Horst Lier Jorn 2007 - William Wisting 04. Jedna Jedyna.pdf
(
926 KB
)
Pobierz
Lier Jorn Horst
William Wisting Tom 4
Jedna Jedyna
tytuł oryginału Den eneste ene
przekład Milena Skoczko
1
– To już niedaleko – wyjaśnił starszy mężczyzna, odsuwając na bok gałązkę
świerku.
William Wisting ruszył za nim wąską ścieżką, która zaczęła zarastać. Na
początku uważał, że ta cała wyprawa jest stratą czasu, ale teraz coś mu
mówiło, że to, co zastaną w lesie, ma związek ze sprawą, która zdominowała
nagłówki gazet.
Spojrzał za siebie, by się upewnić, że Nils Hammer podąża za nimi.
Rosły policjant oddychał ciężko z powodu upału. Na jego czole błyszczały
krople potu.
Znajdowali się zaledwie pięćdziesiąt metrów od drogi, ale z każdej strony
otaczała ich bujna roślinność, odcinając ich od wszystkich znanych
dźwięków. Komisarz wyjął z kieszeni telefon komórkowy, żeby sprawdzić,
czy jest zasięg, na wypadek gdyby zadzwoniła Ingrid.
Poczuł bolesne ukłucie. Wkrótce powinna się z nim skontaktować. Dać znak
życia.
Mężczyzna, który ich prowadził, sprawiał wrażenie, jakby to była kwestia
życia i śmierci. Wisting odsunął kilka zwisających gałęzi i garbiąc się,
wszedł za nim między gęsto rosnące drzewa. Przez chwilę prawie nie było
widać nieba. Nagle las otworzył się przed nimi, odsłaniając niewielką polanę.
Stary mężczyzna stanął nieco z boku i przepuścił policjantów.
Wisting zatrzymał się i spojrzał prosto przed siebie. Gdzieś w oddali
trzasnęła gałązka i kilka ptaków zerwało się do lotu. Potem nastała cisza.
– Mój domek letniskowy stoi tam dalej, na wzgórzu – odchrząknął
mężczyzna i wskazał kierunek. – Przez dźwięki dobiegające z tej polany nie
zmrużyłem oka przez pół nocy.
Komisarz poczuł, jak krople potu spływają mu wzdłuż kręgosłupa.
Odpiął ostatni guzik koszuli i zaczął podwijać rękawy, rozglądając się wokół.
– I co panowie o tym sądzą? – spytał mężczyzna, chcąc przerwać milczenie
policjantów.
– Hm – mruknął niezdecydowanie komisarz. Przekrzywił głowę i przyjrzał
się prostokątnej dziurze wykopanej na samym środku polany. Potem zrobił
kilka kroków w jej stronę, żeby się upewnić, że na jej dnie nikt nie leży.
– Co to były za dźwięki, które słyszał pan w nocy? – spytał Hammer.
– Trudno powiedzieć – rzekł i wyjął z tylnej kieszeni paczkę tytoniu.
– Coś jakby jęki.
– Jęki?
– Nie wiem, jak to inaczej opisać – odparł i umieścił porcję tytoniu w bibułce
do skręcania papierosów. – W pierwszej chwili pomyślałem, że to ranne
zwierzę. W tych lasach żyje sporo saren. Ale nie dawało mi to spokoju i
dlatego, gdy zrobiło się jasno, poszedłem to sprawdzić i znalazłem tę dziurę.
Słuchając słów starszego mężczyzny, Wisting obszedł dookoła prostokątny
dół i usypaną obok niego hałdę ziemi. Przedzierające się przez gęste listowie
okolicznych drzew promienie słoneczne rzucały na to miejsce dziwny blask.
Ukucnął i wziął do ręki garść ziemi. Była krucha i wyschnięta po wielu
tygodniach bez deszczu i miała wyjątkowy czerwony połysk,
prawdopodobnie z powodu dużej zawartości żelaza. W ziemi odcisnęły się
ślady butów co najmniej dwóch osób, ale nie można było z nich wyczytać nic
ponad to, że jedna para obuwia była nieco większa od drugiej.
– Sześć stóp? – spytał Hammer, wskazując głową prostokątny dół.
Komisarz wyprostował się i przyjrzał uważnie gładkim krawędziom.
– Nie – odparł i otrzepał dłonie. – Ale jest wystarczająco głęboki, by to, co
się w nim znajdzie, nigdy więcej nie ujrzało światła dziennego.
Powiew wiatru zakołysał drzewami wokół nich. Wisting podniósł wzrok i
zobaczył krążącego w górze czarnego ptaka.
– To kruk – wyjaśnił mężczyzna i zapalił papierosa. – Trzymają się w
pobli�½u Korpĺs.
Komisarz skinął głową i wyjął notes z kieszeni na piersi.
– Wspominał pan o jakimś drzewie? – zagadnął, rozglądając się dookoła.
– Tam dalej – przytaknął i wskazał kierunek zapalniczką. –
Zaprowadzę was.
Podeszli do starej sosny o powyginanych gałęziach, która rosła na skraju
polany. Na korze widać było wyraźne ślady, prawdopodobnie po sznurze,
którego resztki wciąż można było gdzieniegdzie dostrzec.
Wisting chwycił dwa krótkie strzępy sztucznego materiału o zielonkawym
odcieniu i pozwolił im prześliznąć się między palcami.
– Moim zdaniem ktoś tu stał przywiązany do drzewa, ale udało mu się
uwolnić – oznajmił starszy mężczyzna i zaciągnął się głęboko papierosem.
Suchy tytoń zatrzeszczał cicho.
– Czy gdy zjawił się pan tutaj po raz pierwszy, na ziemi nie leżały resztki
liny? – spytał komisarz, rozglądając się. – Niczego pan stąd nie zabrał?
Mężczyzna potrząsnął przecząco głową. Wisting omiótł wzrokiem najbliższą
okolicę. Nagle jego uwagę przykuło coś, co leżało tuż przed
Hammerem. Kolega powiódł oczami za jego spojrzeniem i zobaczył małą
martwą mysz leśną.
– Fuj – powiedział, trącając ją czubkiem buta.
Komisarz ukucnął i przyjrzał się myszy, po czym wstał i spenetrował
wzrokiem dalszy teren. W końcu wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę
starszego mężczyzny.
– To miejsce leży na uboczu – zaczął. – Trzeba dobrze znać okolicę, by
znaleźć tę polanę.
– Prawie nikt tędy nie chodzi – potwierdził tamten. – A już na pewno nie w
środku lata. Co innego jesienią, bo wtedy rośnie tu dużo grzybów. Ale teraz
jest cisza i spokój. W każdym razie zazwyczaj.
– To znaczy, że nikogo pan tutaj nie widział?
Mężczyzna znowu pokręcił głową, po czym wyjął papierosa z ust i zgasił go,
ściskając palcami.
– Oczywiście może chodzić o wygłupy – zaczął. – Młodzież miewa czasem
dziwne pomysły, ale potem pomyślałem o tej piłkarce ręcznej, która zaginęła.
Wisting przytaknął. On też o niej pomyślał.
2
Zapiął pas, marszcząc czoło w zamyśleniu.
Plik z chomika:
noczbrodni
Inne pliki z tego folderu:
Slepy trop - Jorn Lier Horst.epub
(1645 KB)
Horst Lier Jorn 2004 - William Wisting 01. Kluczowy Świadek.pdf
(837 KB)
Horst Lier Jorn 2005 - William Wisting 02. Felicia Zaginęła.pdf
(889 KB)
Horst Lier Jorn 2006 - William Wisting 03. Gdy Morze Cichnie.pdf
(891 KB)
Horst Lier Jorn 2007 - William Wisting 04. Jedna Jedyna.pdf
(926 KB)
Inne foldery tego chomika:
1 2 3 POJEDYNCZE
A.J. Quinnell (Philip Nicholson, thriller)
Agatha Christie
Ake Edwardson (kryminał)
Alan Geoffrey Yates
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin