Uniłowski Zbigniew - Dziecięca kolonja lecznicza „Górka“.pdf

(171 KB) Pobierz
Dziecięca kolonja lecznicza „Górka“
Zbigniew Uniłowski
1929
Pobrano z Wikiźródeł dnia 31 stycznia 2021
1
DZIECIĘCA
KOLONJA
LECZNICZA
„G Ó R K A“
Zapewne niewielu znaną jest Kolonja Lecznicza
Dziecięca im. D‑ra Med. Rektora J. Brudzińskiego przy
zdroju w Busku, zwana „Górką“, która rozsiadła się tuż
przy Państwowym Zakładzie Zdrojowym w Busku
z. Kieleckiej i góruje nad całą okolicą poważnym gmachem
Sanatorjum. Tym więc, którzy mało o niej słyszeli, nie
zawadzi pokrótce opowiedzieć niezwykle ciekawą historję
jej powstania i rozwoju.
Idea założenia kolonji dziecięcej wyszła z Zagłębia
Dąbrowieckiego, nauczonego smutnem doświadczeniem,
2
jakie dało leczenie dzieci gruźlicznych, skrofulicznych czy
zreumatyzowanych w ambulatorjach fabrycznych i
szpitalach, skąd dzieci wracały z powrotem wprost do
zadymionych, wilgotnych, nędznych izb górnika‐
‑wyrobnika. Choroba wracała znowu, gnębiła, niszczyła
małe organizmy, stwarzając zastępy cherlaków, kalek,
nieszczęsnych niedołęgów, ciężar społeczeństwa i rodzin.
Ten beznadziejny stan zdrowotny wywołał myśl —
marzenie, aby dzieciom tym dać trochę słońca, odżywiania
dobrego, powietrza wiejskiego, a zwłaszcza leczenia
kąpielami leczniczemi.
Mija już dziesięć lat od chwili, kiedy zaczęły płynąć
sieroce i wdowie grosze dzieci Zagłębia, ludzi dobrej woli,
ludzi serca. Za grosze te zakupiono pusty ugór, tuż przy
Zakładzie Zdrojowym w Busku, za grosze te zaczęto,
początkowo ręcznie, produkować cegłę na budowę
dziecięcego pałacu — sanatorjum. Dziesięć lat — jakże to
niesłychanie krótki okres czasu, aby na pustym poprzednio
ugorze, stanął rzeczywisty pałac-sanatorjum dziecięce, a tuż
przy nim rozsiadły się letnie pawilony, budynki
administracyjne, własna elektrownia, folwark i wreszcie —
cegielnia mechaniczna, do produkcji przeszło 3,000.000 szt.
cegieł. A wokół tego — ogrody warzywne i owocowe,
młodziutki jeszcze park, zalesiona przestrzeń brzozami,
sosnami, świerkiem i olszyną. Wprost wierzyć się nie chce,
żeby to wszystko powstać mogło w tak krótkim okresie
czasu, przy niesłychanych trudnościach finansowych, że z
groszy pierwszych ofiar i składek powstać mogło
uzdrowisko, którego wartość przekracza dziś 3 miljony
3
złotych. Podziwiać jedynie trzeba niesłychaną energję,
niezwykłą pracę i wielki trud tych, którzy „Górkę“ ową
zainicjowali i tworzyli, tych wszystkich, którzy dla
wymarzonej idei nie szczędzili sił, trudu i pracy.
Praca ta nie poszła na marne. Rok rocznie leczy się w
tym „królestwie dziecięcem“ jak niektórzy „Górkę“ zowią,
kilkaset dzieci. Od 60 dzieci począwszy — w 1920 roku,
liczba ta doszła do 1279 w r. 1928. W jakich zaś leczą się
warunkach, jak owe chore dzieciaki czują się — trzeba tam
iść i naocznie przekonać się.
Na wielkich słonecznych salach, na werandach i
podestach wokół sanatorjum, słychać gwar, śmiech.
Radością płoną twarze tych, których dawno już choroba
mogła do cna zniszczyć w suterynach i norach miejskich.
Nie widać na nich smutku i bólu. Wszystko opromienione
słońcem, nietylko tym, co ogrzewa nas i świeci, lecz tym
które przenika serca ludzkie, serca przeniknięte miłością i
dobrocią.
„Wszystko dla dziecka“ oto dewiza „Górki“, dewiza
wprowadzana w czyn i widoczna na każdym kroku.
Tą głęboką miłością do dziecka polskiego, do dziecka
bez różnicy płci, wiary i środowiska społecznego —
przeniknięte jest tu wszystko: praca, która już dokonaną
została, i ta która w trudzie wielkim i znoju dokonywa się, i
te wszystkie projekty i myśli, jakie są dopiero w zaczątkach
urzeczywistniania. A dziedzin tej pracy jest wiele, „Górka“
dąży bowiem do jaknajszerszego ujęcia zagadnienia opieki
nad chorem dzieckiem. Dziecko ma tu więc opiekę lekarską
i wychowawczą, oraz to niezwykłe ciepło ogniska
4
rodzinnego, jakie rzadko tylko jest udziałem dziecka ze ster
najuboższych. Wkrótce otwarta będzie w „Górce“ szkoła
dla dzieci przewlekle chorych. Szuka się tu nowych dróg,
nowych metod, opiera się o cudze doświadczenia i
zdobycze, szuka się również dróg własnych.
Sprawa leczenia dziecka przewlekle chorego jest kwestją
zupełnie prawie nową w Polsce.
Zmarły Rektor J. Brudziński zorganizował znakomicie
racjonalne szpitalnictwo dziecięce dla dzieci z chorobami
ostremi. Dziś nadszedł moment rozszerzenia Jego idej:
lecznictwo dziecięce, okres sanatoryjnego leczenia dzieci w
Polsce.
Powstaje w Polsce wyraźnie pewien systemat
omawianego lecznictwa: jeszcze rzadkie w kraju
prewentorja i kolonje letnie wypoczynkowe, z 4‑ro
tygodniowym okresem przebywania, to pierwszy rodzaj;
drugi rodzaj — to sezonowe kolonje lecznicze z
czasokresem najczęściej dłuższym niż 6 tygodni, bo
dochodzącym często do 3‑ch miesięcy i więcej. Wreszcie
uzdrowiska stałe z całorocznym w nich pobytem dzieci
chorych — to trzeci rodzaj przewlekłego leczenia,
najbardziej racjonalny, ale i najbardziej kosztowny.
„Górka“ świadomie, od samego początku, dąży po tej
linji, rozporządzając już dziś kolonjami letniemi
wypoczynkowemi w Busku (dla 1.000 dzieci) i w
Hallerowie nad morzem dla 120 dzieci. W bież. sezonie
wydzierżawiono również zalesione wzgórze w Tarnoskale
(połowa drogi Kielce—Busko), gdzie 100 dzieci
wypoczywało w idealnych warunkach zdrowotnych i w
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin