i żyznych pól, spokojna i miła dla sensorów optycz-
nych. Niestety roiło się na niej od ludzkiego paskudztwa.
Flota robotów zbliżała się do stołecznej planety Ligi Szlachetnych. Krążowniki najeżone były bron-
ią, niesamowicie piękne ze swoimi odbijającymi światło pancerzami kompozytowymi oraz zdobiącymi
je antenami i sensorami. Silniki rufowe zionęły czystym ogniem, nadając statkom przyspieszenie, które
zmiażdżyłoby czysto biologicznych pasażerów. Myślące maszyny nie potrzebowały żadnych systemów
podtrzymujących życie ani fizycznej wygody. Skupiały się na zniszczeniu resztek odwiecznego ludzkiego
oporu na dzikich kresach Zsynchronizowanych Światów.
Atak prowadził ze swego statku w kształcie piramidy generał Agamemnon. Logicznie myślące
maszyny nie dbały o chwałę ani o zemstę. Ale on na pewno dbał. Jego w pełni sprawny mózg w pojem-
niku ochronnym obserwował realizację planów.
Przed nim główna flota kierowanych przez roboty statków wnikała w głąb opanowanego przez
ludzi układu, zmiatając załogi zaskoczonych statków wartowniczych niczym tocząca się z przestrzeni
kosmicznej lawina. Jednostki ludzi otworzyły ogień, nadciągali obrońcy, by stawić czoło siłom maszyn.
Pięć statków Ligi oddało potężne salwy, ale większość ich pocisków była zbyt wolna, by trafić nacierającą
jak błyskawica flotę. Celne strzały zniszczyły lub uszkodziły garść statków robotów, jednak tyle samo
statków pilotowanych przez ludzi eksplodowało w jarzących się płomieniach gazów — nie dlatego, że
stanowiły jakieś szczególne zagrożenie dla najeźdźców, lecz po prostu dlatego, że znalazły się na ich
drodze.
Tylko kilku odległym zwiadowcom udało się przesłać ostrzeżenie na bezbronnego Salusę
Secundusa. Statki robotów rozbiły w pył przerzedzoną wewnętrzną linię obronną ludzi, nie zwalniając
nawet w pędzie ku swojemu prawdziwemu celowi. Trzęsąc się pod wpływem ogromnego, spowodowane-
go hamowaniem przeciążenia, pojawią się niedługo po dotarciu do stołecznej planety sygnału ostrzegaw-
czego.
Ludzkość nie będzie miała dosyć czasu, by się przygotować.
Flota robotów była dziesięciokrotnie liczniejsza i potężniejsza niż siły, które Omnius kiedykolwiek
wysłał przeciwko Lidze Szlachetnych. Ludzkość stała się zbyt pewna siebie, nie spotkawszy się w ciągu
ostatniego stulecia niepewnej zimnej wojny ze skoncentrowanym atakiem robotów. Ale maszyny mogły
długo czekać, a teraz Agamemnon i pozostali Tytani mieli dostać swoją szansę.
Jak odkryła chmara małych sond szpiegowskich maszyn, Liga zainstalowała niedawno rzekomo
niemożliwe do pokonania systemy obronne przeciw opartym na obwodach żelowych myślącym
maszynom. Potężna flota robotów będzie więc czekała w bezpiecznej odległości, aż Agamemnon i jego
mała grupa cymeków, prąc naprzód w samobójczej być może misji, otworzy drogę do Salusy Secundusa.
Agamemnon upajał się myślą o tym, co się stanie. Nieszczęsne istoty biologiczne włączają już
alarmy, przygotowują obronę... Kulą się ze strachu. Przez elektrofluid, który utrzymywał przy życiu jego
pozbawiony ciała mózg, przekazał rozkaz swojemu oddziałowi szturmowemu cymeków:
Zniszczmy centrum ludzkiego oporu. Na przód!
Od tysiąca piekielnych lat Agamemnon i jego Tytani zmuszeni byli służyć komputerowemu
wszechumysłowi — Omniusowi. Zirytowane tym poddaństwem, ambitne, lecz pokonane cymeki zwró-
ciły teraz swoją złość przeciwko Lidze Szlachetnych. Pokonany przez maszyny generał żywił nadzieję,
że pewnego dnia zwróci się przeciwko samemu Omniusowi, ale dotąd nie dostrzegł ku temu okazji.
Liga wzniosła wokół Salusy Secundusa nowe ekrany smażące. Pola te zniszczyłyby finezyjne ob-
wody żelowe wszystkich komputerów, ale umysły ludzkie mogły przebyć je bez szkody. A chociaż
cymeki miały mechaniczne układy i wymienialne ciała robotów, ich mózgi nadal były ludzkie.
A zatem mogły przeniknąć przez ekrany obronne nietknięte.
Salusa Secundus wypełnił pole widzenia Agamemnona jak cel za krzyżem w obiektywie lunety.
Generał studiował taktyczne projekcje, poświęcając dużo uwagi szczegółom. Wykorzystywał umiejęt-
ności militarne, które rozwinął w ciągu wieków, oraz intuicyjną wiedzę o sztuce podboju. Zdolności
Zgłoś jeśli naruszono regulamin