Slony wiatr.pdf

(321 KB) Pobierz
Słony wiatr
Katarzyna Batko
Kup książkę
© Copyright by
Katarzyna Batko & e-bookowo
Projekt okładki:
Katarzyna Batko
ISBN 978-83-7859-624-0
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2016
Kup książkę
Katarzyna Batko
Słony wiatr
Rozdział pierwszy: Tryton
I
Morskie dno wyraźnie wznosiło się ku wybrzeżom.
By zachować jak najszersze pole widzenia, starał utrzymać
się na powierzchni. Tymczasem wściekły sztorm miotał nim jak
szmacianą kukłą. Dno nieustannie to wypiętrzało się, to opadało,
tworząc mielizny i głębsze niecki.
Z całą pewnością zbliżał się do lądu. Był teraz gdzieś na przy-
brzeżnym szelfie, daleko od bezpiecznych głębin.
Uparcie walczył z prądami, z mozołem pokonując odległość
wciąż jeszcze dzielącą od brzegu. Ten zaś, choć przesłaniały go sza-
lejące fale, musiał być niedaleko, bo Loannar czuł pod skórą cha-
rakterystyczne mrowienie towarzyszące transformacji.
Ogon zaczął zanikać i wkrótce w jego miejsce ukształtowały się
dwie ludzkie kończyny. Teraz jednak, w lądowej postaci, o wiele
trudniej było zmagać się ze wzburzonym morzem.
Fale rzucały trytonem, bezlitośnie obijając ciało o podwodne
skały. Skrzela także już zanikły i dodatkowo musiał walczyć
o utrzymanie głowy nad powierzchnią wody, by móc oddychać.
Z nóg niewielki miał w tych warunkach pożytek, szczególnie że
mało używane mięśnie były słabe i podatne na obezwładniające
skurcze.
W pewnej chwili silny, powierzchniowy prąd porwał go i ci-
snął o przybrzeże. Ostra krawędź skały boleśnie rozorała muskuł.
Woda wokół natychmiast zabarwiła się na czerwono.
Przy kolejnym szarpnięciu z rozmachem uderzył o głową
o skałę. Krew zalała mu oczy i stracił świadomość...
***
4
wydawnictwo e-bookowo
Kup książkę
Katarzyna Batko
Słony wiatr
Marike jak każdego dnia wstała o świcie. Wydoiła dwie kozy
i wypuściła je z obórki.
Maleńka, samotna chatka stała na wrzosowiskach, z dala od
wioski. Do niedawna mieszkała tu razem z matką. Jednak od
dnia, w którym Beire umarła, a stało się to jakieś dwa lata temu,
dziewczyna żyła na tym odludziu zupełnie sama.Odkąd sięgała
pamięcią, zawsze tak było. Zawsze była sama. Nie miała przyja-
ciół i towarzyszy zabaw. Będąc dzieckiem, Marike bawiła się sama,
za towarzystwo mając wiatr, słońce i morze. Kiedy dorosła wiodła
samotne życie i wciąż jej jedynymi przyjaciółmi było słońce, wiatr
i morze.
Ludzie z osady nie pozwoliliby córce Beire zamieszkać pośród
nich. Tak jak nie pozwolili pozostać tam jej matce. Opowiadali, że
kobieta musiała zadać się z demonami. Nie było dla niej miejsca
pośród uczciwych i bogobojnych.
Rzecz wydarzyła się przed dziewiętnastoma laty...
Kilkoro młodzików i dziewcząt wybrało się na morze dla za-
bawy. Zabrali łódź ojca jednego i wypłynęli, nie pytając nikogo
o zgodę. Zerwała się burza...
Kilka dni później jedną Beire zaleziono na plaży. Żywą. Nigdy
nie odnaleziono ani wraku łodzi, ani ciał innych uczestników tra-
gicznej wycieczki. Od ocalałej w niepojęty sposób Beire nie zdołali
się dowiedzieć, co dokładnie się zdarzyło. Nie chciała mówić, a oni
nie potrafili wybaczyć, że przeżyła. Wkrótce potem okazało się, że
jest brzemienna.
Wypędzono ją z wioski.
Kobieta taka jak ona, której hańbę okrywała niewyjaśniona ta-
jemnica, nie mogła przecież mieszkać wśród „sprawiedliwych”.
Odeszła. Zamieszkała w starej chatce na wrzosowiskach. We
właściwym czasie urodziła córkę.
***
5
wydawnictwo e-bookowo
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin