Podziemny_Wroclaw_s_0079.pdf

(719 KB) Pobierz
Bartosz Adamiak
Podziemny Wrocław: Kto wysysa krew w Breslau?
Wrocław 2017
http://bartoszadamiak.com
http://bartoszadamiak.com/podziemnywroclaw/
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4822276/podziemny-wroclaw-kto-wysysa-krew-w-breslau
Kontakt:
kontakt@bartoszadamiak.com
https://www.facebook.com/wobreslau/
https://www.facebook.com/bartoszadamiakpisze/
https://twitter.com/wobreslau
https://www.youtube.com/channel/UCdzuWJn7Y44XY0G6yrbcKCA
Kup książkę
I.
Znaleziono trupa. Konkretnie, to znaleziono tego trupa nad ranem,
gdy nad ośnieżonymi trotuarami unosiła się mgła. Gliniarze mieli nie lada
problem, gdyż na miejsce zbrodni musieli dostarczyć inspektora Wiesława
Kulickiego (pseudonim Towarzysz). Aby jednak mogło się to udać, musieli
go najpierw zlokalizować. I trwało dobre kilkadziesiąt minut, ponieważ
koniecznym okazał się objazd po wszystkich, ulubionych barach
Kulickiego. W końcu jeden z patroli natknął się na niego, gdy pijany
przechodził na czerwonym świetle, wymachując bronią na trąbiące
samochody. Gliniarze szybko zgarnęli inspektora na tylne siedzenie
radiowozu i odjechali z piskiem opon.
Kiedy dotarli na miejsce zbrodni, był tam już prokurator Karol
Płotka, którego stan również pozostawał wiele do życzenia – chwiał się
nad ofiarą i wydychał kłęby pary o kwaśnym aromacie częściowo
przetrawionego alkoholu.
– Jest już inspektor Kulicki – poinformował starszy aspirant Łukasz
Lenar.
Płotka spojrzał na niego przepitymi oczkami i widać było, że
rozszyfrowanie komunikatu sprawia mu problemy.
– Dawać go tu – odparł w końcu.
– Tak jest.
Lenar otworzył tylne drzwi Kii Ceed i do połowy zanurzył się w jej
wnętrzu. Po dłuższej chwili światu ukazała się rozczochrana, siwa
czupryna inspektora.
– Panie! Co jest? O co chodzi towarzyszu? – Kulicki bezskutecznie
Kup książkę
usiłował wyrwać się z mocnego uścisku.
– Panie inspektorze, mamy trupa. Prokurator Płotka już jest
– wyjaśnił starszy aspirant.
– Trupa? Jasna cholera... – Inspektor oprzytomniał nagle i wstał.
Zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu papierosów. W końcu
znalazł paczkę, wyjął jednego i zapalił roztrzęsionymi rękami. – Mówisz,
że prokurator już tu jest?
– Tak, trochę czasu zajęło nam, zanim pana znaleźliśmy...
– Jasny gwint! Są jakieś dowody? – Złapał Lenara za ramię.
– Powiedz mi szczerze chłopcze, czy są jakiekolwiek szanse, żebym się
wywinął?
– Panie inspektorze, to nie jest pański trup, to... jakiś trup.
Kulicki przez moment wpatrywał się w starszego aspiranta, jakby
słowa, które przed chwilą usłyszał, przecierały jakieś nowe połączenia
pomiędzy synapsami w jego mózgu. W końcu jego usta rozszerzyły się
w czymś, co posiadacz bardzo specyficznego poczucia humoru nazwałby
uśmiechem.
– Nie mój? Jakiś trup?
– Chodź tu Wiesiu! – zawołał stojący nieopodal Płotka. – Zostawcie
nas samych chłopaki.
Czterej policjanci, którzy do tej pory zabezpieczali miejsce zbrodni,
oddalili się w stronę zaparkowanych nieopodal radiowozów, wyjęli
papierosy i karty. Karol Płotka objął Towarzysza ramieniem.
– Słuchaj Wiesiu, sprawa jest bardzo delikatna. W pierwszej
kolejności będziemy musieli wezwać tę waszą rzeczniczkę prasową.
Wiesz, tę z fajną dupcią.
Kup książkę
– Mamy tylko jedną z fajną dupcią... Bożenkę.
– Tak, Bożenkę. Trzeba po nią zadzwonić. Powiedz chłopakom, żeby
dali jej znać. Niech pakuje dupeczkę w radiowóz i przyjeżdża – Płotka
ściszył głos niemal do szeptu. – Wygląda mi to na robotę jednego z tych...
no wiesz... n i e d o k o ń c a u m a r ł y c h. – Mrugnął porozumiewawczo
jednym okiem. – Wiesz o kim mówię.
– Wampiry?
Prokurator syknął i rozejrzał się nerwowo by sprawdzić, czy aby
przypadkiem nikt niczego nie usłyszał. Oprócz denatki, nie mógł usłyszeć
nikt.
– Nie mówię, że tak, ale też nie przeczę – wycedził powoli Płotka.
– Po co w ogóle brnąć w tego typu dywagacje? Lepiej, żeby pismaki nie
interesowały się tematem. Nie wyglądałoby to dobrze, gdyby okazało się...
Sam rozumiesz... Wampiry we Wrocławiu? – Zrobił teatralnie zdziwioną
minę, po czym poklepał Kulickiego po ramieniu. – Podobne sprawy
w przeszłości się po prostu wyciszało. Da się to zrobić elegancko i po
cichu. Sam wiesz...
Kulicki potakiwał głową ze zrozumieniem. Zdarzało mu się już
w trakcie kariery działać elegancko i po cichu. Choć ta sprawa wydawała
mu się szczególna. Nigdy jeszcze osobiście nie miał styczności
z wampirami, czy innym tego typu cholerstwem. Dlatego bez zbędnego
przeciągania przychylił się do propozycji Płotki, by wezwać Kalicką.
Babeczka była nie w ciemię bita i miała dużo dobrych kontaktów
w mediach. A takie kontakty bywają przydatne zwłaszcza wtedy, gdy
pojawi się jakiś niechciany przeciek i trzeba kogoś ośmieszyć, obnażyć
głupotę czy rażącą niedorzeczność.
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin