Daltonista_e_1gd5.pdf

(616 KB) Pobierz
DALTONISTA
Leon Durka
Kup książkę
Leon nie odczuwał emocji, choć często uczestni-
czył w wydarzeniach, które niejednego twardziela
by złamały. W jego mózgu, obszary odpowiedzialne
za pojawianie się strachu nie były aktywne. Siedział
przy stoliku w kawiarence, naprzeciwko rosłego
mężczyzny przebranego za kobietę. Suknia w fu-
turystyczne wzory, luźno zawiązana na obfitej ta-
lii i ogromna peruka z wplecionymi wstążeczkami
sprawiały, że postać transwestyty wydawała się jesz-
cze większa. Pod stolikiem znajdował się przymoco-
wany do blatu pistolet, na którego cynglu opierał się
palec wskazujący z długim, lśniącym paznokciem.
Broń skierowana była w Leona. Obaj rozmówcy wie-
dzieli o tym. Zdawali sobie również sprawę z faktu,
że jeden nagły ruch wyzwoli z lufy pocisk o średnicy
prawie trzynastu milimetrów.
Impulsem do użycia broni nie musiał być nagły
ruch. Mogła to być decyzja o likwidacji młodego męż-
czyzny o jasnych, krótko obciętych włosach i niebie-
skich oczach.
Leon, choć w pełni był świadomy zagrożenia,
ignorował niebezpieczeństwo. Część mózgu męż-
czyzny utraciła swoje funkcje po traumatycznych
przeżyciach. Według diagnozy biegłego psychiatry,
uszkodzenie mogło być trwałe.
Z okresu swojej służby w wojsku wielu wydarzeń
nie pamiętał. Zaciągnął się jako najemnik z braku
Kup książkę
innych perspektyw – tak swoją decyzję tłumaczył
wszystkim znajomym, ale tak naprawdę chciał się
sprawdzić. Potrzebował adrenaliny i liczył na to, że
wypełni jej braki w najemnym wojsku. Nie pociąga-
ły go sporty ekstremalne, czy próby bicia rekordów,
choć jako lekkoatleta miał duże szanse na zrobienie
kariery. W biegu na tysiąc pięćset metrów zakwalifi-
kował się na mistrzostwa kraju, zajmując ostatecz-
nie czwarte miejsce wśród seniorów, co było nie lada
wyczynem dla człowieka bez przygotowania.
Potrzebował adrenaliny z pola walki. Jednakże
w żadnej potyczce nie dane mu było wziąć udziału.
Podczas służby w Rwandzie, pewnego wrześniowego,
deszczowego dnia, wraz z lokalnym przewodnikiem
Ramzesem, wiózł zaopatrzenie do swojej jednostki.
Bezmyślnie przesuwał wzrok po ścianie zieleni, gdy je-
epem nagle zarzuciło. Zatrzymali się. Pod kołami zna-
leźli martwe dziecko. Chłopiec był martwy już w mo-
mencie, w którym dwie silne ręce cisnęły jego ciałem
pod koła pojazdu, ale o tym mężczyźni nigdy się nie
dowiedzieli.
Transwestyta przekazał Leonowi kopertę z in-
strukcją, po czym badawczo patrząc mu w oczy,
zadał pytanie, które nie zawierało na swoim końcu
znaku zapytania:
– Co czujesz po zabiciu człowieka.
– Nic – padła szybka odpowiedź.
I na tym zakończyli spotkanie. Usługodawca przy-
jął zlecenie, zaś pośrednik upewnił się, że zadanie
zostało przekazane do realizacji profesjonaliście.
Kup książkę
4
Zadanie wydawało się łatwe do wykonania i takie
było. Poprzedniego dnia obejrzał miejsce akcji i oce-
nił ryzyko. Nie znalazł zagrożeń mogących zakłócić
opracowany w szczegółach plan.
Pociąg właśnie dowiózł do stacji metra Centrum,
kilkaset osób, które unoszone na stopniach rucho-
mych schodów zbliżały się do wyjścia. Stacja Cen-
trum zlokalizowana jest w sercu Warszawy. Bliskość
dworców kolejowych sprawia, że przez większość
dnia bywa zatłoczona. Ludzie docierający do stolicy
pociągami, dalej podróżują zwykle podziemną kolej-
ką. Wśród pasażerów pojawił się mężczyzna, ubrany
w długi, jasny płaszcz i brązowy kapelusz.
Leon przecisnął się pomiędzy dwoma idącymi
wolno kobietami i znalazł się w odległości nie więk-
szej, niż półtora metra za obiektem swojego zainte-
resowania. Podniósł na wysokość łokcia torbę z lo-
giem McDonalda, po czym dwukrotnie nacisnął na
spust. Ofiara runęła na chodnik. Po chwili leżącym
ciałem wstrząsnął jakby nerwowy spazm. Kapelusz
zsunął się na owinięty jedwabnym szalikiem kark,
a na betonowych płytach pojawiła się szybko rosną-
ca czerwona plama.
Kilka osób zwróciło uwagę na bezwładnie leżą-
cego człowieka. Najbliżej stojąca kobieta, gdy zdała
sobie sprawę z sytuacji, zaczęła panicznie krzyczeć.
Leon zmiął górę papierowej torby zawierającej
pistolet i wrzucił ją do pobliskiego kosza. Zdjął latek-
sową rękawiczkę, włożył ją do kieszeni kurtki i skie-
rował się do podziemnego przejścia, prowadzącego
na drugą stronę Alej Jerozolimskich. Po drodze zdjął
z głowy i schował do reklamówki bejsbolową czap-
kę i okulary. Torbę upchnął w koszu w podziemiach.
Kup książkę
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin