Zombie Fest.pdf

(2981 KB) Pobierz
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci —
żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc
czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.
Redaktor prowadzący: Szymon Szwajger
Projekt okładki: Krzysztof Owedyk
Wydawnictwo HELION
ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
editio@editio.pl
WWW:
http://editio.pl
(księgarnia internetowa, katalog książek)
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
http://editio.pl/user/opinie/zombie
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
ISBN: 978-83-283-6165-2
Copyright © Helion 2020
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
Zombie Fest
Rozdzia 5.
Von Clausewitz mia jednak racj . Zaskoczenie to jeden z elementów
strategii, które pozwalaj wygra wojn . Obszarpa ców by o oko o stu
dwudziestu, pozosta ych uczestników festiwalu minimum pi tysi -
cy. Wydawa oby si , e tak ogromna przewaga ze strony normalnych
lub prawie normalnych fanów rock’n’rolla musi przynie im zwyci -
stwo. Umówmy si , Trupieszów to nie Termopile. A na dodatek tutaj
garstka zaatakowa a, a tysi ce próbowa y si broni . Tej garstce nie prze-
wodzi aden Leonidas. Ona nie mia a przywódcy. Ona nie mia a stra-
tegii. By a za to zdeterminowana. Zdeterminowana, by gry .
Je .
Rozrywa .
u .
K sa .
Ch epta .
Spartanie z Trupieszowa po prostu chcieli zagry wszystkich, którzy
nie nale eli do ich gatunku. Zagry , a przy okazji smacznie si posili .
Nie snuli wojennych planów, nie wybiegali my l naprzód. Nie kie-
rowali si intelektem, wiód ich wy cznie krwio erczy instynkt.
Gry , je , szama , wpierdala , wtrz cha .
Gry , je , szama , wpierdala , wtrz cha .
Gry , je , szama , wpierdala , wtrz cha .
55
Kup książkę
Poleć książkę
Zombie Fest
Gdy tylko wybrzmia ostatni d wi k
Odr banej d oni
Pokoju 101,
wszyscy „fani gotyku” w ci gu sekundy rzucili si na otaczaj cy ich
t um. Chaotycznie, niespójnie, bez wybierania ofiar. Zaskoczenie by o
totalne. Czy kto s uchaj cy koncertu w amfiteatrze w 1985 roku, w Pol-
skiej Rzeczypospolitej Ludowej, najsympatyczniejszym baraku obozu
komunistycznego, by by w stanie uwierzy , e stoj cy obok s siad rzuci
mu si do gard a i mu to gard o przegryzie? Nader sprawnie przegryzie?
Czy osoba wychowana na prozie Sienkiewicza i poezji Mickiewicza
(wychowana nie oznacza, e czyta a któr z lektur) by aby w stanie
wyobrazi sobie, e kto wbije jej szcz k w ydk i bezceremonialnie,
bez dania racji, mu t ydk obgryzie? Tak, obgryzie, nie odgryzie.
Na przyk ad taka Basia Kisielewska. Ma a, szesnastoletnia blon-
dynka, podobna do kurczaka z wolnego wybiegu. Nigdy w yciu nie
spotka o jej nic z ego. No, nie licz c wycieczki klasowej z zesz ego roku,
tej w Beskidy, gdy pijany kolega ze szkolnej awki w lizn si do jej
ó ka i próbowa rozprawiczy .
Jednak poza tym incydentem Ba ka by a szcz liw ma olat , kocha-
j c Lady Pank i Lombard. Naprawd szcz liw . Do momentu, w któ-
rym w jej grdyk wbi y si z by stoj cego metr dalej ch opaka w d in-
sowym uniformie. Po prostu podszed , chwyci j za ramiona i ugryz
w szyj . Najpierw us ysza a chrz st mia d onej grdyki, dopiero po
sekundzie poczu a pot ny ból. Jednak nadal by a tak zdziwiona, tak
zaskoczona, e nawet nie próbowa a si wyrwa . D insowy spokojnie
wygryz jej kawa ek szyi i zabra si za prze uwanie, a ona nie mog a
nawet krzykn .
Zreszt jej krzyk nie przebi by si przez chmur ryku i wrzasku,
która zawis a nad amfiteatrem. Najg o niej darli si napastnicy. Wy-
ciem zwierz cym, pierwotnym i straszliwym. Po chwili do tego potwor-
nego ryku do czy lament gryzionych i konsumowanych ofiar.
Wirnik nadziera si jak op tany, jak fan punk rocka skazany na s u-
chanie Pink Floyd. Chocia tak naprawd punkiem nie by . By dwume-
trowym skinem, w du ym zielonym flyersie i obcis ych d insach z czer-
wonymi szelkami. Mo e nie by zbyt inteligentny. Mo e nie zrobi by
doktoratu z fizyki j drowej. Raczej na pewno nie sko czy by zawo-
dówki, do której chodzi . Ale przecie móg by zosta politykiem albo
ksi dzem, albo milicjantem. Móg by, gdyby nie ta chuda suka, która
56
Kup książkę
Poleć książkę
Zombie Fest
w a nie obgryza a mu przedrami . Przedrami , które wcze niej mu ode-
rwa a. Wirnik przykl k i przez za zawione oczy patrzy , jak w jej oble-
nej, zielonej, sple nia ej mordzie znika jego kolejny palec.
***
— Rany, co tam si dzieje? — Keczap próbowa znale przyczyn
ha asu, który wybuch po trzeciej piosence.
— Jaka zadyma, pewnie metale z punkami — zawyrokowa a Jolka.
— Chod cie, obczaimy — Ania ruszy a korytarzem.
Jolka, Keczap i Grizli poszli karnie za ni . Zespó nadal nie gra ,
muzycy zgromadzili si w pobli u perkusji i naradzali si wspólnie z kon-
feransjerem Ziarnem. Ha as nasila si , coraz wyra niej by o s ycha
pojedyncze krzyki.
— Ratunku!
— Spierdalaj, zboku!
— Czemu mnie, kurwo, ugryz a ?
— Exploited!
Ania zatrzyma a si kilka metrów przed barierkami. Zblad a. Po-
woli obróci a si w kierunku przyjació .
— Anka, co jest? Wygl dasz jak marmur — zachichota a Jolka.
— S uchajcie, ja wiem, co si dzieje. Ja wiem — zawiesi a g os.
***
Jeszcze nigdy tak niewielu nie zjad o tak wielu. Niestety, zjadani w bar-
dzo nik ym stopniu próbowali si broni . Nie by to aden syndrom
sztokholmski. Nikt nie kocha by gryzionym i spo ywanym ywcem.
To by y raczej bezradno i apatia. Niby op dzali si od agresorów, niby
uciekali. Ale tak bez przekonania, tak bez wiary. Czy to skutki socjali-
stycznej edukacji i umys owej kolektywizacji, która rugowa a z m o-
dych umys ów wszelk samodzielno i indywidualizm? Mo e to brak
charyzmatycznego przywódcy, który powiód by ich na barykady? Szli
na rze jak stado baranów, w a ciwie nie szli, tylko stali. Zamiast si
ostro broni , odpychali atakuj cych. Zamiast wali w nich ile si , pró-
bowali si zas ania przed k api cymi z bami. Co z tymi ma olatami
by o nie tak. Z m odymi zawsze jest nie tak. Tak przynajmniej twierdz
starzy.
57
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin