Ridpath Michael Błąd krytyczny A5.pdf

(3097 KB) Pobierz
Michael Ridpath
Błąd krytyczny
Tłumacz Dorota Stadnik
Tytuł oryginalny: Fatal error
Wydanie polskie 2004
Jest rok 1999. Firmy internetowe wyrastają jak grzyby po
deszczu.
David Lane, spokojny i rozważny bankowiec, otrzymuje
propozycję od przyjaciela ze szkoły, Guya Jourdana, by założyć
witrynę internetowa ninetyminutes.com. Postanawia wreszcie
zrobić w życiu coś śmiałego i ryzykownego. W chwili gdy Guy
wchodzi w konflikt ze swoim ojcem Tonym, największym
udziałowcem w spółce, firmie grozi upadek. Wtedy Tony zostaje
zamordowany. David rozpoczyna prywatne śledztwo. Im bardziej
zbliża się do prawdy, tym większe grozi mu niebezpieczeństwo..
-2-
Dla Hugh Patona
-3-
Część pierwsza.
1.
Wrzesień 1999, Clerkenwell, Londyn
- Gotowy?
Guy uśmiechał się do mnie. W tym uśmiechu była i pewność
siebie, i obawa. Pewność siebie przywołał na pokaz. Tylko ja,
przyjaciel Guya od siedemnastu lat, dostrzegłem obawę.
Rozejrzałem się po obszernym pomieszczeniu o ceglanych
ścianach pomalowanych na biało, wzdłuż których biegły
niebieskie rury, zastawionym tanimi biurkami dźwigającymi
drogie komputery, jasnozielonymi i fioletowymi krzesłami, z
zapomnianym teraz stołem do gry w piłkarzyki i porzuconą
maszyną do flipera, z białymi tablicami pełnymi nagryzmolonych
diagramów, harmonogramów i niedotrzymanych terminów. W sali
roiło się od młodych mężczyzn i kobiet w T - shirtach i
bojówkach. Wszyscy stukali w klawiatury, wpatrywali się w
ekrany komputerów, rozmawiali przez telefon albo biegali od
biurka do biurka, udając, że to dzień jak każdy inny.
To nie był jednak zwyczajny dzień.
Dziś mieliśmy się dowiedzieć, czy ninetyminutes.com, firma,
którą założyliśmy z Guyem zaledwie pięć miesięcy wcześniej,
miała przyszłość.
- Tak, gotowy. - Zebrałem papiery potrzebne mi na spotkaniu
zarządu. - Myślisz, że pójdzie na to?
- Jasne - powiedział Guy. Wziął głęboki oddech i znów się
uśmiechnął, rozwiewając niepokój, przywołując pewność siebie i
-4-
urok osobisty. Guy miał charyzmę i bardzo jej dziś potrzebował,
nawet w obecności swojego ojca. Zwłaszcza w jego obecności.
Miał trzydzieści jeden lat, był o kilka miesięcy starszy ode
mnie. Wyglądał jednak młodziej, wręcz chłopięco. Miał krótkie
blond włosy, wydatne kości policzkowe, jasnoniebieskie oczy,
ruchliwe, delikatne usta. Ubierał się dość ekstrawagancko. Pod
czarny garnitur znanego domu mody wkładał biały T - shirt. Ale
było w nim jakieś napięcie. Coś drapieżnego, co kryło się tuż pod
powierzchnią misternie ukształtowanych cech zewnętrznych. Jakiś
cień brawury, cień nieobliczalności, odrobina okrucieństwa, może
melancholii. Trudno to było nazwać. Trudno nawet powiedzieć,
czym się objawiało: błyskiem w oku czy grymasem ust. Ale inni
to widzieli. Kobiety, mężczyźni, dzieci. Wszyscy. To coś
przyciągało do niego ludzi. Sprawiało, że szli za nim.
Dzięki temu zwykle udawało mu się dopiąć swego.
Sala posiedzeń była przeszklonym pokojem na końcu biura
całkowicie pozbawionego ścianek działowych. Przy stole mogło
usiąść dwanaście osób, o osiem więcej, niż liczył zarząd
Ninetyminutes. Guy był dyrektorem naczelnym, ojciec Guya -
Tony Jourdan - prezesem, ja byłem dyrektorem finansowym.
Całości dopełniał Patrick Hoyle, adwokat Tony'ego.
Choć to Guy i ja prowadziliśmy firmę, większość pieniędzy na
jej założenie pochodziła od Tony'ego, który miał osiemdziesiąt
procent udziałów i osiemdziesiąt procent głosów. Rola Patricka
Hoyle'a ograniczała się do przytakiwania Tony'emu za każdym
razem, kiedy to było potrzebne. Udziały w firmie mieli wszyscy
pracownicy Ninetyminutes, z bratem Guya włącznie, lecz żaden z
nich nie był członkiem zarządu. Obrona ich interesów należała do
Guya i do mnie.
To było drugie zebranie całego zarządu. Spotkaliśmy się w
trzeci poniedziałek miesiąca. Tony i jego adwokat przylecieli do
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin