Piękna i bestia.pdf
(
306 KB
)
Pobierz
Piękna i bestia ( część I )
Bella raźnym krokiem zmierzała w stronę domu pana Franciszka, który oprócz
uczenia w szkole, zajmował się także wypożyczaniem i sprzedażą książek. Uwielbiała
zapach jego salonu na pięterku, gdzie znajdował się cały księgozbiór. Ustawiony na
regałach tematycznie i alfabetycznie, z pedantyczną dokładnością.
Tak, Bella kochała czytać, a dzisiejszy słoneczny i rześki poranek, postanowiła
spędzić w swoim sekretnym miejscu nad rzeką, w cieniu wierzb zagłębiając się w
lekturze. To będzie doskonała metoda by choć na chwilę zapomnieć o tym, że jej
ojciec Maurycy, nie wraca zbyt długo do domu.
Stanęła przed drzwiami domu pana Franciszka i uderzyła w nie kołatką. Po chwili
szła za gospodarzem na górę.
- Wiedziałem, że tylko ty możesz zawracać mi głowę o tak wczesnej porze - z
uśmiechem stwierdził pan Franciszek. - Jesteś nienasyconym molem książkowym,
moja droga.
- Zgadza się, proszę pana - przyznała Bella. - A nikt w najbliższej okolicy nie ma
większej i ciekawszej kolekcji niż pan.
Twarz gospodarza promieniała. Któż z nas, nie lubi komplementów?
- Wybierz sobie co uważasz, a ja zaraz wrócę - powiedział księgarz i zszedł z
powrotem na dół.
Bella namyślając się przez chwilę, wybrała trzy książki i z zadowoloną miną,
krzyknęła do nauczyciela.
- Panie Franciszku, już wybrałam!
Usłyszała szuranie kapci gospodarza, a po chwili on sam stał koło niej.
- Chciałabym zajrzeć jeszcze do kuferka - przyznała cicho.
~1~
- Ależ oczywiście moja droga - pan Franciszek podszedł do sporej skrzyni i uchylił
jej wieko. - Wybieraj!
Lekko zawstydzona, co zdarzało jej się zawsze, gdy następował ten moment,
zaczęła szukać odpowiedniej książki. Oprócz czytania, fascynował ją seks. Odkąd
skończyła szesnaście lat, z każdym kolejnym rokiem odkrywała, że ma olbrzymi na
niego apetyt. Czasem nie potrafiła opanować swojego pożądania.
Niezmiernie ucieszyła się, gdy przy okazji jednej z wizyt u pana Franciszka, ten
zaproponował jej książkę o rozpustnej księżniczce zza siedmiu mórz.
- Zauważyłem, że dorosłaś i interesują cię hmm... te sprawy.
W pierwszej chwili chciała zaprzeczyć, ale po dłuższym namyśle sięgnęła do
ukrytych w skrzyni ksiąg. Od tamtej pory, prawie przy każdej wizycie, oprócz
zwykłych książek, dobierała jedną stamtąd.
Dziś wybrała szybko. Wpadła jej w ręce, dawno nieczytana księga o pięciu
córkach króla Adalberta. Zrobiło jej się ciepło na samą myśl, co będzie czuła
pochłaniając kolejne jej strony.
"Zabiorę ja nad rzekę!"
- postanowiła w duchu, a do gospodarza powiedziała.
- Panie Franciszku, oczywiście ani słowa tacie, ani nikomu innemu -
przypomniała. - Dopiero by mi ludzie w miasteczku nie dali spokoju.
Podstarzały nauczyciel spojrzał na swojego gościa z lekkim wyrzutem.
- Moja droga, wiesz, że u mnie twój mały sekret jest bezpieczny - stwierdził. -
Umowa to umowa, ja mam mieć buzię zamkniętą, a ty... otwartą.
Mówiąc to lekko pchnął ją w stronę zamkniętego już kufra. Bella poddała się
bezwolnie i usiadła na nim, broniąc się żeby z niego nie spaść. Po chwili odłożyła na
bok książki i rozwiązała troki swojej sukienki. Cienki materiał zsunął się z jej ramion i
zatrzymał na biodrach.
Na ustach nauczyciela wykwitł lubieżny uśmieszek. Oblizał mimowolnie usta,
wpatrując się w kształtne, jędrne piersi Izabeli.
- Wciąż nie mogę się nadziwić, jak piękną córkę ma Maurycy - wyszeptał i
zagarnął w dłonie obydwa kuliste kształty.
~2~
Bella westchnęła cicho. Franciszek nie był najmłodszy, a wręcz podstarzały i z
początku ta forma płacenia za jego milczenie, wydawała jej się niezbyt miła, ale po
kilku razach przyzwyczaiła się. Teraz nie sprawiało jej to żadnego kłopotu i chcąc być
jak najszybciej nad rzeką, sam na sam z lekturą książki, bez ociągania zabrała się do
rzeczy.
Rozchyliła stary, poplamiony szlafrok nauczyciela i wzięła w dłoń jego lekko
sflaczałego i pomarszczonego członka. Dłonią szybko doprowadziła go do stanu
sztywności. Stary lubieżnik z błyskiem w oku obserwował jej zabiegi.
- O tak, moja droga - westchnął zachwycony, gdy dziewczyna językiem wodziła
po zaczerwienionym czubku jego penisa. - O taak!
Starała się tego nie słyszeć, koncentrując się na pieszczocie. Kiedy księgarz
zaproponował jej swoją cenę za milczenie, stwierdziła, że to obrzydliwe. Dziś nie
stanowiło to żadnego problemu. Lubiła czuć - tak jak teraz - jak członek rośnie w jej
ustach. Wypełnia je sobą pęczniejąc.
Przeciągała ustami po całej jego długości, czując na twarzy kłujące włosy łonowe
pana Franciszka. Każdy kolejny ruch był wykonywany z pieczołowitością. Gorliwie i
dokładnie.
Twarz nauczyciela wykrzywił grymas rozkoszy. Niewielkie okulary zsunęły mu
się na czubek nosa. Twarz zaczerwieniła się z podniecenia.
- Starczy, moja panno! - zarządził i wyciągnął penisa z jej ust.
Bella wiedziała, czego teraz chce. Podsunęła się bliżej, złapała się za piersi i
odchyliła je lekko na boki. Franciszek przytrzymał swojego członka u nasady i wsunął
go między w rozkoszną szczelinkę, a potem zaczął pocierać nim o piersi dziewczyny.
Z satysfakcją patrzył jak budzi się rozkosz Belli. Niestety był w wieku, kiedy zbyt
długi wysiłek jest problemem. To on miał mieć przyjemność, a Iza niech jej szuka na
spotkaniach z tym swoim narzeczonym - Gastonem. Dlatego przesuwał swoją męskość
z coraz większym zapałem, póki jeszcze starczało mu sił. Czuł, że kulminacja zbliża
się coraz bardziej.
W końcu strumień nasienia wydobył się z jego lędźwi i popłynął, wypełniając
podbrzusze przyjemnym uczuciem, a po chwili wystrzelił w stronę twarzy
dziewczyny.
Franciszek zacisnął usta w spazmie rozkoszy i z zachwytem patrzył jak kolejne
strużki spermy przylepiają się do ślicznego lica Izabeli. Czerpał dodatkową
~3~
przyjemność z tego widoku. Kleiste krople przywarły do brody, szyi i policzków
dziewczyny. Resztkę, która wisiała smętnie z końca jego penisa wytarł o jedną z piersi.
- Moja słodka panno, interesy z tobą to czysta przyjemność - wydyszał z
zadowoleniem, zawiązując pasek od szlafroka, gdy już ochłonął.
Bella tylko coś wymruczała, ocierając chusteczką twarz z nasienia. Ubrała się
pośpiesznie i skierowała na schody.
- Mam nadzieję, że kiedyś pozwolisz mi na coś więcej - pan Franciszek
zaryzykował zapytanie.
Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem.
- Umowa to umowa, proszę pana! - przygadała mu i pogroziła palcem.
Stary lubieżnik uśmiechnął się niewinnie.
- Nie dziw się, że próbuję - stwierdził - Jesteś cudowna, moja droga. Zazdroszczę
Gastonowi.
Uśmiechnęła się do niego bez przekonania.
- Nie ma czego, proszę pana - powiedziała mrugając do niego okiem. - On gania
cały czas po lesie polując, albo wypija beczki piwa w karczmie i zagląda do mnie
nieczęsto, a ja u pana jestem raz albo dwa razy w tygodniu.
Franciszek zaśmiał się rubasznie.
- Coś nie tak z głową tego Gastona - przyznał. - Gdybym był młodszy nie
wypuszczałbym cię z łoża.
- No, cóż... - westchnęła Bella - Chyba już pójdę.
- Do zobaczenia, mój droga - pożegnał się z nią księgarz, stojąc w progu swojego
domu.
***
Wyprawa nad rzekę była bardzo udana. Lektura książki wywołała w Belli tyle emocji,
że doprowadziła się do szczytu dłonią. Wracając do domu, jeszcze pod drzwiami czuła
~4~
piekące ją policzki. Wróciła na chwilę myślami do poranka. Do wizyty u pana
Franciszka i pobytu nad rzeką.
"Czy ze mną jest coś nie w porządku?"
- pomyślała.
Inne panny w miasteczku, raczej się tak nie zachowywały. Ich dni były wypełnione
obowiązkami i jeśli myślały o kochaniu, to nie przekraczało to zwykłych norm.
"Hmm,
trudno... jestem jaka jestem!"
- rozgrzeszyła się w duchu.
Z myślenia wyrwał ją męski głos.
- Bella, co z tobą?!
Wróciła do salonu i niechętnie spojrzała w stronę sofy. Na niej leżał z nogami
położonymi na oparciu mebla Gaston. Jedna z jego skarpet miała dużą dziurę na
pięcie, ale to najwyraźniej nie spędzało snu z powiek właściciela.
Gaston nigdy nie przejmował się takimi drobiazgami, przekonany o swojej wyższości
nad mieszkańcami małej mieściny, jeśli nie całego świata. Dobrze zbudowany, o
twarzy urodziwej, choć nieco prymitywnej był dla tutejszych mieszkańców
usposobieniem prawdziwego mężczyzny. Uwielbiał wieczory w karczmie, polowania
na
dziką
zwierzynę
i
okazywanie
wyższości
nad
innymi.
Z ust rzadko kiedy schodził mu bezczelny uśmiech człowieka pewnego siebie.
Nieodłącznym jego towarzyszem był Lefou, mały, niepozorny człowieczek o niskim
poczuciu własnej wartości. Idealny kumpel dla kogoś takiego jak Gaston.
Bella poznała jednak miejscowego bohatera nieco lepiej. Od roku byli uważani za
narzeczonych, odkąd Gaston zaczął ją odwiedzać. Z początku imponowało jej, że
wybrał właśnie ją, ale z każdym miesiącem coraz bardziej ją drażniło jego
towarzystwo. Był nieokrzesanym prostakiem, którego ulubionym tematem był on sam,
a potem sukcesy w polowaniu i obgadywanie innych.
Jednak najbardziej stracił w jej oczach, okazując jej zbyt mało zainteresowania.
Poza tym był chyba najnudniejszym kochankiem na świecie. Zawsze to samo.
Piętnaście minut łowów, gdy musiała pozwolić Wielkiemu Łowcy się złapać, a potem
dwie minuty sapania i mozolenia się między jej nogami. Ona na plecach, on na niej -
za każdym razem. Obowiązkowo też po wszystkim musiała wyznać, jak jej było
cudownie.
Tego wieczoru Gaston był już mocno podchmielony wypitym wcześniej piwem.
~5~
Plik z chomika:
GrazynaWol
Inne pliki z tego folderu:
Piękna i bestia.pdf
(306 KB)
Sen.pdf
(313 KB)
Coś, za co zapłacę.pdf
(170 KB)
Czerwony Kapturek.pdf
(227 KB)
Seks to zdrowie.pdf
(192 KB)
Inne foldery tego chomika:
Dżin
M-m
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin