Pomerania Listopad Grudzien 1991.pdf

(22213 KB) Pobierz
Numer indeksu 37 193 PL ISSN 0238-9045
Cena 6000 zł
ROME
NR 11/12 (223-224)
MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY
i
'
KncMq
LISTOPAD-GRUDZIEŃ1
J-
7?^
<
1
'jClt
&ia
\
ai
Vj4
&
-I
rifl
iicr.
4V
<A
-V
<00 ]
3
Ar/
} }J&
J5
r
V'
%
Dart.
&.OU
ua
Stacja,rt
^(hontc^
W
o
•ftr
“hl/u
Ca
nu2~,
‘''"'J/s
"'»A
r-
lp>nbu\
ffurc
7**cf>d
3(M<
/
r'
a
.
omemteS
GWIÖZDCZIJIDĄ • MOJE KASZUBY • JEGOMOŚĆ
Z KARWI • SPRAWDZIAN WŁASNEJ SIŁY • W CZTERY
STRONY ŚWIATA • LICEUM KASZUBSKIE • W ZWARIOWANYM ŚWIECIEl
W POSZUKIWANIU
IDEAŁÓW
Uczeni są po to, żeby odkrywali nowe prawdy i wyniki badań sprowadzali do potrzeb oraz oczekiwań
grup ludzkich bądź całych społeczeństw. Nie sądzę, by zadaniem uczonych, a także mniej lub bardziej
udanych popularyzatorów, było zanudzanie słuchaczy na sympozjach, sesjach, konferencjach i innych
zgromadzeniach, które mnożą się z różnych okazji i bez okazji.
Nasze czasy mają to do siebie, że skłaniają ludzi do ucieczki w prywatność i w małych gronach do
rozprawiania „z gniewem i namiętnością’’ o scenie politycznej w Polsce, bardzo nieciekawej, kontrower-
syjnej i w wielu przypadkach nieodpowiedzialnej. Kto dzisiaj reprezentuje jakąś scaloną ideologię
wylozonąjasno ijednoznacznie? Partie polityczne starego typu w zasadzie odstąpiły od internacjonalizmu
komunistycznego, a nowe
przynajmniej niektóre
otworzyły wrota mniej lub bardziej wyraźnie
artykułowanym nacjonalizmom. Jedno zabarwione ideologicznie zlo częstokroć zastępuje się drugim.
Uświęcone tradycją ideologie rozpadły się w proch.
Musimy się zgodzić ze słowami pisarza amerykańskiego, Thorntona Wildera: „Naszym czasom
przypadło odkrycie, że słowo jest rodzajem hałasu”. Hałas ideologiczny nie jest ideologią i można się
z tego cieszyć, wszak ideologia jest niczym innym jak systemem sztywnych dogmatów, za pomocą których
usiłuje się wytłumaczyć świat i zorganizować go na zasadzie nieomylności. Jest —jak trafnie zauważył
amerykański polityk i historyk, Arthur M. Schlesinger
abstrakcją wywiedzioną z rzeczywistości,
prowadzącą do monizmu i w konsekwencji do totalitaryzmu. Dlatego nie ideologia lecz ideały najlepiej
wytyczają perspektywiczne cele narodu i dają wgląd w odczucia bliskie społeczeństwu.
Przenoszenie hermetycznych dyskusji na spotkania publiczne skłania do bardziej odpowiedzialnych
starć programowych i przełamywania nękających wielu rozterek. Wewnątrz naszej zorganizowanej
wspólnoty jest coraz mniej takich dyskusji, wskutek czego, w zbiorowości, zaczynamy się gubić
rozpoznawaniu programów politycznych, które niesłusznie utożsamiamy z ideologiami. Nie zawsze
dociera do nas prawda, że w pracy zrzeszeniowej kierujemy się ideałami, a nie ideologią. Wbrew pozorom
nikt nigdy ideologii kaszubsko-pomorskiej nie stworzył. Wszystkie programy, od Ceynowy do Karnows­
kiego, Majkowskiego i Bądkowskiego, sprowadzały się do ideałów, gdyż rozumieli oni lepiej niż niejeden
wielki polityk, że idea jest tworzywem ludzkiego doświadczenia, a zatem w koniecznych przypadkach
zmienna, oporna na monizm kończący się przeważnie dyktatem osoby lub grupy przewodzącej. Idee,
w przeciwieństwie do ideologii, są wciąż żywe. Kierując się nimi w praktyce można wiele osiągnąć. Trzeba
jednak wyraźnie odróżniać idee od ideologii, aby nawet w najtrudniejszych czasach udawało nam się
wyzwalać w ludziach inicjatywę i zachęcać ich do działania społecznego na zneutralizowanym podłożu
politycznym.
Ten powierzchowny wywód ma nam uświadomić potrzebę uporządkowania rozczłonkowanych myśli
i pojęć oraz zrozumieć, że nie ma porządnego czynu bez jasnej myśli. Nagromadziliśmy wystarczająco
wiele doświadczeń wskazujących na to, że wszelkiego rodzaju spotkania zaprogramowane kilkoma lub
kilkunastoma referatami, słusznymi i mądrymi, nie poszerzają naszych horyzontów myślowych, ani nawet
koniecznej wiedzy, gdyż z reguły bywają nudne. Celem tego rodzaju spotkań nie są ich uczestnicy, ale
zamiar opublikowania referatów, które powiększą dorobek naukowy badaczy, a dyletantom przydadzą
wątpliwego blasku. Programowa dyskusja jest przeważnie szczątkowa i płytka.
Myślę, że nadszedł czas zreformowania różnego typu spotkań. Ilość referatów trzeba zredukować do
1-2, aby był czas na swobodną wymianę myśli, czyli na dyskusję. Zgromadzeni, powiedzmy na sesji, nie
będą wtedy zmęczeni, nie będą ulatniać się po angielsku i dotrwają do końca z satysfakcją. Referaty,
naukowe i popularyzatorskie muszą zawierać w sobie ładunek kontrowersyjności, nawet pewną
prowokację intelektualną, która wywoła poważną dyskusję. Zyskają wtedy referenci i obecni na sesji.
Z praktyki Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego znamy spotkania, na których wygłaszano tylko jeden
referat, a jaka była dyskusja! Każda taka dyskusja była sporem właśnie o ideały, o ich interpretację,
wiązała przeszłość z czasem przeżywanym i wybiegała w przyszłość. Dyskutanci wychodzili niejednokrot­
nie skłóceni, nawet obrażeni na siebie, ale przecież to był zawsze spór o programy, postawy, sposoby
myślenia. Ujawniały się wtedy indywidualności, najrozmaitsze poglądy, które sprzyjały potem rejleksjom
publicystycznym i indywidualnym przemyśleniom w dłuższym czasie. Poruszenie umysłów, skłonienie do
myślenia i w konsekwencji do działania, było osiąganym celem tych spotkań.
Budowanie syntez jest trudne, ale właśnie to co trudne, powinno się prezentować publicznie. I dlatego
referaty, które proponuje się słuchaczom, niech zawierają chociaż elementy syntezy, co znakomicie ułatwi
rozpoznanie tematu i sprzyjać będzie dyskusji. Zatem mniej gadania przyczynkarskiego, więcej zaś
propozycji syntetycznych, bo właśnie uogólniona wiedza w społeczeństwie polskim i w naszej zrzeszenio­
wej wspólnocie jest niedostateczna. I— nie chcę tutaj nikogo urazić
odfajkowywanie sesji, sympozjów
i konferencji, jakże często zwyczajnie nudnych, nie sprzyja tak potrzebnemu fermentowi intelektualnemu.
Zastanówmy się nad tym poważnie.
14.11.1991
Nr 11/12 (223-224) Rok zat. 1963
LESTOPADNIK-GODNIK 1991
Tadeusz Bolduan
Jerzy Stachurski
Stanisław Jankę
wepitiwó
Teresę
i
Gerarda Renuszów
Kazimierz Ostrowski
Tadeusz Bolduan
Bolesław Fac
Maria Kowalewska
Michał Woroniecki
Jarosław Kordziński
Ewa Kordzińska
Janusz Kowalski
Jan Zbrzyca
Stanisław Jankę
rozmawia z ks. biskupem
dr.
Andrzejem Śliwińskim
Anna Borowska, Anna Brudlo
Wojciech Tyrek
Stanisław Pestka
Józef Borzyszkowski
Tadeusz Bolduan
Stanisław Jankę
Eugeniusz Gołąbk
Jan Drzeżdżon
s.j.
Jerzy Afanasjew
Bolesław Fac
Edward Breza
Ryszard Ciemiński
Jarosław Sellin
Marek Latoszek
Stanisław Pestka
s.j.
Konrad Ciechanowski
Roman Kensik
Józef Borzyszkowski
Małgorzata Sikorska
Józef Borzyszkowski
2
3
6
6
7
7
8
9
9
10
11
W poszukiwaniu ideałów.
Na gorąco
Luli, mój Jezesku; Aniołe lecą
Gwiózdczi jidą
Każdym zmysłem
W zwariowanym świecie
„Korzeń leniwie się budzi”
Moja przybrana mała ojczyzna
Tu zaczynam czuć się u siebie
Dom
Sól
Duma regionalna
W naji krajuszku; Borowó matinka
Kaszubska ciągłość
Jegomość z Karwi
W cztery strony świata.
Na własny rachunek
Sprawdzian własnej siły
,
Podziękowanie Elektoratowi
Za wcześnie na laury
Wielka debata o kaszubszczyźnie
Donkiszoterió.
Przescyganie czasu
Na trapach.
Bioli kolp (6)
Z Człuchowem w tle.
Skra Ormuzdowa
Syn
Wspomnienie o Jerzym Afanasjewie
Gliszczyńscy i ich przydomki szlacheckie
Multimiliarder z Tucholi
Polacy na Litwie
Gmina Krokowa i gmina Linia.
Alfabet kaszubski
Liceum kaszubskie, czyli bardzo dobre
Sesja naukowa o Pomorzanach w łagrach
Biełoreck
Po pierwszej kolarskiej wanodze „Stegną Czorlińsciego”
Pomorzanie w Szwecji
„Cztery twarze domu”
Polskie województwa
Listy
Klęka
Puck.
Herby miast pomorskich
12
15
19
20
21
21
23
26
27
29
30
30
31
33
35
39
42
43
43
44
46
47
48
48
49
K.O.
Na okładce fragment mapy Prus Henryka Zella z 1593 r., wydanej w Bazylei.
Ze zbiorów Biblioteki Gdańskiej PAN.
F()t- M. Łazarewic
WYDAWCA
Zarząd Główny
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego
ADRES REDAKCJI
Targ Drzewny 3/7, 80-886 Gdańsk
tel. 31-71-33 i 31-50-41 w. 268
KONTO
PKO Gdańsk 19510-5890-132
REDAKCJA: Bogumiła Cirocka, Stanisław Jankę, Stanislaw Pestka
(redaktor naczelny), Krystyna Puzdrowska (sekretarz redakcji),
Wiesław Turek. OPRACOWANIE GRAFICZNE: Arkadiusz Stani­
szewski. KOREKTA: Maria Szrajber. KOLEGIUM: Eugeniusz Go­
łąbk, Jerzy Kiedrowski, Kazimierz Ostrowski, Maria Pająkowska,
Wiktor Pepliński, Jerzy Samp, Brunon Synak, Edmund Szczesiak.
Redakcja zastrzega sobie prawo skracania artykułów oraz zmiany
tytułów.
Druk: Polsko-Amerykańskie Towarzystwo Prasowe, Drukarnia w Gdańsku
Jerzy Stachurski
Luli, mój Jezesku
Lu — li — lu — Ii — laj
Mój Jezesku mali
Wez kolędę i spij
Na nij połóż główkę
I peszno ob noc ta śnij
Spi ju moja kotka
Miesąc w blóne so skrił
Wic te spij słodzechno '
Śnij małi Jezesku, śnij!
Lu — li — lu — li — laj
Mój Jezesku małi
Jitro te muszisz wstać
Przindze do Ce słuńce
Le tere Te muszisz spać
Wiele uzdrzisz dzecy
Kożde bawić so chce
Cziej zyb mdze, dóm czópkę
Le tere spij kole mie
Aniołe lecą
Aniołe lecą i wiesoło śpiewają: Gloria... gloria
Gwiózda ijn i mie świecy nad głową
A mój kawel jak osoł jidze wolno
Jesz nie wiem cziej jo dalek móm odeszłe
Od wołtórza swojich grzechów
Kolęda, hej kolęda
Jidę za mną zwierzęta zybią swoje głowę
Cężczie od śpiewu: Gloria... gloria
Na jich plecach moje przeszłe dnie
Tam moja zybówka osta
Tam beło moje niebo
Jesz nie wiem cziej jo dalek móm odeszłe od stegne
Na chterny rosłe oste jak złi ledze
Kolęda, hej kolęda
Mój kawel jak osoł
Wecygó sano z kumka i klękó przed nim
Tere jo widzę jak ledze i zwierzęta gódają ze sobą
Nad nima wszetczima
Wialdżi ptóch nódzeje spiewó
Kolęda, hej kolęda
. -
j
' POMERANIA
Fot.
L.
Szmaghk
O Adwencie e Godach wepitiwo
Teresę
i
Gerarda Renuszów Stanisław Jankę
GWIÖZDCZI JIDĄ
Przóde w adwence nie belo muziczi ani tuńców i tak
colemało je do dzysdnia. Równcfk ks. Bernard Zechta
M’
swojim kaszebsczim „Sloworzu”pisze, że pierwi hele też
zakozóne niejedne cężczie robole.
G.R. — Jó z tak czims so nie spotkól.Nie belo robione,
ale ju po adwence, midze Gwiózdką a Nowim Rokę.
T.R. — To belo tej goscone, odwiedzone so nawzajem.
A jak chtos przikladowo pról, to ledze gódale: „Te mósz
cali rok czase do pranió, a te so ni możesz werobic”.
G.R. — U nas w Strzelnie wiedno chodzele gwiozdczi.
Moja mama pochodzy ze Starzena, a tam bele gwiżdże.
I tam jak so zaczął adwent chodzela paneszka. To miól
bec ten Mikołaj. To bel jeden człowiek, co w adwence
chodzyl i niebe podslechowól pod oknę, co on mó
przenieść. Ale jak so welazlo wieczór buten, to be móg
czasę od niewo po łbie dostać.
A jak on hel przeoblekli ?
G.R. — Bel przebrany za gwiazdora.
W adwence ledze chodzą na rorbtie. Cze przóde też bel
ten z.wecz.ój, że na to nabożeństwo szło sę z lępionama?
Paneszka chodzyl w adewnce, a gwiozdczi ?
G.R. — Zó mie tacziewo zweczöju nie belo. Jak tu do
Strzelna przeszed ksądz Ormińsczi, co tero je w Kar­
tuzach. to on wprowadzyl te lępione. I u nas chodzelo so
wiedno na roróte o piąti reno. A tero są czasę i po pólnim
robione.
Niejedny
M’
adwence odmówiale so sznapse, cygare-
tów, a dzece bomków.
T.R. — Tewo so westrzegają do dzysdnia.
G.R. — Ale mało so spotikó, żebe,dzece nie jadle
bomków. Starszi w adwence i w posce czasę so co
odmówią. Me móme w naszim teatrowim zespole w Strze­
lnie jednewo aktora, co w adwence nie pije, ale tak w ogle
lubi so wepic.
T.R. — Nawetka są bialczi, co so kawę odmówiają.
W niejedńech stronach gwiżdże aho gwiozdczi ju
w adwence rechtowale sę do chodzenio po wsie.
G.R. — Kol nas w Strzelnie nie chodzele. One szle
w Sylwestra e w wigiliję Trzech Króli.
T.R. — Ą znóu kol nas w Pólczenie, bo stamtądka jo
pochodzę, gwiozdczi chodzele też we wigiliję Bożewo
Narodzenio.
Jak te maszkarę wezdrzale ?
G.R. — U nas bel Strech, Baba, a te belo tak; że na
Sylwestra bel Miedzwiedz, a na Trzech Króli on bel
zlikwidowóny e przeszed Wielbłąd , a to bele w nim dwaj
chłopi ukreti. I co belo jesz ? Bela Koza, Bocón, Strech na
Koniu...
T.R. — Ale jesz Kominórz chodzyl.
G.R. — Kol nas Kominórz mało chodzyl, ale w Sta­
rzenie wicy. I tero w Strzelnie je Kominórz wprowadzony.
Z tego jo sę mogę docygac, że terb tu też gwiozdczai
chodzą.
G.R. — Jo, u nas chodzą. W tamtim roku me zrobile
POMERANIA 3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin