Bumerangi_i_biedronki_e_c25d.pdf

(53 KB) Pobierz
– Tam coś – Min Kit podskakiwał miękko w miejscu, wskazując
jakiś zaułek.
– Tam co? – Ni Ning zapytał go znudzonym głosem.
– Tam coś – Min Kit ciągle podskakiwał lekko, co zdradzało jego
podniecenie.
Ni Ning chciał go po raz kolejny zignorować. Min Kita interesowa-
ło wiele różnych rzeczy. Tym razem była to jakaś bójka, której nawet
widać nie było, bo toczyła się gdzieś za rogiem; Ni Ning już dawno
przyzwyczaił się do ciągłych odgłosów walki, które dobiegały co jakiś
czas z różnych stron.
Ale w pewnym momencie usłyszał coś, co odbiegało od tego, co do
jego uszu docierało zazwyczaj. W ogólnych pokrzykiwaniach słychać
było także głos kobiety. Znieczulica ulicy jeszcze nie była u niego
pełnoobjawowa, więc szybkim truchtem ruszył w kierunku toczącej
się szamotaniny.
Obraz, który ukazał się jego oczom nie był jakoś specjalnie wstrzą-
sający – przynajmniej dla kogoś, kto już widział takie przepychanki
wiele razy – ale jakoś nie mógł nie zareagować. „Zostały jeszcze we
mnie resztki przywoitości”, pomyślał z ironią.
Min Kit stał tuż za nim, najwyraźniej oczekując jakieś reakcji ze
strony brata. Ni Ning zerknął na niego, a potem podbiegł do faceta
i odciągnął go od dziewczyny.
– Odwal się! – ryknął osobnik.
– Zostaw ją – odpowiedział spokojnie Ni Ning, a kiedy mężczyzna
rzucił się na niego, jednym zwinnym ruchem zablokował cios, by po
ułamku sekundy zrewanżować się kopniakiem.
Treningi kung fu w dzieciństwie owocowały – nigdy nie miał pro-
blemów z poradzeniem sobie z przeciwnikiem, nawet gdy ten był nieco
większy.
Facet przez chwilę rozcierał policzek, na którym wylądował but
Ni Ninga, a potem zerknął z nienawiścią na dziewczynę i odbiegł.
5
– Twój chłopak? – Ni Ning zapytał ją na poły złośliwie, na poły
ironicznie.
Właściwie to nie chciał być nieprzyjemny, ale tak jakoś samo mu
wyszło.
– A ty czego chcesz? – zapytała go zaczepnie.
– Niczego – odpowiedział, wzruszając ramionami i odwrócił się,
by po prostu odejść.
– Masz – Min Kit wyciągnął rękę, by jej coś dać. Zerknęła na jego
dłoń – trzymał w niej niemiłosiernie ogryziony patyczek po lodach.
Popatrzyła na niego – jego twarz nie wyrażała niczego poza sym-
patią i chęcią podzielenia się wspomnieniem tego, co sam bardzo lubił
– lodów. Nie za bardzo wiedziała, co ma zrobić.
– Masz – powtórzył i podszedł do niej.
Instynktownie cofnęła się, ale on chwycił jej rękę i włożył do niej
patyczek, zaciskając potem na nim jej palce.
Lekko zdziwiona popatrzyła na Ni Ninga.
– Min Kit, chodź – ten odciągnął brata za rękaw. – Nie zawracaj
jej głowy.
Min Kit niechętnie podążył za Ni Ningiem, ciągle oglądając się
za dziewczyną.
– Dziękuję! – krzyknęła za nimi.
Ni Ning zatrzymał się:
– Nie ma sprawy.
– Nie chciałam być nieprzyjemna, ale rzadko kiedy zdarza się, by
ktoś tu komuś bezinteresownie pomógł.
– Rozumiem – Ni Ning uśmiechnął się lekko.
Min Kit wykorzystał moment i podbiegł do dziewczyny; złapał ją
za rękę i popatrzył na brata.
– Z nim jest coś nie tak, prawda? – zapytała, zerkając na niego.
– Z nim jest wszystko w porządku – odwarknął Ni Ning. Nie lubił,
gdy traktowano Min Kita źle ani gdy robiono sobie z niego żarty.
– Ale coś jest nie tak – powtórzyła i popatrzyła na Min Kita
uważniej.
Roześmiał się szczęśliwie i oparł podbródek na jej ramieniu.
– Lubi cię – powiedział Ni Ning. – Uprzedzam, że może dojść do
6
Kup książkę
sceny, gdy będę was rozdzielać – z tymi słowy powoli ruszył w ich
kierunku.
Min Kit jakby znał zamierzenia brata, bo przesunął się lekko za
dziewczynę, ciągle nie wypuszczając z ręki jej dłoni.
– Czy on chce ode mnie czegoś konkretnego? – zapytała.
– Nie, po prostu cię lubi i. . . nie wiem, chce z tobą pobyć, albo się
pobawić. Nie do końca wiem, co on tam sobie myśli, a on nie potrafi
tego powiedzieć.
– Zawsze taki był?
– Od kiedy pamiętam. Jako dziecko nie wyróżniał się niczym, ale
z latami było widać, że coraz bardziej różni się od swoich rówieśni-
ków. . . Po co pytasz?
– Z ciekawości. Jest. . . słodki – uśmiechnęła się lekko.
– Jeżeli nie masz nic naprzeciwko, to może zostalibyśmy z tobą
przez jakiś czas. Uniknąłbym sceny, a on nie jest jakoś specjalnie
uciążliwy.
– Ok – skinęła głową. – Zresztą, będę się czuła nieco bezpiecznej
w waszym towarzystwie.
Ni Ning odwrócił się w jej stronę, po czym usiadł na jakimś kar-
tonie.
– Znasz tego gościa? – zapytał.
– Nie. Przypadkowy facet, który myślał, że uda mu się zamoczyć.
Usiadła naprzeciwko Ni Ninga, a Min Kit klapnął tuż przy niej.
– Masz jakieś imię? – zapytał ją Ni Ning.
– Mam, ale właściwie już nie pamiętam jakie – roześmiała się
cicho. – Ale mówią na mnie Spot.
– Ok, Spot. To jest Min Kit, a ja jestem Ni Ning.
– Jesteście z Chin – było to raczej stwierdzenie niż pytanie.
Ni Ning skinął głową:
– Zgadza się. A ty? Nie wyglądasz na tubylca, nie ten język, nie
ten akcent.
– Rosja.
– Czyli sąsiadka.
– Sąsiadka? – nie zrozumiała.
– Nigdy nie widziałaś mapy Azji. Mamy kawał wspólnej granicy.
– No tak – uśmiechnęła się nieznacznie.
7
Kup książkę
Zapadła niezręczna cisza. Ni Ning miał nadzieję, że Min Kit coś
zrobi, by rozładować nieco dziwaczną sytuację, ale jego brat siedział
tylko obok Spot, trzymając ją bez przerwy za rękę. Ni Ning wyciągnął
nogi przed siebie i popatrzył w niebo. Nic nie zapowiadało deszczu,
ale wiedział, że „nic-nie-zapowiadaniu” wierzyć nie można.
W końcu Min Kit zrobił coś, co pozwoliło Ni Ningowi na jakiś
konkretny ruch: zażądał jedzenia. Ni Ning zerknął na Spot, a potem
wyjął zza pazuchy pajdkę chleba, owiniętą sałatą.
– Wybacz, że się nie dzielę, ale to wszystko co mam. Sam nie
dojadam, by jego jakoś nakarmić.
– Spoko – uśmiechnęła się, tym razem jakoś z większym przekona-
niem. – Zastanawiałam się czy kultura, czy egoizm powinny zwyciężyć
– dodała, wyciągając mały woreczek spod kurtki.
– W tych warunkach zdecydowanie egoizm – Ni Ning kiwnął gło-
wą. – Tutaj nie ma miejsca na pieszczoty i inne takie bzdury.
Min Kit podszedł do brata, usiadł obok niego i skwapliwie zabrał
się do spożywania swojej kolacji. Spot obserwowała go przez chwilę,
a potem popatrzyła na Ni Ninga.
– Jak często sam nie jesz, by on mógł? – spytała.
– Często.
– Pewnie zbyt często.
– Nie potrafiłbym patrzeć jak głoduje. A poza tym koncert z serii:
daj jeść też byłby nie do zniesienia.
Uśmiechnęła się, patrząc na Min Kita.
– Mam wrażenie, że go lubisz – zauważył Ni Ning.
– Chyba tak – odparła po chwili wahania, z lekkim zdziwieniem.
– Chyba faktycznie go lubię. Może to kwestia tego, że jest trochę jak
małe dziecko, a ja lubię dzieci.
– Może dlatego ciągnie go do ciebie. On wielu rzeczy nie rozumie,
wielu nie wie, ale jedno potrafi doskonale: zna się na ludziach. Od razu
wie, co w trawie piszczy. Nie raz uratowało to nam pewnie życie.
– Małe dzieci i zwierzęta często potrafią błyskawicznie rozszyfro-
wać człowieka i jego zamiary. . . To znaczy nie uważam, żeby on był
jak zwierzę, czy coś. . . – zaczęła się plątać, nie chcąc urazić Ni Ninga.
– Coś w tym pewnie jest – Chińczyk pokiwał głową, dając jej rów-
nocześnie do zrozumienia, że nie powiedziała nic niestosownego, czy
8
Kup książkę
obraźliwego. – On czasami jest jak małe zwierzątko. A czasami – zer-
knął na brata, chciwie jedzącego chleb – jak dziki zwierz, pożerający
bezrozumnie padlinę.
Spot zaśmiała się, ale jej śmiech szybko ucichł – Ni Ning żartobli-
wie nazwał jedzenie Min Kita padliną, ale w rzeczywistości tym ono
właśnie było: nikomu nie potrzebnym odpadkiem, który tylko zwie-
rzęta nie potrafiące polować jadły. Porównanie to mocno ją uderzyło
i przypomniało gdzie jest i w jakiej sytuacji (tak jakby mogła o tym
kiedykolwiek zapomnieć). Spot kończyła swój posiłek; w woreczku
zostało jej jeszcze wystarczająco dużo, by mieć śniadanie następne-
go dnia, ale potem będzie musiała sobie czegoś poszukać. Zerknęła
na Ni Ninga, wyciągniętego na jakimś kartonie, z piętami w płyt-
kiej kałuży, patrzącego w niebo, a potem jej wzrok przesunął się na
Min Kita, który także skończył już jeść. Zastanawiała się, czy wiele
kosztuje Ni Ninga oddawanie całego jedzenia Min Kitowi. Zauważyła
już, że stosunek braci do siebie był dość specyficzny – szczególnie Ni
Ninga do Min Kita, ale nie potrafiła ich w sumie rozgryźć. Czemu
Ni Ning właściwie trzymał przy sobie Min Kita? Dlaczego nie pozbył
się go, czy to go oddając gdzieś, czy. . . Nie, no w końcu byli braćmi,
ale takie życie wyzwalało w człowieku najniższe instynkty, a Min Kit
na pewno był ciężarem. Ale może Ni Ning był wystarczająco wielkim
człowiekiem, by nawet takie warunki życia go nie odczłowieczyły. Czy
mogłaby powiedzieć to samo o sobie? Raczej nie.
– Masz – wyciągnęła w kierunku Ni Ninga resztę swojego jedzenia.
Spojrzał na nią zaskoczony; pewnie nie mniej, niż ona sama była.
Nie wiedział, czy robi to z grzeczności, czy naprawdę chce się z nim
podzielić – a właściwie oddać mu to, co jej zostało. Wahał się, a ona
siedziała tak z wyciągniętą ręką, czekając aż coś zrobi: odmówi, albo
weźmie. Ale on nie mógł zdecydować co powinien zrobić. Sytuacja
przedłużała się i wszystko to stawało się coraz bardziej krępujące.
Spot już miała opuścić rękę – z niejaką ulga, że Ni Ning jednak nie
wziął jedzenia – kiedy Min Kit wstał, wziął torebkę z jej dłoni i podał
bratu.
– Leniuch – skomentował.
Ni Ning wziął woreczek. Przez chwilę patrzył do środka, zastana-
wiając się, czy nie zapytać jej jednak, czy jest pewna tego co robi,
9
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin