Newerly Igor - Pamiątka z Celulozy (2021).pdf

(2821 KB) Pobierz
IGOR
NEWERLY
PAMIĄTKA Z CELULOZY
Projekt okładki: Artur Wandzel
ISBN 978-83-946218-9-6 (mobi)
ISBN 978-83-943734-1-2 (epub)
ISBN 978-83-943734-2-9 (pdf)
Biblioteka Narodowa
al. Niepodległości 213
02-086 Warszawa
www.bn.org.pl
Sfinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
w ramach programu wieloletniego Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa. Priorytet 4.
Pamiątka z Ce lul o zy
Rozdział pierwszy
Urodziłem się w Rzekuciu w latach 1908–1910 – dokładnie nie wiem...
Tak napisał i to wtedy na komisji wszystkich uderzyło. Dwa lata rodził
się czy jak?
Dopiero kiedy zaprosiliśmy go na komisję od pamiętników, wyjaśniło
się, że wojna zniszczyła Rzekucie i parafia spłonęła ze wszystkimi papie-
rami. A skoro został bez metryki przy rodzicach niepiśmiennych, wśród
siedmiorga drobiazgu, na wygnaniu, gdzie stare prędzej ściera się i gma-
twa, to jak potem dojść, z którego był roku?
Nie wspominałbym o tej drobnostce, gdyby cały pamiętnik nie był jak
pierwsze zdanie, dziwne z początku, a potem wcale proste, nieraz nawet spo-
tykane. Na każdym kroku potykamy się tam o fragmenty napoczęte i porzuco-
ne. Nie tłumaczy ich, są dla niego oczywiste, i rzeczy niesamowite podaje jak
chleb razowy – taki ma sposób pisania. Wolno mu – we własnym życiorysie.
Ale czy my, pisząc w zastępstwie, tak możemy? Czy nam wolno czegoś
nie wiedzieć i białe plamy zostawiać w powierzonej opowieści? Tym bar-
dziej że jest to opowieść o człowieku, który ma starczyć za tysiące – ten
właśnie Szczęsny, pseudo „Bida”, jeden z wielu, co nie chcą albo nie umieją
uszykować życia do druku.
Moim zdaniem powinniśmy się co do tego od razu umówić, żeby po-
tem nie było sporów, w jakim stopniu i w jakim celu to jedno Szczęsny
życie odtwarzamy.
Nie dla rozrywki ani dla sztuki – to jasne, o tym u nas już się mówi-
ło. Pamiątka czasów, które przeminęły. Dokument, budowla zabytkowa...
Trzeba zatem możliwie najdokładniej i z największą oględnością.
Jeśli czegoś brakuje, a nie wiemy, jak było naprawdę, to raczej puste
miejsce zostawić, najwyżej jakimś ornamentem w tamtym stylu przesło-
nić. W każdym razie nic od siebie. Własnym domysłem możemy tylko
strzaskane części pospawać albo dziury dla niepoznaki zakapać.
BIBLIOTEKA NARODOWA
1
Pamiątka z Ce lul o zy
Dobrze to rozumiem, tylko wiecie, człowiek nie kamień. Wprawdzie
mówimy:
– Oto nasza cegła, odbudujemy – ale ta cegła miewa przecież chwile
szczęścia i rozterki, cierpi, kocha i walczy. Czy można tak sobie brać i kłaść
bez czucia, byle gładko, byle równo? Nie wzruszyć się, nie zacząć przeży-
wać cudzego? A przeżywając jak swoje, czy można opowiadać za tamtym,
na jego sposób – nie po swojemu? Tego się najwięcej obawiam: co będzie,
jeśli wypadnie u nas na dwa głosy?
Jużci lepiej byłoby, gdyby on sam opowiedział.
– Żebyście to wszystko napisali od nowa – namawiano go w komisji
konkursowej – ze wszystkimi szczegółami i tak właśnie, jak teraz mówicie.
– Nie, ja drugi raz pisać nie będę. Szkoda czasu. Róbcie z tym, co wam
się podoba.
Rzeczywiście, sprawiał wrażenie człowieka, któremu się śpieszy – nie
ma głowy ani czasu na cmentarz młodości, na groby klęsk i zwycięstw
prawie zapoznanych.
Tak oto został sam budulec: pokaźny brulion, stron pięćdziesiąt trzy,
pożółkłe druki jako załączniki i luźne kartki notatek z ustnych jego uzupeł-
nień. W razie czego można poprosić o jeszcze i taka potrzeba na pewno zaj-
dzie. Weźmy na przykład dzieciństwo. Ważne czy nie? A co o nim wiemy?
Sam Bida zbył lata wczesnego dzieciństwa jak przykre pytanie:
Ojciec mój –
napisał w pamiętniku – cieśla
wsiowy, miał siedmioro dzie-
ci, dwie morgi i chałupę, w której mieszkaliśmy do wybuchu pierwszej wojny
światowej. Wojska carskie, odchodząc, pognały nas przed siebie do Mińska. Po-
tem z transportem innych bież eńców przybyliśmy do Symbirska nad Wołgą,
gdzie mieszkaliśmy u Tatara jednego, a ja z bratem czas jakiś byłem w ochronce.
Później, już w rozmowach, dorzucił ważny szczegół – o tym obrazie, co
wisiał nad łóżkiem rodziców w Rzekuciu: modra Wisła dołem płynąca, a górą,
po wysokich brzegach, łany zbóż falując ścielą się pod kopulastą katedrę
w Płocku z jednej strony, a z drugiej – pod strzelistą bazylikę we Włocławku,
najeżoną poczwarami, które w przelocie snadź wieże obsiadły.
Wędrowny obraźnik, który mieszkał u nich parę tygodni, miał tylko je-
den oleodruczek nieświęty i na pożegnanie podarował. Jeszcze ich domek
domalował, a po kolacji nawet gruszę przed domkiem – jednym maźnięciem
i wciąż gratis – tak był z mieszkania zadowolony.
BIBLIOTEKA NARODOWA
2
Pamiątka z Ce lul o zy
W tym świecie zamkniętym włocławską i płocką świątynią, w tej rodzi-
nie, gdzie bieda chowała się cicha, zawstydzona – był dzieckiem trzecim
z kolei, a pierwszym przy życiu. Niby to imię, jakie mu dali, poskutkowało:
Szczęsny!
Gdy car rosyjski z królem pruskim wzięli się do wojny, rzekuccy ludzie
woleliby z żadnym nie trzymać.
– Co mi tam – powiedział ojciec – moje dwie morgi opłotkami obejdą.
Ale nie obeszli.
Kozacy zamykający odwrót podpalili Rzekucie i mieszkańców z dobyt-
kiem, jaki kto zdołał rzucić na furę, popędzili płockim traktem do Warsza-
wy i dalej. Matka w ostatniej chwili wpadła do chaty po obraz święty, ale że
tam już się zajęło, złapała bodaj ten nieświęty.
Obraz Wisły, zboża i starodawnych wież kościelnych wisiał potem
u nich zawsze nad posłaniem: w Mińsku i w Symbirsku, w Połtawie i Ki-
jowie, i wreszcie w wagonie towarowym, którym cały miesiąc jechali do
ojczyzny.
Na pozór drobny szczegół ten obraz, a warto o nim pomyśleć.
Gdy było im źle na wygnaniu i głodno, i strasznie obco, kto wie, czy nie
tulili się do niego?
Może dzieci wypytywały, może dotykały palcami:
– A to co?
– To grusza. Ogromna grusza rosła u nas w ogrodzie.
Młodsze rodzeństwo nie pamiętało, ale Szczęsny pamiętał: w Rzekuciu
mieli swój domek, krowę i ogród.
– Mamo, a czy to dużo – dwie morgi?
– Dla nas dużo.
– A może myśmy mieli więcej niż dwie morgi? Może dwie z kawałkiem?
– A kto by tam mierzył kawałki?...
Tak być musiało, chociaż Bida tego nie mówił, tak było na pewno: wła-
sne morgi w oczach im rosły z latami, i obraz Polski jak na druczku olej-
nym, i żrąca tęsknota za domem w Rzekuciu.
Bida wspominał jeszcze w komisji o Tatarze, u którego mieszkali
w Symbirsku. Zdaje się, że Tatar patrzył na ten obraz, musieli mu pokazy-
wać, jak wysokie buduje się wieże u nich na Mazowszu, wyższe niż mina-
rety w Kazaniu; jak ta Polska jest piękna i bogata!
BIBLIOTEKA NARODOWA
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin