Boy - Plotka o Weselu Wyspiańskiego.pdf

(19074 KB) Pobierz
B O Y
3
P L O T K A O" W E S E L U"
WY S P I A I S K I E G O ,
I
— O dfeitk n-
‘ z
NN 3 3 3 ,3 3 4 ,.335
i
3 3 6
" R z e c z y p o s p o lite j"
z
d n ia 6 ,7 ,8 ,,9 g r u d n ia .
,
k il
6
$
W A R S Z A W A
1922
PLOTKA O „WESELU”
WYSPIAŃSKIEGO
I.
i
'
T A D E U S Z Ż E L E Ń S K I
{B oy),
Przez tych dwadzieścia z górą lat, które
Upłynęły od pow stania „W esela", napisano
o niem wiele pięknych i m ądrych zapewne
rzeczy.; dzieło tio posiada całą swoją litera­
turę, liczniejszą z pewnością niż którykol­
wiek iinny ze współczesnych utworów. Ale
literatura ta obraca się raczej w sferze ideo-
logji „W esela"; mniej stosunkowo zajmu?
je się jego stroną genetyczną i, można rzec,
jEinegdotyczną. Tłómaczy sę to zapewne te m :
w porze kieidfy najwięcej o „W eselu" pisa­
no, anegdota ta była stosunkowo bardzo
bliska, geneza „W esela" uważana była za
coś co jest znane; zarazeim szczegółowe jej
omawianie było — wobec współczesności o-
sób, które poeta miał na myśli — czemś jak­
by niedyskretnemu Odbiją to; sobie z nawią-
ską przyszłe generacje historyków literatu­
r y
: można sobie wyobrazić, C0‘ za żer znaj­
dą przyszli „weselologowie" w egzegezie i
kom entarzu do tej sztuki. Już stąd widzę,
jak jak iś'm ło d y uczony zostanie docentem
polonistyki za obszerną rozprawę, w której’
wykaże m etodą naukową, że Lucjan Rydel
nosił binokle, a że „K urdesz" to był np. ga­
tunek wódki specjalnie ulubiony w kołach
Młodej Polski. Strach pomyśleć, co za fan­
tazje będą czytały z pietyzmem nasze pra­
wnuki na tem at tego lub owego szczegółu
z „W esela". I wydaje mi się, że dziś, kiedy
ustna tradycja poczyna już zanikać, ale kie­
dy istnieje jeszcze sporo uczestników tej e-
poki, byłaby miotże pora, aby ktoś zechciał
dokonać tego, czego w ramach tego. szki­
cu oczywiście dokonać nie mam pretensji,
t. j. aby ktoś zebrał wszystkie m ateriały rze
czowe, mogące pomóc do należytego zro­
zumienia „W esela".
Albowiem, jeżeli drobiazgowe dociekanie
elementów, które złożyły się na dany u-
bwór, może się niekiedy wydać niewinną ale
dość jałową rozpustą historyczno-literacką,
to
ub
tutaj. Ąlbowienn stosunek poety, do
rzeczyw istości był w „W eselu " inny niż za­
zw yczaj : anegdota była nie punktem wyj­
ścia, ale sam ym najisto tniejszy m m aterja-
łem tw órczym . M ało kiedy dane nam jest
ta k głęboko zapuścić ciekawe spojrzenie w
w a rsz ta t poety. I każdem u, k to p atrzał z
bliska na ludzi i w ydarzenia splatające się
w ,,W esele", czem ś najb ardziej
-dziw u
godnem jest tio właśnie, jak drobnem i, lek-
kjem i dbtknięciam i W yspiański um iał co­
dzienną rzeczyw istość przeczarow ać w poe­
zję, jak mato' odbiegając od anegdoty um iał
jej nadać olbrzym ie roizpięcie sym bolu,
Sądzę, iż nie zatracenie pam ięci o tej rze­
>
czyw istości ,,W esela" posiada znaczenie i
dla teatru . Czyż nie jest zadaniem pracy a-
ktorskiej i reżyserskiej odgadyw anie zam ie­
rzeń autora, zdobyjvanie — refleksją czy
in tu icją — drogi do tego, co au to r w daną
figurę chciał włożyć, jak ją sobie w yobra­
żał? Jakże cenne są dla nas b o d aj te zw ię­
złe uw agi o postaciach sztuki, k tóre pom ie­
ścił B eaum archais ma w stępie d o „W esela
F ig a ra".
O tóż tu, w „W eselu " W y sp iań sk ieg o m a­
my tę wiedzę go tow ą, niem al zupełną; cho­
dzi tylko o toi, aby jej nie zatracić; .wiemy,
ponad w szelką w ątpliw ość, jak sobie poeta
wyobraża? kążdą ze swoich fig u r: gospoda­
rza, poetę, pana m łodego etc. Wiejmy, gdyż
w każdej z nich w idział odbicie żyw ej oso­
by.
D o jakiego stopnia W yspiański w ten
właśnie sposób p atrzał na swój utw ór, ot-
św ietlj następ u jący szczegó ł- kiedy zbliża­
ła cię prem iera „W esela" w K rako w ie, W y ­
spiański przyniósł do^ te a tru te k s t p rzezn a­
czony na afisz: otóż, na afiszu tym w idnia­
ły po im ieniu i nazw isku żyw e
działa in cc
o soby; np. „pani D o m ańska" zam iast R ad-
czyni etc. Z trud em zdołano mu w ytłóm a-
czyć. że takiego afisza dać nie m ożna, oraz
nakłonić go do. zastąpienia nazw isk o gólni­
kam i. Zosia, M aryna, H aneczka zachow ały
na afiszu i w książce autentyczn e imienia
swoich ory ginałów . P osiadam frag m en t rę­
kopisu z . W esela", zaw ierający scenę S ta ń ­
czyka z D ziennikarzem : dziennikarz nie na-!
żyw a się tam „dziennikarz", ale poprostu
„D ołek", ta k jak przyjaciele nazyw ali R u ­
dolfa Starzewski,eg:o. Z atem , W yspiański
nietylkp — jak ta zw ykle czynią pisarze w
tw o rach im aginacji — nie zacierał tu zw iąz-
kpw z rzeczyw istością, alę je jakby p o dkre­
ślał.
'
|
P o w stan ie „W esela" przypom ina ponie­
kąd pow stanie „P an a Tadleusza" tak, jak je
kreśli trad y cja. W edle trad y cji, M ickiewicz!
zam ierzał napisać szlachecką anegdotę, k tó ­
ra rozrosła rnu się pod piórem w ów nie­
śm iertelny poem at i stała się żyw em wcie­
leniem Polski. M ożnaby podejrzew ać, iż
W yspiański, biorąc pióro do, ręki, zam ierza’
tu napisać złośliw y pam flecik na swoich
z n a jo m y c h ; w trakcie pisania, genjusz poe­
zji porw ał go za włosy i ściany B ronow ic­
kiego dw orku rozszerzyły się — niby nowe
S oplicow o — w sym bol w spółczesnej P o l­
ski.
Dla tych, k tó rzy znają W yspiańskiego
jedynie z jego pism, nie dość może żywo
w ystępuje pew ien jego rys, k tó ry w obco­
w aniu osobistem , w rozm ow ie, zdaw ał się
niemal dom inującą cechą jego inteligencji1
:
m ianowicie złośliwość, naprzedniejsza do­
wcipem złośliwość, w yostrzona i lśniąca
jak b rzytw a. R o jm o w a jego iskrzyła się
od takich cięć, które zadaw ał siwoim brzę­
czącym , cichym głoeikiem i z cienkim u ś­
m ieszkiem na w argach. P rzypom inam so­
bie np. takie pow iedzenie: b y łą m ow a O A s­
'
n y k u ; na. co W yspiański „b rząk n ą ł": „A s­
nyk... tak.. Asnyk, to tak i wypchamy orzeł;
ma w szystko, dziób, skrzydła, tyle tylko że
nie połeck.." K ażdy kto znał A snyka bodaj
z fo to g ra fji. ten oceni ile m alarskiego
„ch w y tu ", a m oże i literackiej trafn o ści za­
w ierało to piekielnie złośliwe określenie.
T akiej złośliwości, m im o że zrów now a­
żeń ej innym i składnikam i', je st w W eselu
(jedynym może pod tym w zględem w ię­
kszym u tw orze W yspiańskiego) m nóstw o;
ale tylko1 ci, co dobrze znają osoby i fakty,
m ogą ocenie o strze m n ó stw a d robnych
szpileczek jakiem i u tw ó r tep je s t najeżony.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin