Rysunkowy_chlopak_ryschl.pdf

(4714 KB) Pobierz
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci —
żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc
czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.
Redaktor prowadzący: Ewelina Burska
Projekt okładki: ULABUKA
Materiały graficzne na okładce zostały wykorzystane za zgodą Shutterstock.
Wydawnictwo HELION
ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
editio@editio.pl
WWW:
http://editio.pl
(księgarnia internetowa, katalog książek)
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
http://editio.pl/user/opinie/ryschl
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
ISBN: 978-83-283-5288-9
Copyright © Helion 2020
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
Niech ten, co wymy li zaj cia, na których powinno si szki-
cowa nagie ludzkie cia o, przepadnie w bezkresach piek a.
To by jeden z najgorszych dni mojego ycia. W nocy mia-
am koszmary, potem nie mog am zasn , bo my l o tym, e
b d zmuszona gapi si na nagiego faceta i jakim cudem
spróbuj go pó niej narysowa , kompletnie mnie parali o-
wa a. Nic nie mog am poradzi na to, e by am chyba najbar-
dziej nie mia dziewczyn na uczelni. Pochodzi am z bardzo
konserwatywnej rodziny, a moi rodzice nigdy nie pozwalali
mi spotyka si z ch opakami. Wychowali mnie w taki sposób,
e tak naprawd nie by am tym zainteresowana. Raptem raz,
na jednej ze studenckich imprez, poca owa am si z koleg ,
i to podczas g upiej gry w przekazywanie papierka z ust to ust.
Na t imprez zosta am wyci gni ta si przez moj wspó lo-
katork i przyjació k Chanel, która w tej chwili w a nie po-
piesza a mnie do wyj cia.
— Diana, rusz ty ek! — krzykn a Loli. „Loli” to by a jej
ksywka jeszcze z czasów szko y redniej. Zna y my si ju d u-
go — jako nastolatki chodzi y my razem na zaj cia plastyczne,
a od dwóch lat mieszka y my wspólnie i studiowa y my na
tej samej uczelni. S odka ksywka Loli wzi a si z tego, e
w czasach szkolnych moja szalona przyjació ka nie wypusz-
cza a z ust lizaka. Obecnie wola a liza co zupe nie innego,
przez co jej reputacja by a do jednoznaczna, ale nie wtr -
ca am si w sprawy sercowe przyjació ki.
3
Kup książkę
Poleć książkę
K. N. Haner
Chanel by a typow szalon artystk , a kolor jej w osów
zmienia si z tygodnia na tydzie . Obecnie na jej g owie do-
minowa y czer i fiolet, ale jeszcze dwa dni temu by a blon-
dynk . Zawsze pewna siebie, wygadana, no i liczna. B kitne,
wielkie oczy by y najwi kszym atutem dziewczyny. Zasta-
nawia am si , jakim cudem ta wariatka jest moj najlepsz
przyjació k . By y my od siebie tak ró ne, a jednocze nie to
w a nie ona rozumia a mnie najlepiej. Bywa y chwile, e ni-
czego nie musia y my mówi , bo wystarczy o spojrzenie i od
razu jedna o drugiej wiedzia a dos ownie wszystko. I dok adnie
tak by o w dniu wypadku Davida. To w a nie Chanel prze-
kaza a mi t informacj . Przep aka a ze mn ca noc i wspie-
ra a mnie przez kolejne ci kie tygodnie. David by moim
bratem bli niakiem, ale równie przyjacielem. Nie potrafi am
pogodzi si z jego mierci , a mój stan zawieszenia trwa ju
ponad pó roku.
Akademia Sztuk Pi knych i Komunikacji w Provo w stanie
Utah by a prywatnym uniwersytetem prowadzonym przez Ko-
ció Jezusa Chrystusa wi tych w Dniach Ostatnich. Sama
nazwa wskazywa a na to, e nie b d nam tu raczej fundowa
takich rewelacji jak nauka szkicowania ywych modeli. Przez
ostatnie dwa tygodnie mordowali nas jednak takimi zaj ciami.
Nigdy wcze niej nie widzia am tylu nagich osób w jednym
pomieszczeniu.
— Ju id , id ! — odpowiedzia am i niech tnie wysz am
z azienki w naszym ma ym mieszkanku. Nie mieszka y my
4
Kup książkę
Poleć książkę
Rysunkowy ch opak
w akademiku, bo moi rodzice nie wyrazili na to zgody. Dosko-
nale wiedzieli, co wyprawia si w domach studenckich.
W sumie cieszy am si , e mia y my w mieszkaniu wi ty
spokój i mog y my si skupi na nauce.
— A ty co, znowu masz do a?! — zapyta a, widz c, e
ubra am si ca a na czarno. Spojrza am na ni b agalnie, bo
nie mia am ju si dalej ci gn tematu mierci mojego brata.
David zgin pó roku wcze niej w wypadku samochodowym
i od tamtej pory trwa am w swoim wiecie, pe nym alu i a-
oby. Zignorowa am jej pytanie
— Idziemy? — zapyta am i chwyci am jeansow kurtk ,
która by a jedynym jasnym elementem mojego stroju.
— Wiesz, kogo b dziemy dzi szkicowa ?! — Loli pisn a
rado nie i za o y a na szyj swoj szcz liw turkusow apaszk .
Turkusowa apaszka! Czyli to, e wróci a do domu dopiero nad
ranem, oznacza o, e wczoraj znowu kogo zaliczy a. Turku-
sowa apaszka zawsze o tym wiadczy a.
— Nie mam poj cia — odpowiedzia am. By am pewna je-
dynie tego, e ta osoba b dzie naga.
— Vincenta Greena! — Loli zawy a z zachwytu i chwyci a
torb , a nast pnie zamkn a za nami drzwi.
— O nie! — j kn am, ale bynajmniej nie z tego samego
powodu co ona.
Vincent Green by facetem, w którym kocha a si e ska
cz
naszego wydzia u. Podejrzewa am, e kilku ch opców
te mia o na niego oko. Vincent by uosobieniem m sko ci,
brutalno ci i gwa towno ci. W ko cu zajmowa , jak na mój
gust ma o zaszczytne, miejsce kapitana akademickiej dru yny
rugby. Na sam my l, e b d musia a go naszkicowa , dodat-
kowo rozbola mnie brzuch. Do tej pory mog am jedynie
5
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin