Jeffrey Deaver
SPIRALESTRACHU
Przełożył Łukasz Praski
Spis treści:
Wstęp
Bez Jonathana
Weekendowicz
Należność za usługi
Piękność
Frajer
Punkt widzenia
Trójkąt
Świat cały jest sceną [cytat z komedii Szekspira Jak wam się podoba]
Na ryby
Nokturn
Zarzut mniejszej wagi
Pusta kartka
Prezent na Boże Narodzenie
Razem
Wdowa z Pine Creek
Klęczący żołnierz
Mojej siostrze Julie Reece Deaver,
tak jak ja piszącej książki
Moje doświadczenia z formą opowiadania sięgają odległej przeszłości. Byłem niezdarnym, pucołowatym, niezbyt obytym towarzysko chłopakiem, bez krzty talentu do sportu, i jak przystało na kogoś takiego, interesowało mnie czytanie i pisanie. Szczególnie fascynowały mnie opowiadania takich twórców jak Edgar Allan Poe, O. Henry, Arthur Conan Doyle i Ray Bradbury, nie wspominając o jednej z najwspanialszych scen minionego półwiecza, na której rozgrywały się dramaty o zaskakującym finale: The Twilight Zone. (Niech żaden z fanów serialu nie próbuje mi wmawiać, że nie przeszywa go dreszcz grozy na wspomnienie słynnego podręcznika „pomocy społecznej” pod tytułem To Serve Man).
Ilekroć w szkole średniej zadawano nam pracę pisemną, zawsze próbowałem swoich sił w opowiadaniu. Nie pisałem jednak opowiadań kryminalnych ani fantastycznonaukowych, lecz z młodzieńczą pychą stworzyłem własny podgatunek prozy: bohaterami moich historii byli zwykle niezdarni, pucołowaci, niezbyt obyci towarzysko chłopcy, ratujący urodziwe cheerleaderki z katastrof, równie widowiskowych, co niemożliwych, podobnie jak śmiałe wyczyny moich bohaterów podczas niebezpiecznych wspinaczek (z zażenowaniem przyznaję, że ich przygody rozgrywały się w najbliższej okolicy Chicago, gdzie wówczas mieszkałem i gdzie w oczy rzucał się brak jakichkolwiek gór).
Opowiadania spotykały się ze zrozumiałą irytacją nauczycieli, którzy przez długie godziny stawiali nam za wzór największe gwiazdy panteonu literatury. („Spróbujmy się bardziej postarać, Jeffery”, mawiali, co w latach sześćdziesiątych oznaczało dzisiejsze: „Spręż się, chłopie”). Na szczęście dla ich równowagi psychicznej, a także dla mojej przyszłej pracy w charakterze skryby, dość szybko porzuciłem spisywanie wynurzeń na temat własnych lęków egzystencjalnych i zacząłem wkładać coraz więcej wysiłku w opanowanie warsztatu pisarskiego, by wkroczyć na drogę, która zaprowadziła mnie do poezji, piosenek, dziennikarstwa i wreszcie powieści.
Mimo że wciąż z przyjemnością czytywałem opowiadania – w czasopismach takich jak „Ellery Queen”, „Alfred Hitchcock”, „Playboy” (podobno publikowano tam także fotografie), „The New Yorker” oraz w antologiach – nie znajdowałem czasu na pisanie własnych. Jednakże kilka lat po tym, gdy zrezygnowałem z pracy, postanawiając całkowicie poświęcić się powieściopisarstwu, kolega po piórze, który przygotowywał antologię opowiadań, spytał...
renfri73