Cort Jack - Sztylet Negusa powieść kryminalna (1934).pdf

(6817 KB) Pobierz
ZTYLET
N
e g u s a
______
ÓAiwieCtf"*
.
F
j
f i
&
w1!
Biblioteka
Narodowa
Warszawa
30001007939240
30001007939240
SZTYLET
NEGUSA
ROZDZIAŁ
I.
Oziwna
przestroga.
Panic
Holmes!
Panie
Holmes!
Na
progu
gabinetu
detektywa
stanęła
oblana
ciemnym
rumieńcem
stara
gospodyni.
Na
twarzy
jej
wyciskało
swojo
piętno
niedające
się
ukryć
zatrwo­
żenie
do
tego
stopnia,
że
Sherlock
Holmes,
-który
w
tej
chwili
siedział
przy
biurku,
z
zadziwieniem
spojrzał
na
służącą.
Cóż
się
stało
pani
Bonnet?—zapytał.—Obli­
cze
pani
wyraża
coś
tak
złowieszczego,
jak
gdyby
Diuk.
„Floryda",
Warszawa.
w
najbliższej
już
chwili
miała
się
wydarzyć
straszliwa
katastrofa
obejmująca
Londyn
cały.
Jeżeli
pani
ma
coś
ważnego
do
powiedzenia,
to proszę
niechaj
to
pani
ućzyni
odrazu.
Ach!
panie
Holmes,
jest
to
rzeczywiście
coś
ważnego.
Jakiś
człowiek
zjawił
się
na
dole...
Ten
człowiek
chco
się
widzieć
i
mówić
z
panem.
Nie
rozumiem,
co
w
tern
może
być
takiego
dziwnego.
Przecież
sądzę,
że
podobne
rzeczy
zdarzały
się
już
często.
To
prawda,
ale
niech
pan
zobaczy,
jak
ten
człowiek
wygląda!
zawołała
kobieta,
nie
zważając
w
wzburzeniu
swojem,
że
pan
jej
uśmiechał
się
ironicznie.—Całe
jego
ubranie
jest
zbryzgane
krwią,
twarz
ma
trupio-bladą,
głos
zaś
jego
brzmi
tak
słabo
i
bezdźwięcznie,
jak
gdyby
miał
umrzeć
lada
minutę.
S
Czy
mam
go
wprowadzić
na
górę?
dodała
z
wahaniem.
Ależ
naturalnie,
moja
pani
Bonnet.
Wpraw­
dzie
nie
mogę się
uskarżać,
ażeby
mi
na
razie
za­
brakło
zatrudnienia,
ale
w
każdym
razie
mogę
temu
osobliwemu
gościowi
kilka
minut
poświęcić.
Otrzymawszy
takie
rozporządzenie,
gospodyni
zniknęła
w
korytarzu.
Wkrótce
potem
słychać
było
ciężkie
kroki
czło­
wieka,
który
wchodził
na
górę
po
schodach.
W
kilka
sekund
później
krokiem
niepewnym
we-
szła
do
pókoju
postać
mężczyzny
skromnie
ubranego,'
mogącego
mieć
lat
około
50.
Na
bezkrwistej
twarzy
jego
kładła
już
śmierć
swoje
piętno.
Na
pierwszy
rzut
oka
widzieć
było
można,
że
ten
człowiek
zaledwie
z
trudem
trzyma
się
na
nogach,
Sherlock
Holmes
wska­
zał
mu
krzesło,
na którem
też
on
usiadł
jęcząc
cicho.
Teraz
opuściła
go
zupełnie
siła
woli.
Głowa
jego
zwiesiła
się
w
tył,
z
unoszącej
się
miarowo
piersi
wy­
dobywało
się
z
trudem
rzężenie,
podobne
do
gwizdu.
Sherlock
Holmes
pochylił
się
nad
tym
człowie­
kiem,
który,
jak
się
zdawało
musiał
być
ciężko
ra­
niony.
Kiedy
po
kilku
sekundach
detektyw
znów
się
wyprostował,
to
wyraz
jego
oblicza
stał
się
bardzo
poważny.
-
Harry!
zawołał
w
stronę
pomocnika
i
po­
wiernika
swojego,
który
oparty
o
okno
był
niemym
świadkiem
tej
sceny.—Przywołaj
natychmiast
lekarza,
najlepiej
doktora
Gryffitha,
posiadającego
klinikę
na
wprost
domu
naszego.
Ale
pospiesz
się,
mój
Harry.
Harry
Takson
skinął
tylko
głową
i
jak
wicher
wybiegł
z
pokoju.
Sherlock
Holmes
wydobył
tymczasem
z
małej
szafki
wiszącej
na
ścianie,
butelkę
starej
madery,
nalał
z
niej
kieliszek
i
wino
podsunął
do
ust
leżą­
cego
na
krześle
człowieka,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin