Bagaz_Geneza_s_000w.pdf

(146 KB) Pobierz
*
Tydzień do matury a jutro wraca Franek. Podobno
rozmawiał z rodzicami przez telefon, ale nie z Robkiem. Kto
po niego wyjedzie ? Przecież musi on.
Ostatni tydzień był przyjemny. Prawie codziennie była
Agnieszka. Dbała o niego żeby się nie stresował. Robek miał
dużo żalu do niej ale nie chciał się kłócić, zresztą jej czułość
ukoiła go. Nie chciał psuć tej idei związku bez skazy. Już
drugiego dnia całkowicie mu przeszło, zwłaszcza kiedy
zauważył jak jego kochana dziewczyna stara się aby było mu
miło. Rano przynosiła śniadanie z kawą. Potem sprzątała żeby
Robek nie musiał tego robić. Robiła jedzenie dla całej trójki
wliczając Lile. A jak rodzice byli w domu to pomagała matce.
Praktycznie przez ten tydzień mieszkała razem z nimi.
Robkowi bardzo się to podobało. Zżycie się tych
dwóch światów, jego rodziny i jego dziewczyny. Powstało z
tego coś, co rozpalało jego serce. Ale przebywanie wciąż w
jednym miejscu i ciągła nauka wyrywały go myślami do imprez
i zabawy. Jeszcze nie teraz. Ciągle marzył tylko o tym jak po
ostatniej maturze wyjdzie na miasto ze znajomymi i wybawi
się za całe te miesiące. Potem chciał jechać gdzieś całą grupą.
Na mazury na jachty. Żeglować przez tydzień albo i dłużej.
Liczyć czas w dniach pełnych beztroski. Już był parę razy na
takich żaglach. Bardzo dobrze to wspominał, mimo tego jak
bardzo po alkoholu potrafił się zbłaźnić. Samo uczucie
dryfowania po wodzie cały dzień i noc dawało mu niesamowitą
radość. Kochał wodę.
Jutro wraca Franek. Razem z Agnieszką posprzątali
jego pokój, bo zrobili sobie z niego salon do posiadówek i
przy okazji palarnie. Nie palili dużo, zwłaszcza Agnieszka
która tylko sporadycznie podpalała od Robka. On też nie
wypalał dużo. Tylko w przerwach w nauce.
Rodzice poprosili Robka żeby pojechał po brata koło
południa na lotnisko. Punkt 12.15 był przylot. Czuł niepokój
a prawdę mówiąc normalnie w świecie się bał. Nie wiedział co
teraz jest w głowie jego brata. Nie rozmawiał z nim od dawna
a teraz będą musieli spędzić tak obrazu około półgodziny
razem w samochodzie.
Robek przed odjazdem sprawdził parę razy czy na
pewno wszystko w porządku jest z pokojem brata. Robił to
wiele razy. Tak jak i sprawdzał czy na pewno dogaszone są
papierosy i czy nie spadł jakiś żar na podłogę. W domu był
tylko on sam. Lila w szkole a rodzice w pracy. Agnieszka
pojechała do siebie a potem miała wykłady. Zabrał dowód i
kluczki do samochodu i wyszedł. Sprawdził parę razy czy
pozamykane naciskając klamkę co sekundę jakby nie
dowierzając, że jest zamknięte. Wyjechał z garażu, brama
zamknęła się po naciśnięciu pilota. Wyjechał z ogrodu.
Kup książkę
Wrócił po minucie sprawdzić czy na pewno wyłączył
płytę grzewczą po zrobieniu jajecznicy. Była wyłączona.
Był już z powrotem na trasie. Jechał około
osiemdziesięciu na godzinę pustą drogą łączącą dzielnice z
drogą do lotniska. Nie jeździł szybko. Bał się, że może komuś
zrobić krzywdę. Był bardzo dobrym kierowcą. Wiele nauczył
się grając w gry samochodowe na kierownicy do komputera.
W głowie aż huczało mu od stresu. Co z jego bratem ?
Wjechał na parking. Niedługo miała zacząć się przebudowa
lotniska. Na razie pozostał duży parking do dyspozycji, choć
drogi. Wysiadł. Popatrzył jak jakiś samolot powoli opada.
Wyciągnął papierosy i zapalił jednego pozłacaną zapalniczką
którą niegdyś dostał od brata na urodziny.
Był przed czasem. Miał jeszcze pięć minut do przylotu
i pozostały czas na odbiór bagażu. Z pewnością będzie musiał
mu pomóc go zabrać. Pomyślał, że człowiek jedzie w zupełnie
nowe miejsce a bierze ze sobą tyle niepotrzebnego
dziadostwa. Wszystko wydaje nam się potrzebne. Niektórych
rzeczy po prostu nie potrafimy zostawić.
Szedł już deptakiem do głównego wejścia. Papieros
kończył się więc wziął ostatni głęboki wdech. Wyrzucił
niedopałek do kosza, nie lubił śmiecić. Uważał to za przejaw
chamstwa wobec tych co dbają o porządek i wobec natury.
Wszedł wolnym krokiem do holu i rozglądnął się.
Znalazł miejsce wyjścia z odbioru bagażu i stanął obok. W
głowie już nie miał żadnych myśli. Ręce i nogi drżały, wiedział
że ta chwila tak czy inaczej musi nastąpić.
Kup książkę
Przez bramki zaczęła przeciskać się gromada ludzi. A
wśród tej gromady od razu dostrzegł twarz brata.
Wyniszczoną i wychudzoną.
Franek jeszcze go nie zauważył. Miał na sobie starą,
jasno brązową szeroką kurtkę sztruksową. Wyglądał jak
bandyta. Tylko te oczy zagubione, smutne.
*
Teraz kiedy stali naprzeciw siebie Franek pospiesznie
objął młodszego brata.
Robek był zaskoczony. Bardzo pozytywnie zaskoczony.
Cały impas w jakim się znajdował został rozwiązany przez ten
miły gest brata.
- Tęskniłem - powiedział Franek trzymając go w objęciach
- Ja też.
Myślał teraz o tych wszystkich wiadomościach które
mu wysłał i na które nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
- Tym bardziej nie rozumiem czemu nie dawałeś żadnego
Kup książkę
znaku życia - wtrącił.
- To jest długa historia. Bardzo cieszę się, że cię widzę.
- Opowiedz mi ją.
Już nie stali w uścisku tylko patrzyli sobie w oczy.
Wzrok który miał na celu poznać historie paru miesięcy
rozłąki.
- Jest ktoś w domu ?
- Nie. Myślę, że do wieczora nikogo może nie być.
- W takim razie opowiem wszystko w domu. A teraz zabierz
mnie stąd. Chcę do domu.
Szli w milczeniu. Mijali innych pasażerów, których
witały rodziny. Wszyscy byli uśmiechnięci. Ludzie wracali do
swoich domów. Bracia nie znali historii tych ludzi. Nie
wiedzieli skąd przybywają, co robili. Widzieli tylko jak dwa
rozdzielone światy łączyły się znów w jeden wspólny. Być
może myśleli o sobie.
Robkowi było szkoda, że wita Franka w pojedynkę.
Chciałby żeby byli tu też rodzice i siostra. Na pewno
ucieszyłby się z rodzinnego powitania. A może nie ? Czy
mogło być aż tak źle ?
Być może tęsknili za sobą, ale każde żyło w swoim
świecie i wiele się zmieniło. Zmieniali się z każdym dniem.
Każdy dzień był dla nich inny. Gdyby wszystko poszło dobrze
nie miałoby to znaczenia. Ale Robek wiedział. Coś musiało
pójść bardzo źle.
Stanęli przed samochodem.
- Palimy zanim pojedziemy ? - zaproponował Robek
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin